Od dłuższego czasu trwa walka o los ewenementu na skalę europejską, jakim jest niewątpliwie odkryty basen przy ul. Spacerowej, obecnie ogród botaniczny, zarastający roślinnością szuwarowo-bagienną...
Że dopuszczono do stanu, jaki jest obecnie, odbiło się czkawką poprzedniej władzy. Problem jest niby prosty. Mieszkańcy i władze Elbinga, mimo wojennych potrzeb III Rzeszy, przed 1939 rokiem wybudowali ten piękny obiekt. Oczywiście nie było to tylko dla rekreacji i fizkultury przyszłych żołnierzy III Rzeszy, ale basen miał służyć jako zbiornik retencyjny. Rzeczka „Dzikuska” co jakiś czas zalewała część miasta.
Taką rolę basen spełniał jeszcze niedawno, do czasu, kiedy zablokowano spływ nadwyżki wody z basenu do pięknego wodospadu, który obecnie jest nieczynny... Ograniczyło to przepływ wód z rzeczki przez basen, co spowodowało stagnację wód i w konsekwencji pojawienie się glonów i sinic. Tego nie było, kiedy przepływ wód był sterowany i starsi elblążanie to potwierdzą.
Dzisiaj, z tym rekreacyjno-sportowym ewenementem władza nie wie, co począć. Za temat zabrała się grupa obywatelska, która w desperacji „wysyła” do kanclerz Merkel „dwa nagie miecze”, aby Tej starczyło odwagi i wysupłała z budżetu Niemiec pieniądze na rekultywację basenu, który, jak twierdzą, zaszczycił nawet „Wielki Adolf" i być może zanurzył tam swoje członki... Ponieważ w każdym szaleństwie jest metoda, dlatego trzymam kciuki w tym temacie.
Gdyby się nie udało elbląskim władzom (wysokie koszty), albo gdyby kanclerz Merkel nie przeforsowała ustawy w Bundestagu, jest jeszcze jedno wyjście. Na pewno tańsze i praktyczniejsze.
Jak pamiętają starsi elblążanie, za byłymi pięknymi „pergolami”, w miejscu obecnej szkoły muzycznej była usytuowana i czynna łaźnia miejska, ciesząca się nawet niezłym wzięciem, zwłaszcza latem, gdy rozpalanie kotła na wodę w domu było nieekonomiczne. Dzisiaj łaźnia może kojarzyć się źle, dlatego gdyby z basenem nic nie wyszło, może zainstalować w mieście banie albo kilka, które są praktyczne, a nawet trendy, jak na obecne czasy... Prawie SPA. W świadomości Polaków tkwi fałszywy pogląd, że bania jest „wynalazkiem” rosyjskim i może dlatego mają do niej stosunek, jaki prezentują niektóre obecne partie polityczne...
Dlatego warto uzmysłowić, że „bania” nigdy nie była czysto rosyjską „instytucją”. Była wspólną dla wszystkich narodów słowiańskich, dla Serbów, Czechów i innych Słowian, których w imię „słusznej sprawy” wytępili Krzyżacy i Niemcy. W tych czasach Kościół Katolicki był przeciw „bani”, ze względu na moralność (banie były koedukacyjne). Natomiast Kościół Prawosławny tolerował taką formę. Trwało to przez wieki, ale ostatecznie Kościół Katolicki „wygrał” tę batalię i bania przetrwała tylko w krajach, gdzie nie miał wiele do powiedzenia.
Jesteśmy znowu w „Wolnej Europie”. Jeśli nie znajdą się pieniądze na basen, to może jednak bania...
Taką rolę basen spełniał jeszcze niedawno, do czasu, kiedy zablokowano spływ nadwyżki wody z basenu do pięknego wodospadu, który obecnie jest nieczynny... Ograniczyło to przepływ wód z rzeczki przez basen, co spowodowało stagnację wód i w konsekwencji pojawienie się glonów i sinic. Tego nie było, kiedy przepływ wód był sterowany i starsi elblążanie to potwierdzą.
Dzisiaj, z tym rekreacyjno-sportowym ewenementem władza nie wie, co począć. Za temat zabrała się grupa obywatelska, która w desperacji „wysyła” do kanclerz Merkel „dwa nagie miecze”, aby Tej starczyło odwagi i wysupłała z budżetu Niemiec pieniądze na rekultywację basenu, który, jak twierdzą, zaszczycił nawet „Wielki Adolf" i być może zanurzył tam swoje członki... Ponieważ w każdym szaleństwie jest metoda, dlatego trzymam kciuki w tym temacie.
Gdyby się nie udało elbląskim władzom (wysokie koszty), albo gdyby kanclerz Merkel nie przeforsowała ustawy w Bundestagu, jest jeszcze jedno wyjście. Na pewno tańsze i praktyczniejsze.
Jak pamiętają starsi elblążanie, za byłymi pięknymi „pergolami”, w miejscu obecnej szkoły muzycznej była usytuowana i czynna łaźnia miejska, ciesząca się nawet niezłym wzięciem, zwłaszcza latem, gdy rozpalanie kotła na wodę w domu było nieekonomiczne. Dzisiaj łaźnia może kojarzyć się źle, dlatego gdyby z basenem nic nie wyszło, może zainstalować w mieście banie albo kilka, które są praktyczne, a nawet trendy, jak na obecne czasy... Prawie SPA. W świadomości Polaków tkwi fałszywy pogląd, że bania jest „wynalazkiem” rosyjskim i może dlatego mają do niej stosunek, jaki prezentują niektóre obecne partie polityczne...
Dlatego warto uzmysłowić, że „bania” nigdy nie była czysto rosyjską „instytucją”. Była wspólną dla wszystkich narodów słowiańskich, dla Serbów, Czechów i innych Słowian, których w imię „słusznej sprawy” wytępili Krzyżacy i Niemcy. W tych czasach Kościół Katolicki był przeciw „bani”, ze względu na moralność (banie były koedukacyjne). Natomiast Kościół Prawosławny tolerował taką formę. Trwało to przez wieki, ale ostatecznie Kościół Katolicki „wygrał” tę batalię i bania przetrwała tylko w krajach, gdzie nie miał wiele do powiedzenia.
Jesteśmy znowu w „Wolnej Europie”. Jeśli nie znajdą się pieniądze na basen, to może jednak bania...