Rok temu pisałem na portElu na temat braku zabezpieczeń nad brzegami naszej pięknej rzeki Elbląg i sąsiednich kanałów, w tym portowych, nad którymi przebywa wiele osób. Zaapelowałem o umieszczenie punków ratunkowych, podobnych do tych, jakie są np. w Szwecji...
Spotkałem się z wieloma głosami krytycznymi i dezaprobatą. Jakoś to zniosłem, ale po dwóch-trzech tygodniach w pobliżu mostu na E 7 utopił sie młody człowiek, któremu nikt nie pomógł.
Zbliża się kolejny sezon letni. Wiele ma się dziać w Elblągu: wpływać ma flotylla barek z Kaliningradu, Ryszard Rynkowski zwycięża co tydzień, otrzymaliśmy wyróżnienie w plebiscycie „Puls Biznesu”, stworzyliśmy „Markę Elbląg” (rysunek z obraną skórką pomarańczy), mamy też pokaz budowy mostów przez rzekę Elbląg, no i wielkie rondo na starówce (ulice jednokierunkowe).
Już widzę tłumy turystów nad brzegami rzeki Elbląg, które przybędą, aby zobaczyć te cuda. Ale w takim tłumie łatwo o wypadek. Dlatego, po raz drugi przywołuję rozwiązania zastosowane u naszych sąsiadów zza Bałtyku. Tam co 100-200 metrów wybrzeża w miejscach publicznych i dostępnych dla ludzi dokach usytuowane są punkty ratownictwa wodnego. Mogą je zafundować zarówno władze miasta, jak i pozostali właściciele brzegów i nadbrzeży (Urząd Morski, Alstom itp).
Niech nikt nie mówi, że to u nas to niemożliwe, bo zaraz ukradnie je ktoś na złom. Chyba człowiek jest najważniejszy, a służby porządkowe mają przecież odpowiednie metody do pilnowania infrastruktury miasta i firm.
Niech powiedzenie: idź się utop, nie będzie w Elblągu szczególnie adekwatne.
Zbliża się kolejny sezon letni. Wiele ma się dziać w Elblągu: wpływać ma flotylla barek z Kaliningradu, Ryszard Rynkowski zwycięża co tydzień, otrzymaliśmy wyróżnienie w plebiscycie „Puls Biznesu”, stworzyliśmy „Markę Elbląg” (rysunek z obraną skórką pomarańczy), mamy też pokaz budowy mostów przez rzekę Elbląg, no i wielkie rondo na starówce (ulice jednokierunkowe).
Już widzę tłumy turystów nad brzegami rzeki Elbląg, które przybędą, aby zobaczyć te cuda. Ale w takim tłumie łatwo o wypadek. Dlatego, po raz drugi przywołuję rozwiązania zastosowane u naszych sąsiadów zza Bałtyku. Tam co 100-200 metrów wybrzeża w miejscach publicznych i dostępnych dla ludzi dokach usytuowane są punkty ratownictwa wodnego. Mogą je zafundować zarówno władze miasta, jak i pozostali właściciele brzegów i nadbrzeży (Urząd Morski, Alstom itp).
Niech nikt nie mówi, że to u nas to niemożliwe, bo zaraz ukradnie je ktoś na złom. Chyba człowiek jest najważniejszy, a służby porządkowe mają przecież odpowiednie metody do pilnowania infrastruktury miasta i firm.
Niech powiedzenie: idź się utop, nie będzie w Elblągu szczególnie adekwatne.