Temat, który poruszam wielokrotnie gościł na łamach PortElu i niewiele w nim się zmienia. Nasi czworonożni pupile, nadal zachowują się jak niektórzy kibice na stadionach, w tym przypadku terroryzując ludzi w postaci zapaskudzonych trawników, chodników i placów zabaw. Powstaje wobec tego pytanie: dlaczego?
Wszyscy niby wiedzą, że w cywilizowanych krajach problem przestał istnieć i jakimi metodami to zrobiono. U nas jednak ciągle trwa spektakl jak z filmu "Dzień Świra". Czy mamy jak Miałczyński z filmu zdjąć spodnie pod balkonem jakieś damulki, której pies defekuje pod naszym...?
Dziwne, bo właścicielami psów są najczęściej ludzie inteligentni, wykształceni i jak się kiedyś mówiło... kulturalni. Problem tkwi chyba w przestawieniu mentalności. W innych krajach ktoś, kto nie sprzątnąłby po swoim pupilu, byłby uznany przez społeczność jako jednostka aspołeczna, podlegająca karom egzekwowanym drogą doniesienia... U nas osoba, która sprząta po swoim podopiecznym (jest ich coraz więcej, co cieszy) postrzegana jest jak jakiś dziwoląg, na którego patrzy się z politowaniem.
W parku Kajki stworzono nawet niewielką zagrodę dla dzieci, a psy mają kilka hektarów parku do dyspozycji. Chyba nie tędy droga!?
A przecież rzecz jest prosta jak "budowa cepa".
Wystarczy udać się na spacer z odpowiednim ekwipunkiem, kucnąć i zebrać produkty przemiany materii pupila (patrz zamieszczone zdjęcie). Przy okazji stwierdzić, czy pupil nie ma pasożytów przewodu pokarmowego i konsystencja odpadu jest prawidłowa... zgodna z instrukcją na opakowaniu karmy...
W połączeniu z aplauzem ludzi kulturalnych za takie zachowanie, na pewno właściciel czworonoga poczuje się jak człowiek cywilizowany, czyli kulturalny, a nie z miną kota na pustyni... że to nie "jego" ekskrement odejdzie z miejsca pozostawienia "miny".
Co zrobić z opornymi właścicielami czworonogów?
Po pierwsze - akcje edukacyjne: radio, prasa, telewizja, plakaty;
Po drugie - budowa takich śmietników jak na zdjęciu i znaki zakazu wejścia na określone tereny publiczne, na których niema śmietników;
Po trzecie - budowa specjalnych zagrodzonych wybiegów dla czworonogów, odpowiednio dezynfekowanych itd. (na odwrót jak w parku Kajki - psy do zagrody, a dla dzieci całe parki;
Po czwarte - opornych właścicieli karać zgodnie z ustanowionymi przepisami - początkowo będą znaczne dochody do budżetu miasta;
Oręż w ręku, do poprawy istniejącego nie tylko w Elblągu stanu rzeczy, mają władze miasta poprzez swoje służby i one według mnie są głównym sprawcą za to, że w temacie niewiele się zmienia.
I im także dedykuję ten tekst, aby w niedalekiej przyszłości z dumą mogły wystawić tabliczki na trawnikach z napisem: "Min niet!".
Dziwne, bo właścicielami psów są najczęściej ludzie inteligentni, wykształceni i jak się kiedyś mówiło... kulturalni. Problem tkwi chyba w przestawieniu mentalności. W innych krajach ktoś, kto nie sprzątnąłby po swoim pupilu, byłby uznany przez społeczność jako jednostka aspołeczna, podlegająca karom egzekwowanym drogą doniesienia... U nas osoba, która sprząta po swoim podopiecznym (jest ich coraz więcej, co cieszy) postrzegana jest jak jakiś dziwoląg, na którego patrzy się z politowaniem.
W parku Kajki stworzono nawet niewielką zagrodę dla dzieci, a psy mają kilka hektarów parku do dyspozycji. Chyba nie tędy droga!?
A przecież rzecz jest prosta jak "budowa cepa".
Wystarczy udać się na spacer z odpowiednim ekwipunkiem, kucnąć i zebrać produkty przemiany materii pupila (patrz zamieszczone zdjęcie). Przy okazji stwierdzić, czy pupil nie ma pasożytów przewodu pokarmowego i konsystencja odpadu jest prawidłowa... zgodna z instrukcją na opakowaniu karmy...
W połączeniu z aplauzem ludzi kulturalnych za takie zachowanie, na pewno właściciel czworonoga poczuje się jak człowiek cywilizowany, czyli kulturalny, a nie z miną kota na pustyni... że to nie "jego" ekskrement odejdzie z miejsca pozostawienia "miny".
Co zrobić z opornymi właścicielami czworonogów?
Po pierwsze - akcje edukacyjne: radio, prasa, telewizja, plakaty;
Po drugie - budowa takich śmietników jak na zdjęciu i znaki zakazu wejścia na określone tereny publiczne, na których niema śmietników;
Po trzecie - budowa specjalnych zagrodzonych wybiegów dla czworonogów, odpowiednio dezynfekowanych itd. (na odwrót jak w parku Kajki - psy do zagrody, a dla dzieci całe parki;
Po czwarte - opornych właścicieli karać zgodnie z ustanowionymi przepisami - początkowo będą znaczne dochody do budżetu miasta;
Oręż w ręku, do poprawy istniejącego nie tylko w Elblągu stanu rzeczy, mają władze miasta poprzez swoje służby i one według mnie są głównym sprawcą za to, że w temacie niewiele się zmienia.
I im także dedykuję ten tekst, aby w niedalekiej przyszłości z dumą mogły wystawić tabliczki na trawnikach z napisem: "Min niet!".