2.Druga sprawa. DOKTORZY. Traktuja nas, pielęgniarki jak służbę. MAło tego nasze przełożone na to pozwalają. A okazuje się, że bez pielęgniarek, leczenie w oddzialłach szpitalnych nie ma sensu. Pewnien profesor neuopchirurg kiedyś, na praktykach zawodowych na studiach powiedziła, że bez operacje, któe on przeprowadza to 1/3 sukcesu, reszta to opieką, pielęgnacje i pomoc pielęgniarki w powrocie do zdrowia. Przekonacie się o tym w momencie kiedy nie będzie pielęgniarek, lekarz ma pacjenta gdzieś. Pracuje na oddziale, gdzie jest jedna sala intensywnego nadzowy, w nocy lekarz spi a ja tam siedze, a jak coś sie dzieje dzwonie i często słysze " a to musze wstać" ??
3.NOCNE DYŻURY. Zarzucacie pielęgniarkom, że spią. Powiem jak to jest tam gdzie pracuje. Mamy w pokoju pielęgniarek stara narożna kanapę. NA nocy jesteśmy we 4 (na ok 50 pacjentów). Dazielimy się od 1 do 6,dwie czuwają (jedna na sali ogólenj jedna na intensywnego nadzoru) po czym się zmieniają. A Doktor nadal spi. JAk się coś dzieje na oddzile pierwsze reagujemy my, potem budzimy lekarza, który z pretensjami do nas, że go budzimy.
Panie salowe, a na nocy jest zawsze jedna salowa nie śpi wcale, chociaż sa takie co w nocy kładą się na podłodze w brudowniku.
4.DAWANIE BOMBONIEREK. Ludzie kochani, nie dawajcie niczego, proste. JA osobiście nie oczekuję i nawet nie chce. Chociaż w środowisku medyczny jest powiedzenie ze pielęgniarkom czekolade, lekarzowi koniak lub koperte.
5.ZAROBKI wołają o pomtę do nieba. JA nie narzekam, bo wychowałam się w biedzie, gdzie bała rodzina wyżyć musiała za 1500 zł miesięcznie. Nigy nie byłam na żadnych wakajcach, nie było stać mamy. Teraz się ciesze, ze sama się utrzymuję, mam 1600 -1700 ( w zależności od dyżurów), na tym samym oddziale młody lekarz ma 3 razy więcej, a sam i tak nic nie robi, każda jego czynnośc kontroluje lekarz prowadzący.