Jaki stosunek do przepisów prawnych mają Polacy, widać to najlepiej na naszych polskich drogach. Jakie ma to przełożenie na bezpieczeństwo, ilość wypadków, ilość ofiar śmiertelnych itd., można praktycznie po każdym weekendzie długim czy krótkim dowiedzieć się w statystykach policyjnych publikowanych we wszystkich możliwych mediach. W tym przypadku ma jednak kto egzekwować przepisy.
Dziś jednak chciałam zając się tematem, który jednym nie przeszkadza, a inni z kolei wyrażają swoją zdecydowaną dezaprobatę. Chodzi o zakaz palenia papierosów w miejscach publicznych.
Bardzo dużą popularnością cieszą się „palarnie” usytuowane tuż przy wejściu do elbląskich centrów handlowych. W każdym z nich, bez względu na to, do którego się udamy, właściciele lub zarządcy budynków zadbali szczególnie o to, aby palący mogli się zrelaksować przy tzw. „puszczaniu dymka”, ustawiając im popielniczki. Tymczasem znam co najmniej dwa przepisy prawne, zakazujących takich praktyk oraz sugerujących rozwiązania tego problemu.
Pierwszy z nich do Konstytucja RP, w której jest coś napisane o dyskryminacji (także obywateli niepalących papierosów) oraz wspomniane wcześniej przepisy dotyczące zakazu palenia papierosów w miejscach publicznych, a w szczególności w miejscach, w których na wdychanie dymu papierosowego narażeni są niepalący.
Średnia bowiem jest to przyjemność, kiedy wchodzi się z całą rodziną do centrum handlowego, a tuż przed jego wejściem palący wydychają dym z papierosa wprost w twarz moją i moich dzieci, narażając nas na tzw. „bierne palenie”. Ma to w szczególności miejsce przed Centrum Handlowym „Ogrody”, gdzie przy wietrznej pogodzie dym z papierosów czuć jest już w holu budynku. Natomiast każdy z wchodzących lub wychodzących, jak już wspomniałam, chce czy nie chce musi wdychać nie dla wszystkich przyjemną woń spalonego tytoniu.
Skoro potrafiono sobie poradzić jakoś z respektowaniem przepisów przez właścicieli lokali na Starym Mieście, gdzie co niektórym trudno sobie wyobrazić „piwo bez dymu z papierosa”, to dlaczego nie można sobie z tym poradzić przy galeriach handlowych? Zarówno właściciele czy zarządcy budynków, i jak i sami „palacze” nie widzą chyba w tym nic złego, że łamią przepisy prawne – jedni zezwalając w miejscu publicznym na takie praktyki, ustawiając popielniczki, a drudzy mając w głębokim poważaniu niepalących oraz, co wydaje się gorsze, dzieci. Wystarczy przecież zapewnić palącym odpowiednio przygotowane miejsca, tzw. palarnie izolujące dym z papierosów od miejsc publicznych lub inne rozwiązania, do najbardziej brutalnego, wprowadzenia całkowitego zakazu palenia papierosów na terenie obiektu.
Z tego miejsca chciałam Wam czytelnicy zadać dwa pytania (w szczególności tym niepalącym):
1. Jaki jest wasz stosunek do obecnych „palarni” przed wejściami do galerii handlowych?
2. Kto egzekwuje przepisy o zakazie palenia papierosów w miejscach, w których narażone na wdychanie dymu z papierosów są osoby niepalące oraz dzieci? Straż miejska? Policja? I jakie mają możliwości interwencji?
Bardzo dużą popularnością cieszą się „palarnie” usytuowane tuż przy wejściu do elbląskich centrów handlowych. W każdym z nich, bez względu na to, do którego się udamy, właściciele lub zarządcy budynków zadbali szczególnie o to, aby palący mogli się zrelaksować przy tzw. „puszczaniu dymka”, ustawiając im popielniczki. Tymczasem znam co najmniej dwa przepisy prawne, zakazujących takich praktyk oraz sugerujących rozwiązania tego problemu.
Pierwszy z nich do Konstytucja RP, w której jest coś napisane o dyskryminacji (także obywateli niepalących papierosów) oraz wspomniane wcześniej przepisy dotyczące zakazu palenia papierosów w miejscach publicznych, a w szczególności w miejscach, w których na wdychanie dymu papierosowego narażeni są niepalący.
Średnia bowiem jest to przyjemność, kiedy wchodzi się z całą rodziną do centrum handlowego, a tuż przed jego wejściem palący wydychają dym z papierosa wprost w twarz moją i moich dzieci, narażając nas na tzw. „bierne palenie”. Ma to w szczególności miejsce przed Centrum Handlowym „Ogrody”, gdzie przy wietrznej pogodzie dym z papierosów czuć jest już w holu budynku. Natomiast każdy z wchodzących lub wychodzących, jak już wspomniałam, chce czy nie chce musi wdychać nie dla wszystkich przyjemną woń spalonego tytoniu.
Skoro potrafiono sobie poradzić jakoś z respektowaniem przepisów przez właścicieli lokali na Starym Mieście, gdzie co niektórym trudno sobie wyobrazić „piwo bez dymu z papierosa”, to dlaczego nie można sobie z tym poradzić przy galeriach handlowych? Zarówno właściciele czy zarządcy budynków, i jak i sami „palacze” nie widzą chyba w tym nic złego, że łamią przepisy prawne – jedni zezwalając w miejscu publicznym na takie praktyki, ustawiając popielniczki, a drudzy mając w głębokim poważaniu niepalących oraz, co wydaje się gorsze, dzieci. Wystarczy przecież zapewnić palącym odpowiednio przygotowane miejsca, tzw. palarnie izolujące dym z papierosów od miejsc publicznych lub inne rozwiązania, do najbardziej brutalnego, wprowadzenia całkowitego zakazu palenia papierosów na terenie obiektu.
Z tego miejsca chciałam Wam czytelnicy zadać dwa pytania (w szczególności tym niepalącym):
1. Jaki jest wasz stosunek do obecnych „palarni” przed wejściami do galerii handlowych?
2. Kto egzekwuje przepisy o zakazie palenia papierosów w miejscach, w których narażone na wdychanie dymu z papierosów są osoby niepalące oraz dzieci? Straż miejska? Policja? I jakie mają możliwości interwencji?