Od małego wmawiano mi, że uczciwość ludzka jest rzeczą bezcenną i gdy będę uczciwy, to kiedyś to do mnie wróci. Uczyli mnie rodzice, szkoła, a nawet ksiądz w kościele, gdy byłem jeszcze młodym ministrantem. Jednak rzeczywistość nie jest tak różowa jak ze wspomnień młodego chłopaka, zapatrzonego w piękne idee.
W święta, dokładniej w Wielką Niedzielę, stałem się ofiarą (a także sprawcą) przykrego incydentu. To, że w wielu domach alkohol jest nieodłącznym elementem świata i urasta do rangi celebracji, wiemy nie od dziś. U mnie w rodzinie, jak zwykle daliśmy się ponieść magii czasu, który razem dzieliliśmy przez chwil kilka. Jednak moja przygoda nie skończyła się jedynie na wizycie u najbliższych. Już tradycją stało się wyjście wraz ze znajomymi do któregoś z elbląskich pubów, by wspólnie uczcić święta w miłym towarzystwie. Grono przyjaciół i wiele ciekawych przygód (z których niejedna mogłaby posłużyć za temat artykułu) to standardowy komplet. Bezczelny czas jednak gonił, więc trzeba było wrócić do domu. Wsiadłem w taksówkę. Łóżko, miękka pościel i sen - mój organizm zasłużył na odpoczynek.
Obudziłem się rano i od razu zauważyłem brak telefonu. Najpierw musiałem nieco dojść do siebie. Następnie z lekkim podenerwowaniem zacząłem wydzwaniać po znajomych, by upewnić się, czy nie posiadają przypadkiem mojej „komórki”. Nikt nie miał. Zatem jedyne logiczne wytłumaczenie, które przyszło mi do głowy, to że zgubiłem telefon w taksówce. Telefon płaski, spodnie w kant z płytką kieszenią, to do siebie pasowało - niczym porucznik Columbo starałem się ustalić przyczyny tragedii. Znając markę samochodu, którym jechałem, mogłem podzwonić po korporacjach taksówkarskich, pytając o nocny kurs i zaginiony telefon. Nieco to potrwało, jednak skończyło się happy endem. Telefon się znalazł.
Pomyślałem o jakiejś nagrodzie za uczciwość dla taksówkarza. W portfelu po wczorajszej zabawie ostało się tylko pięćdziesiąt polskich złotych. Pomyślałem, że jest to satysfakcjonująca kwota na tzw. „znaleźne”. Jednak zupełnie inaczej myślał pan taksówkarz, stwierdzając: „Trochę mało jak za taki telefonik.” Przeprosiłem jednak i starałem się wytłumaczyć, że nie mam więcej pieniędzy przy sobie.
Nagle, jak w tanim thrillerze, poczułem lekki szantaż. Kierowca, trzymając pieniądze w rękach, nie oddał mi telefonu, a dodał jedynie: „Wiesz... mogłem się w ogóle nie przyznawać”. Wtedy pod wpływem szoku zaproponowałem wizytę w pobliskim bankomacie. Wypłaciłem dodatkowo kilka złotych. Zakończyłem wymianę. Telefon mój. Pieniądze jego. Myślałem, że tak zachowałby się każdy.
Minęło kilka dni i zacząłem się zastanawiać, czy aby nie dałem się nieco oszukać. I chyba tak. Moi znajomi stwierdzili, że jestem idiotą i nie powinienem płacić tyle za własny telefon. (Nie wymienię korporacji ani konkretnej taksówki, bo to mało ważne). Jedynym winnym w tej sytuacji jestem ja sam. Dałem komuś kilka złotych za dużo przez swoją naiwność. Po raz pierwszy idiotą stałem się już w momencie, kiedy nie sprawdziłem telefonu po wyjściu z taxi. Od kilku dni czuję się idiotą...
I jak do takiej etykiety można się przyzwyczaić, tak do myślenia o ludzkiej uczciwości nie mogę. Wciąż w mej chorej głowie pojawiają się nowe, dziwne pytania. Zastanawia mnie, czy gdyby telefon znalazła policja, też musiałbym płacić? Zastanawia mnie, czym jest dzisiaj uczciwość dla zwykłych ludzi? Czy jeśli znaleźliby jakąś „zgubę”, to czy byliby w stanie komuś bezinteresownie ją oddać? A może żyjemy w czasach, kiedy to człowiek znajduje np. portfel, wyciąga pieniądze, a całą resztę wyrzuca do śmieci i nikogo to nie rusza?
Chciałbym przestrzec ludzi przed takimi sytuacjami. Warto dbać o swoje rzeczy, żeby później nie znaleźć się w podobnej sytuacji, w jakiej byłem ja. Było, minęło. Nauczka na przyszłość. Kto w życiu choć raz nie był naiwny, niech pierwszy rzuci kamień...
Obudziłem się rano i od razu zauważyłem brak telefonu. Najpierw musiałem nieco dojść do siebie. Następnie z lekkim podenerwowaniem zacząłem wydzwaniać po znajomych, by upewnić się, czy nie posiadają przypadkiem mojej „komórki”. Nikt nie miał. Zatem jedyne logiczne wytłumaczenie, które przyszło mi do głowy, to że zgubiłem telefon w taksówce. Telefon płaski, spodnie w kant z płytką kieszenią, to do siebie pasowało - niczym porucznik Columbo starałem się ustalić przyczyny tragedii. Znając markę samochodu, którym jechałem, mogłem podzwonić po korporacjach taksówkarskich, pytając o nocny kurs i zaginiony telefon. Nieco to potrwało, jednak skończyło się happy endem. Telefon się znalazł.
Pomyślałem o jakiejś nagrodzie za uczciwość dla taksówkarza. W portfelu po wczorajszej zabawie ostało się tylko pięćdziesiąt polskich złotych. Pomyślałem, że jest to satysfakcjonująca kwota na tzw. „znaleźne”. Jednak zupełnie inaczej myślał pan taksówkarz, stwierdzając: „Trochę mało jak za taki telefonik.” Przeprosiłem jednak i starałem się wytłumaczyć, że nie mam więcej pieniędzy przy sobie.
Nagle, jak w tanim thrillerze, poczułem lekki szantaż. Kierowca, trzymając pieniądze w rękach, nie oddał mi telefonu, a dodał jedynie: „Wiesz... mogłem się w ogóle nie przyznawać”. Wtedy pod wpływem szoku zaproponowałem wizytę w pobliskim bankomacie. Wypłaciłem dodatkowo kilka złotych. Zakończyłem wymianę. Telefon mój. Pieniądze jego. Myślałem, że tak zachowałby się każdy.
Minęło kilka dni i zacząłem się zastanawiać, czy aby nie dałem się nieco oszukać. I chyba tak. Moi znajomi stwierdzili, że jestem idiotą i nie powinienem płacić tyle za własny telefon. (Nie wymienię korporacji ani konkretnej taksówki, bo to mało ważne). Jedynym winnym w tej sytuacji jestem ja sam. Dałem komuś kilka złotych za dużo przez swoją naiwność. Po raz pierwszy idiotą stałem się już w momencie, kiedy nie sprawdziłem telefonu po wyjściu z taxi. Od kilku dni czuję się idiotą...
I jak do takiej etykiety można się przyzwyczaić, tak do myślenia o ludzkiej uczciwości nie mogę. Wciąż w mej chorej głowie pojawiają się nowe, dziwne pytania. Zastanawia mnie, czy gdyby telefon znalazła policja, też musiałbym płacić? Zastanawia mnie, czym jest dzisiaj uczciwość dla zwykłych ludzi? Czy jeśli znaleźliby jakąś „zgubę”, to czy byliby w stanie komuś bezinteresownie ją oddać? A może żyjemy w czasach, kiedy to człowiek znajduje np. portfel, wyciąga pieniądze, a całą resztę wyrzuca do śmieci i nikogo to nie rusza?
Chciałbym przestrzec ludzi przed takimi sytuacjami. Warto dbać o swoje rzeczy, żeby później nie znaleźć się w podobnej sytuacji, w jakiej byłem ja. Było, minęło. Nauczka na przyszłość. Kto w życiu choć raz nie był naiwny, niech pierwszy rzuci kamień...