W ubiegłym tygodniu przeczytałem felieton nowo mianowanego dyrektora jednego z departamentów Urzędu Miejskiego o komunikacji między Urzędem, a mieszkańcami. Pan Rafał Gruchalski opisał wdrożoną w urzędzie ideę partycypacji społecznej.
Zgodnie z tym, jak mówią Amerykanie: wierz i sprawdzaj, zaangażowałem się osobiście i poszedłem do Urzędu Miejskiego sprawdzić, co to za licho ta partycypacja, a i Panu Dyrektorowi zrobiłem przysługę, bo będzie mógł odnotować moją wizytę w urzędowych statystykach.
W czeluściach urzędu, w biurze Rady Miejskiej, panuje idealny ład i porządek, wszystkie dokumenty są dostępne dla interesantów, tylko – jak śpiewał Ireneusz Dudek – „Oj nie tak panowie, nie tak”. Choć Dyrektor chwali się licznymi przykładami konsultacji z mieszkańcami i to, jak zaznacza, w godzinach popołudniowych, to pragnę przypomnieć, że minęła już pierwsza dekada XXI wieku. W Urzędzie Miejskim funkcjonuje elektroniczny obieg dokumentów, radni dostali laptopy, wiceprezydent jest wybitnym specjalistą IT, a ja, aby zdobyć podstawowe informacje, muszę w dwudziestostopniowym mrozie przemierzać oblodzone chodniki (to dobry temat dla Komisji Bezpieczeństwa RM).
Dyrektorze Gruchalski, ta Pana partycypacja, którą Pan wychwala, to takie partnerstwo publiczno-prawne z ubiegłego wieku! Udostępnienie w sieci dokumentów (projektów uchwał, protokołów z posiedzenia komisji, wyników imiennych głosowań), a także wprowadzenie możliwości interaktywnego komentowania i zadawania pytań, to nie jest żadna rewolucja. Takie rozwiązania już funkcjonują, może jeszcze nie są popularne w Polsce, ale jeśli nie zostaną wdrożone teraz – to kiedy?
Jak bardzo temat jest niezrozumiały, dał wyraz radny Paweł Nieczuja-Ostrowski, który w swoim felietonie rozgranicza „bezpieczne komentowanie decyzji w internecie w domowym zaciszu i rzeczywiste zmierzenie się z problemami”, zapominając, że to właśnie swobodny dostęp do informacji (w zaciszu domowym) buduje społeczeństwo informacyjne, a internet jest sprzymierzeńcem aktywności społecznej. 60 proc. społeczeństwa ma podłączenie do Internetu, a Pan o dobro publiczne chce dbać tylko podczas debat, chociażby i organizowanych w godzinach popołudniowych. Model partnerskiego współzarządzania wypracowany zostanie, jak Pan pisze, w „dłuższym procesie”. Zapewne tuż przed następnymi wyborami!
W czeluściach urzędu, w biurze Rady Miejskiej, panuje idealny ład i porządek, wszystkie dokumenty są dostępne dla interesantów, tylko – jak śpiewał Ireneusz Dudek – „Oj nie tak panowie, nie tak”. Choć Dyrektor chwali się licznymi przykładami konsultacji z mieszkańcami i to, jak zaznacza, w godzinach popołudniowych, to pragnę przypomnieć, że minęła już pierwsza dekada XXI wieku. W Urzędzie Miejskim funkcjonuje elektroniczny obieg dokumentów, radni dostali laptopy, wiceprezydent jest wybitnym specjalistą IT, a ja, aby zdobyć podstawowe informacje, muszę w dwudziestostopniowym mrozie przemierzać oblodzone chodniki (to dobry temat dla Komisji Bezpieczeństwa RM).
Dyrektorze Gruchalski, ta Pana partycypacja, którą Pan wychwala, to takie partnerstwo publiczno-prawne z ubiegłego wieku! Udostępnienie w sieci dokumentów (projektów uchwał, protokołów z posiedzenia komisji, wyników imiennych głosowań), a także wprowadzenie możliwości interaktywnego komentowania i zadawania pytań, to nie jest żadna rewolucja. Takie rozwiązania już funkcjonują, może jeszcze nie są popularne w Polsce, ale jeśli nie zostaną wdrożone teraz – to kiedy?
Jak bardzo temat jest niezrozumiały, dał wyraz radny Paweł Nieczuja-Ostrowski, który w swoim felietonie rozgranicza „bezpieczne komentowanie decyzji w internecie w domowym zaciszu i rzeczywiste zmierzenie się z problemami”, zapominając, że to właśnie swobodny dostęp do informacji (w zaciszu domowym) buduje społeczeństwo informacyjne, a internet jest sprzymierzeńcem aktywności społecznej. 60 proc. społeczeństwa ma podłączenie do Internetu, a Pan o dobro publiczne chce dbać tylko podczas debat, chociażby i organizowanych w godzinach popołudniowych. Model partnerskiego współzarządzania wypracowany zostanie, jak Pan pisze, w „dłuższym procesie”. Zapewne tuż przed następnymi wyborami!