- Jeśli w takim tempie jest naprawiany stadion tartanowy przy ul. Saperów, to strach pomyśleć, ile zajmie naprawa szlaku w Bażantarni, zniszczonego przez ostatnią powódź – pisze jeden z naszych Czytelników.
Zimą 2016/2017 na stadionie tartanowym w miasteczku szkolnym przy ulicy Saperów miała miejsce awaria. Woda dostała się między nawierzchnię tartanową a wylewkę. Na efekty nie trzeba było długo czekać , przyszedł mróz i zrobił swoje. W konsekwencji na jednym z łuków tartan się podniósł i na pierwszych trzech torach nie nadawał się do biegania.
Minęła zima, potem wiosna, lato w pełni i nagle jak grom z jasnego nieba na portElu 31.07.2017 r. ukazuje się artykuł ,,Po wakacjach bieżnia będzie jak nowa”. W moim mniemaniu szok i niedowierzanie po dziewięciu miesiącach nagle ktoś zauważył, że obiekt sportowy jest uszkodzony i gwarantuje naprawę.
Zaznaczyć trzeba, że Elbląg jest jedynym znanym mi tak dużym miastem, które nie posiada pełnowymiarowego 400-metrowego stadionu lekkoatletycznego . Mają go za to takie „metropolie” jak Pasłęk, Malbork, Lidzbark Warmiński, Sztum oraz Stare Pole. My nie potrafimy zadbać o stadion 330-metrowy , a co dopiero o 400-metrowy.
Żadna z poprzednich władz nawet nie podjęła tematu budowy takiego obiektu. Ktoś zapyta, czy jest taki w ogóle potrzebny? Odpowiedź można znaleźć w godzinach popołudniowych i wieczornych odwiedzając stadion na Saperów, by przekonać się, ilu elblążan oddaje się pasji biegania.
Mamy już prawie październik i stadion nadal nie nadaje się do pełnego użytkowania. Jeśli w takim tempie naprawia się w naszym mieście obiekty sportowe , to strach pomyśleć, ile czasu zajmie naprawa trasy czerwonego szlaku w Bażantarni, który masowo okupywany jest przez żądnych ruchu elblążan.
Żeby dolać jeszcze oliwy do ognia w sprawie stadionu, na żart zakrawa to, że elbląskie szkoły pod koniec roku szkolnego 2015/2016 musiały udać się do pobliskiego Pasłęka, by tam rozegrać zawody lekkoatletyczne.
Po raz kolejny życie pokazuje, że jednak to mały może więcej.
Minęła zima, potem wiosna, lato w pełni i nagle jak grom z jasnego nieba na portElu 31.07.2017 r. ukazuje się artykuł ,,Po wakacjach bieżnia będzie jak nowa”. W moim mniemaniu szok i niedowierzanie po dziewięciu miesiącach nagle ktoś zauważył, że obiekt sportowy jest uszkodzony i gwarantuje naprawę.
Zaznaczyć trzeba, że Elbląg jest jedynym znanym mi tak dużym miastem, które nie posiada pełnowymiarowego 400-metrowego stadionu lekkoatletycznego . Mają go za to takie „metropolie” jak Pasłęk, Malbork, Lidzbark Warmiński, Sztum oraz Stare Pole. My nie potrafimy zadbać o stadion 330-metrowy , a co dopiero o 400-metrowy.
Żadna z poprzednich władz nawet nie podjęła tematu budowy takiego obiektu. Ktoś zapyta, czy jest taki w ogóle potrzebny? Odpowiedź można znaleźć w godzinach popołudniowych i wieczornych odwiedzając stadion na Saperów, by przekonać się, ilu elblążan oddaje się pasji biegania.
Mamy już prawie październik i stadion nadal nie nadaje się do pełnego użytkowania. Jeśli w takim tempie naprawia się w naszym mieście obiekty sportowe , to strach pomyśleć, ile czasu zajmie naprawa trasy czerwonego szlaku w Bażantarni, który masowo okupywany jest przez żądnych ruchu elblążan.
Żeby dolać jeszcze oliwy do ognia w sprawie stadionu, na żart zakrawa to, że elbląskie szkoły pod koniec roku szkolnego 2015/2016 musiały udać się do pobliskiego Pasłęka, by tam rozegrać zawody lekkoatletyczne.
Po raz kolejny życie pokazuje, że jednak to mały może więcej.
(imię i nazwisko Czytelnika do wiadomości redakcji)