W spotkaniu 6. kolejki I ligi elbląska Olimpia pokonała na własnym boisku Polonię Bytom 2:1 (2:0). To pierwsza wygrana żółto-biało-niebieskich po powrocie na zaplecze ekstraklasy. Bramki dla zespołu Grzegorza Wesołowskiego zdobyli Marcin Pacan z rzutu karnego i Bartosz Iwan. Zobacz zdjęcia z meczu.
Zapoznaj się z tekstową relacją z meczu Olimpia Elbląg - Polonia Bytom
Żar z nieba, pustki na stadionie
W sobotnie popołudnie Elbląg był najcieplejszym miastem w Polsce. Jeden z nielicznych słonecznych dni kończących się wakacji na pewno wpłynął na mizerną frekwencję podczas inauguracji pierwszej ligi na elbląskim stadionie. Drugą kwestią, o której głośno rozprawiali kibice były wprowadzane właśnie karty kibica i ceny biletów. Zdaniem większości interlokutorów – zbyt wysokie ceny biletów. Wszystkie te czynniki sprawiły, że na meczu nie było nawet tysiąca widzów, co należy uznać za bardzo kiepski jak na elbląskie warunki i oczekiwania.
Zwycięzców się nie sądzi
Ci, którzy jednak zdecydowali się wyrobić kartę, kupić bilet i przyjść na Agrykola 8, nie mogli żałować. Obejrzeli ciekawy, zacięty pojedynek i pierwsze zwycięstwo żółto-biało-niebieskich w rozgrywkach. Zwycięstwo, które pozwoliło Olimpii wydostać się ze strefy spadkowej.
Mecz ułożył się po myśli Olimpii, która już w 6. minucie objęła prowadzenie. W polu karnym Polonii Marcin Dziewulski sfaulował Mateusza Zaniewskiego, a pewnym egzekutorem jedenastki był kapitan Marcin Pacan, który nie dał szans Jurajowi Balażowi. Goście po straconej bramce żwawo ruszyli do ataku, osiągnęli dość wyraźną przewagę w polu, częściej byli w posiadaniu piłki, ale dobrze funkcjonowała obrona Olimpii, z jej najpewniejszym punktem Pacanem, który wygrywał większość pojedynków główkowych i wprowadzał spokój w poczynania defensywy. Polonia grała, wymieniała niezliczoną ilość podań, ale nie potrafiła sforsować zasieków Olimpii. Nie stwarzała tym samym sytuacji bramkowych. Elblążanie ograniczali się zabezpieczenia tyłów i czyhali na okazje do kontr. Kilka razy przedarli się pod pole karne Polonii, ale również nie potrafili przechytrzyć rywali. Kiedy wydawało się, że na przerwę obie drużyny zejdą przy skromnym, jednobramkowym prowadzeniu Olimpii, padł drugi gol dla gospodarzy zdobyty przez Bartosza Iwana. W przeciągu niespełna dwóch minut żółto-biało-niebiescy przeprowadzili trzy groźne akcje, w których za każdym razem głównym aktorem był Iwan. Najpierw zmarnował okazję po podaniu Kołodziejskiego, kiedy nie trafił z sześciu metrów głową w sytuacji sam na sam z Balażem. Chwilę później Olimpia wyszła z kontrą trzech na jednego, ale Iwan źle podał przed polem karnym i obrońca Polonii zdołał wybić piłkę na rzut rożny. Właśnie po tym stałym fragmencie pomocnik Olimpii zrehabilitował się za wcześniejsze nieudane zagrania i już w doliczonym czasie gry do pierwszej połowy, umieścił piłkę w siatce. Tak zwany gol do szatni wprawił w bardzo dobry nastrój kibiców, którzy w przerwie na wszelkie możliwe sposoby próbowali się schłodzić w ten upalny dzień.
Gol Polonii, nerwowa końcówka
Druga część meczu zdecydowanie różniła się od pierwszej odsłony. Tę różnicę spowodowała postawa olimpijczyków, którzy w drugiej części zagrali zdecydowanie lepiej, niż w pierwszych czterdziestu pięciu minutach. Paradoksalnie nie przełożyło się to na kolejne trafienia dla gospodarzy, co więcej do siatki trafili goście. Uczynił to na pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry Jakub Świerczok, który pokonał Krzysztofa Stodołę uderzeniem z rzutu wolnego z okolicy 25 metra. Piłka po drodze skozłowała i pomimo rozpaczliwej interwencji golkipera wpadła tuż przy słupku do bramki. Wcześniej obie drużyny miały okazję na bramki, ale zawodziła skuteczność po obu stronach. Nie brakowało walki i zaangażowania, momentami na boisku było ostro i twardo, nie do końca fair. Przekonał się o tym boleśnie pomocnik Olimpii Adam Banasiak, który przebywał na placu gry tylko pół godziny (zmienił w drugiej połowie Bartosza Iwana – przyp. red.) i musiał opuścić plac gry z uwagi na uraz. Niewykluczone, że popularnego „Banana” czeka dłuższa przerwa w grze, bo znów kontuzjowana jest kończyna, która ucierpiała podczas meczu w Płocku z Wisłą (wtedy Banasiak również przedwcześnie opuścił plac gry). Sędzia starał się studzić zapał zawodników, nie obeszło się bez czerwonych kartek. Najpierw z boiska wyleciał za drugą żółtą kapitan Polonii Dziewulski, a po trzech minutach stoper Olimpii Marcin Staniek. Wydaje się, że w tym przypadku arbiter nieco się „zagotował”, co biorąc pod uwagę temperaturę towarzyszącą pojedynkowi, nie było w sobotę specjalnie trudne. Staniek bez wątpienia faulował, ale w środkowym sektorze boiska, w niegroźnej sytuacji i gracz z Bytomia w zasadzie nie ucierpiał. Siły szybko się wyrównały, elblążanie nie zasmakowali handicapu polegającego na grze w przewadze do końcowego gwizdka.
Wściekły Fornalak
Polonia walczyła ambitnie o odwrócenie losów meczu. Skierowała nawet piłkę do siatki, ale Daniel Tanżyna był w momencie oddawania strzału na pozycji spalonej i sędzia słusznie gola nie uznał. W doliczonym czasie gry jeden z nielicznych błędów Pacana o mało nie skończył się drugim golem dla Polonii. Obrońca Olimpii zamiast wybić piłkę głową, postanowił opanować ją w polu karnym. Jego zamiar odgadł Krzysztof Michalak, który wyprzedził Pacana i zdołał oddać strzał z ostrego kąta. Zmierzająca do siatki piłka minęła interweniującego Stodołę, ale tuż sprzed linii bramkowej wybił ją Paweł Wojciechowski. Tym samym uratował Olimpię od straty bramki i spowodował, że Elbląg może cieszyć się z pierwszego kompletu punktów w pierwszej lidze. Niewykorzystana sytuacja w samej końcówce meczu bardzo poirytowała sztab szkoleniowy Polonii. Ciśnienia nie wytrzymał m.in. opiekun bytomian Dariusz Fornalak, który na pomeczowej konferencji odmówił komentarza do meczu. Stwierdził jedynie, że gościom należał się rzut karny przy akcji Michalaka w doliczonym czasie gry, a o zwycięstwie Olimpii zadecydowała postawa arbitra, który zdaniem Fornalaka, wypaczył swoimi decyzjami końcowy wynik.
Olimpia Elbląg – Polonia Bytom 2:1 (2:0)
1:0 – Marcin Pacan (6., k.), 2:0 – Bartosz Iwan (45.+2), 2:1 – Jakub Świerczok (85.)
Olimpia: Krzysztof Stodoła – Sławomir Szary, Marcin Pacan, Marcin Staniek, Paweł Wojciechowski, Łukasz Zaniewski, Andrzej Matwijów, Robert Sierant (61. Lubomir Lubenow), Krzysztof Kaczmarczyk, Mateusz Kołodziejski, Bartosz Iwan (55. Adam Banasiak, 85. Mykoła Dremluk)
Polonia: Juraj Balaż – Adrian Chomiuk, Daniel Tanżyna, Paweł Gamla, Krzysztof Michalski, Adrian Pietrowski, Marcin Dziewulski, Maksym Pokotyliuk (46. Paweł Alancewicz), Piotr Kornacki (67. Daniel Mąka), Jakub Świerczok, Robert Wojsyk (73. Dariusz Góral)
Żółte kartki: Sierant, Kaczmarczyk, Iwan, Banasiak (Olimpia) – Dziewulski, Alancewicz (Polonia)
Czerwone kartki: Staniek (Olimpia, 63.) – Dziewulski (Polonia, 60., z gradacji kar)
Sędziował: Marek Karkut (Warszawa)
Widzów: ok. 900 (w tym 135 kibiców gości)
Komplet wyników 6. kolejki I ligi w sezonie 2011/12: Olimpia Elbląg – Polonia Bytom 2:1, Sandecja Nowy Sącz – Warta Poznań 0:3, Ruch Radzionków – Wisła Płock 1:0, Dolcan Ząbki – GKS Katowice 0:0, Olimpia Grudziądz – Arka Gdynia 0:0, Flota Świnoujście – Zawisza Bydgoszcz 1:2, KS Polkowice – Piast Gliwice 0:2, Kolejarz Stróże – Górnik Łęczna 1:2, Nieciecza – Pogoń Szczecin 1:1.
Zobacz tabelę I ligi.
Trenerzy po meczu powiedzieli:
Żar z nieba, pustki na stadionie
W sobotnie popołudnie Elbląg był najcieplejszym miastem w Polsce. Jeden z nielicznych słonecznych dni kończących się wakacji na pewno wpłynął na mizerną frekwencję podczas inauguracji pierwszej ligi na elbląskim stadionie. Drugą kwestią, o której głośno rozprawiali kibice były wprowadzane właśnie karty kibica i ceny biletów. Zdaniem większości interlokutorów – zbyt wysokie ceny biletów. Wszystkie te czynniki sprawiły, że na meczu nie było nawet tysiąca widzów, co należy uznać za bardzo kiepski jak na elbląskie warunki i oczekiwania.
Zwycięzców się nie sądzi
Ci, którzy jednak zdecydowali się wyrobić kartę, kupić bilet i przyjść na Agrykola 8, nie mogli żałować. Obejrzeli ciekawy, zacięty pojedynek i pierwsze zwycięstwo żółto-biało-niebieskich w rozgrywkach. Zwycięstwo, które pozwoliło Olimpii wydostać się ze strefy spadkowej.
Mecz ułożył się po myśli Olimpii, która już w 6. minucie objęła prowadzenie. W polu karnym Polonii Marcin Dziewulski sfaulował Mateusza Zaniewskiego, a pewnym egzekutorem jedenastki był kapitan Marcin Pacan, który nie dał szans Jurajowi Balażowi. Goście po straconej bramce żwawo ruszyli do ataku, osiągnęli dość wyraźną przewagę w polu, częściej byli w posiadaniu piłki, ale dobrze funkcjonowała obrona Olimpii, z jej najpewniejszym punktem Pacanem, który wygrywał większość pojedynków główkowych i wprowadzał spokój w poczynania defensywy. Polonia grała, wymieniała niezliczoną ilość podań, ale nie potrafiła sforsować zasieków Olimpii. Nie stwarzała tym samym sytuacji bramkowych. Elblążanie ograniczali się zabezpieczenia tyłów i czyhali na okazje do kontr. Kilka razy przedarli się pod pole karne Polonii, ale również nie potrafili przechytrzyć rywali. Kiedy wydawało się, że na przerwę obie drużyny zejdą przy skromnym, jednobramkowym prowadzeniu Olimpii, padł drugi gol dla gospodarzy zdobyty przez Bartosza Iwana. W przeciągu niespełna dwóch minut żółto-biało-niebiescy przeprowadzili trzy groźne akcje, w których za każdym razem głównym aktorem był Iwan. Najpierw zmarnował okazję po podaniu Kołodziejskiego, kiedy nie trafił z sześciu metrów głową w sytuacji sam na sam z Balażem. Chwilę później Olimpia wyszła z kontrą trzech na jednego, ale Iwan źle podał przed polem karnym i obrońca Polonii zdołał wybić piłkę na rzut rożny. Właśnie po tym stałym fragmencie pomocnik Olimpii zrehabilitował się za wcześniejsze nieudane zagrania i już w doliczonym czasie gry do pierwszej połowy, umieścił piłkę w siatce. Tak zwany gol do szatni wprawił w bardzo dobry nastrój kibiców, którzy w przerwie na wszelkie możliwe sposoby próbowali się schłodzić w ten upalny dzień.
Gol Polonii, nerwowa końcówka
Druga część meczu zdecydowanie różniła się od pierwszej odsłony. Tę różnicę spowodowała postawa olimpijczyków, którzy w drugiej części zagrali zdecydowanie lepiej, niż w pierwszych czterdziestu pięciu minutach. Paradoksalnie nie przełożyło się to na kolejne trafienia dla gospodarzy, co więcej do siatki trafili goście. Uczynił to na pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry Jakub Świerczok, który pokonał Krzysztofa Stodołę uderzeniem z rzutu wolnego z okolicy 25 metra. Piłka po drodze skozłowała i pomimo rozpaczliwej interwencji golkipera wpadła tuż przy słupku do bramki. Wcześniej obie drużyny miały okazję na bramki, ale zawodziła skuteczność po obu stronach. Nie brakowało walki i zaangażowania, momentami na boisku było ostro i twardo, nie do końca fair. Przekonał się o tym boleśnie pomocnik Olimpii Adam Banasiak, który przebywał na placu gry tylko pół godziny (zmienił w drugiej połowie Bartosza Iwana – przyp. red.) i musiał opuścić plac gry z uwagi na uraz. Niewykluczone, że popularnego „Banana” czeka dłuższa przerwa w grze, bo znów kontuzjowana jest kończyna, która ucierpiała podczas meczu w Płocku z Wisłą (wtedy Banasiak również przedwcześnie opuścił plac gry). Sędzia starał się studzić zapał zawodników, nie obeszło się bez czerwonych kartek. Najpierw z boiska wyleciał za drugą żółtą kapitan Polonii Dziewulski, a po trzech minutach stoper Olimpii Marcin Staniek. Wydaje się, że w tym przypadku arbiter nieco się „zagotował”, co biorąc pod uwagę temperaturę towarzyszącą pojedynkowi, nie było w sobotę specjalnie trudne. Staniek bez wątpienia faulował, ale w środkowym sektorze boiska, w niegroźnej sytuacji i gracz z Bytomia w zasadzie nie ucierpiał. Siły szybko się wyrównały, elblążanie nie zasmakowali handicapu polegającego na grze w przewadze do końcowego gwizdka.
Wściekły Fornalak
Polonia walczyła ambitnie o odwrócenie losów meczu. Skierowała nawet piłkę do siatki, ale Daniel Tanżyna był w momencie oddawania strzału na pozycji spalonej i sędzia słusznie gola nie uznał. W doliczonym czasie gry jeden z nielicznych błędów Pacana o mało nie skończył się drugim golem dla Polonii. Obrońca Olimpii zamiast wybić piłkę głową, postanowił opanować ją w polu karnym. Jego zamiar odgadł Krzysztof Michalak, który wyprzedził Pacana i zdołał oddać strzał z ostrego kąta. Zmierzająca do siatki piłka minęła interweniującego Stodołę, ale tuż sprzed linii bramkowej wybił ją Paweł Wojciechowski. Tym samym uratował Olimpię od straty bramki i spowodował, że Elbląg może cieszyć się z pierwszego kompletu punktów w pierwszej lidze. Niewykorzystana sytuacja w samej końcówce meczu bardzo poirytowała sztab szkoleniowy Polonii. Ciśnienia nie wytrzymał m.in. opiekun bytomian Dariusz Fornalak, który na pomeczowej konferencji odmówił komentarza do meczu. Stwierdził jedynie, że gościom należał się rzut karny przy akcji Michalaka w doliczonym czasie gry, a o zwycięstwie Olimpii zadecydowała postawa arbitra, który zdaniem Fornalaka, wypaczył swoimi decyzjami końcowy wynik.
Olimpia Elbląg – Polonia Bytom 2:1 (2:0)
1:0 – Marcin Pacan (6., k.), 2:0 – Bartosz Iwan (45.+2), 2:1 – Jakub Świerczok (85.)
Olimpia: Krzysztof Stodoła – Sławomir Szary, Marcin Pacan, Marcin Staniek, Paweł Wojciechowski, Łukasz Zaniewski, Andrzej Matwijów, Robert Sierant (61. Lubomir Lubenow), Krzysztof Kaczmarczyk, Mateusz Kołodziejski, Bartosz Iwan (55. Adam Banasiak, 85. Mykoła Dremluk)
Polonia: Juraj Balaż – Adrian Chomiuk, Daniel Tanżyna, Paweł Gamla, Krzysztof Michalski, Adrian Pietrowski, Marcin Dziewulski, Maksym Pokotyliuk (46. Paweł Alancewicz), Piotr Kornacki (67. Daniel Mąka), Jakub Świerczok, Robert Wojsyk (73. Dariusz Góral)
Żółte kartki: Sierant, Kaczmarczyk, Iwan, Banasiak (Olimpia) – Dziewulski, Alancewicz (Polonia)
Czerwone kartki: Staniek (Olimpia, 63.) – Dziewulski (Polonia, 60., z gradacji kar)
Sędziował: Marek Karkut (Warszawa)
Widzów: ok. 900 (w tym 135 kibiców gości)
Komplet wyników 6. kolejki I ligi w sezonie 2011/12: Olimpia Elbląg – Polonia Bytom 2:1, Sandecja Nowy Sącz – Warta Poznań 0:3, Ruch Radzionków – Wisła Płock 1:0, Dolcan Ząbki – GKS Katowice 0:0, Olimpia Grudziądz – Arka Gdynia 0:0, Flota Świnoujście – Zawisza Bydgoszcz 1:2, KS Polkowice – Piast Gliwice 0:2, Kolejarz Stróże – Górnik Łęczna 1:2, Nieciecza – Pogoń Szczecin 1:1.
Zobacz tabelę I ligi.
Trenerzy po meczu powiedzieli:
OK