Wiem, że 50 zł w tych czasach to dla niektórych duże pieniądze, jednak jeśli postawić na szali nasze życie, czy to dużo? A mianowicie, 50 zł to koszt czujnika czadu. Właśnie jeden z nich uratował życie mi i mojej rodzinie.
Zawsze tłumaczyłam sobie: nie jest mi on potrzebny, szkoda pieniędzy. I z pewnością nas to nie spotka. Jednak kiedy coraz częściej słyszałam o zatruciach czadem w Elblągu, postanowiłam zakupić taki czujnik. Mam go już ponad 4 lata i sądziłam, że zmarnowałam tylko bez sensu kilkadziesiąt złotych... Aż do wczorajszego dnia, kiedy zaczął bić na alarm.
Z początku nie wiedziałam, co się dzieje, nigdy wcześniej nie słyszałam tego dźwięku (przyznam się, że zapomniałam o czujniku), jednak po zlokalizowaniu urządzenia bez namysłu zadzwoniłam pod 112. Powiedziałam, jaki mam problem i że nigdy wcześniej coś takiego mi się nie zdarzyło. Pani dyspozytorka bez chwili wahania wysłała straż pożarną, która przybyła na miejsce bardzo szybko (za co jestem wdzięczna). Po uruchomieniu swojego sprzętu dokonano pomiaru. Pan strażak po sekundzie oznajmił: „Bardzo wysokie stężenie tlenku węgla! Proszę opuścić pomieszczenie”.
Wezwano karetkę, która zabrała nas na badania do szpitala. Mimo tak szybkiej interwencji – od momentu, gdy usłyszałam alarm czujnika do końca akcji przebywaliśmy w mieszkaniu jakieś 30 minut – u moich dzieci we krwi już wykryto ślady tlenku węgla, całe szczęście, w ilościach nieszkodliwych dla organizmu. Ale co by było, gdyby nie czujnik czadu? Gdybyśmy nieświadomi zagrożenia poszli spać? Nie chcę o tym myśleć!
Ja i moja rodzina razem przywitaliśmy dziś nowy dzień! Jeśli zależy Wam na rodzinie, zainwestuj w bezpieczeństwo, to koszt 50 zł, a ratuje życie! Nam uratowało!
Z początku nie wiedziałam, co się dzieje, nigdy wcześniej nie słyszałam tego dźwięku (przyznam się, że zapomniałam o czujniku), jednak po zlokalizowaniu urządzenia bez namysłu zadzwoniłam pod 112. Powiedziałam, jaki mam problem i że nigdy wcześniej coś takiego mi się nie zdarzyło. Pani dyspozytorka bez chwili wahania wysłała straż pożarną, która przybyła na miejsce bardzo szybko (za co jestem wdzięczna). Po uruchomieniu swojego sprzętu dokonano pomiaru. Pan strażak po sekundzie oznajmił: „Bardzo wysokie stężenie tlenku węgla! Proszę opuścić pomieszczenie”.
Wezwano karetkę, która zabrała nas na badania do szpitala. Mimo tak szybkiej interwencji – od momentu, gdy usłyszałam alarm czujnika do końca akcji przebywaliśmy w mieszkaniu jakieś 30 minut – u moich dzieci we krwi już wykryto ślady tlenku węgla, całe szczęście, w ilościach nieszkodliwych dla organizmu. Ale co by było, gdyby nie czujnik czadu? Gdybyśmy nieświadomi zagrożenia poszli spać? Nie chcę o tym myśleć!
Ja i moja rodzina razem przywitaliśmy dziś nowy dzień! Jeśli zależy Wam na rodzinie, zainwestuj w bezpieczeństwo, to koszt 50 zł, a ratuje życie! Nam uratowało!