Kobieta siedziała w fotelu. Miała liczne rany tłuczone na twarzy, spuchniętą powiekę, posiniaczone ciało. Wstępnie przyjąłem, że przyczyną śmierci mógł być uraz głowy odniesiony w wyniku pobicia. Tak zeznał lekarz, który stwierdził zgon Janiny H. Tego samego zdania jest biegły patolog. Natomiast oskarżony o pobicie konkubiny Jan G. nadal utrzymuje, że przewróciła się ona w łazience i stąd te obrażenia.
57-letni Jan G. został oskarżony o znęcanie się nad swoją konkubiną oraz o jej pobicie, w wyniku którego kobieta zmarła [30 kwietnia 2009 r. – red.]. Mężczyzna najpierw przyznał się do winy i poprosił sąd o możliwość dobrowolnego poddania się karze więzienia. Jednak po odczytaniu jego zeznań z wcześniejszego postępowania, zmienił zdanie. Teraz twierdzi, że jest niewinny. - Nigdy jej nie uderzyłem, no, raz, wtedy w kwietniu, ale to i tak tylko ręką na odlew. Jak wychodziłem rano do pracy to ona żyła – przekonywał sąd podczas pierwszej rozprawy w grudniu ubiegłego roku.
Dziś (15 lutego) w sądzie wypowiadali się biegli lekarze z zakresu medycyny sądowej oraz psychiatrii.
- Kobieta miała liczne sińce na głowie i twarzy, obrzęk powieki, spuchniętą wargę. Miała też krwiaka po prawej stronie mózgu, który powodował uciśnięcie tkanki mózgowej, stwierdziłem też obrzęk mózgu – mówił Zygmunt Gidzgier, lekarz z Olsztyna, który przeprowadził sekcję zwłok Janiny H. – Przyczyną zgonu były rozległe obrażenia wewnątrzczaszkowe. Powstały one na kilka, może kilkanaście godzin wcześniej w skutek działania narzędziem twardym, tępym o małej powierzchni, jak pięść godząca wielokrotnie z dużą lub niezbyt dużą siłą. Charakter obrażeń i ich lokalizacja przemawiają jednoznacznie za działaniem tzw. obcej ręki.
Biegły przyznał też, że kobieta miała inne obrażenia na ciele, które były starsze i już się goiły. Te jednak nie miały wpływu na jej śmierć.
Sędzia Elżbieta Kosecka-Sobczak chciała wiedzieć, czy jeśli pomoc medyczna nadeszłaby szybko, Janina H. miała szansę na przeżycie?
- Najczęściej osoby z takimi obrażeniami nie przeżywają – stwierdził biegły patolog. – Już pojedynczy uraz zadany w głowę może spowodować śmierć. A tu była taka mnogość urazów, a co za tym idzie obrażeń, że śmierć była wręcz nieunikniona.
Biegły przyznał, że kobieta po doznanych urazach głowy mogła się samodzielnie przemieszczać przez pewien czas, aż do utraty przytomności. – To charakterystyczne dla krwiaka śródczaszkowego – dodał.
Oskarżony Jan G. twierdzi, że jego konkubina chorowała na cukrzycę i często się przewracała. Wieczorem się pokłócili, a nad ranem miał zauważyć w łazience urwaną słuchawkę prysznicową oraz wodę na podłodze. Twierdził, że Janina na pewno znowu się tam przewracała i uderzyła o wannę.
- Opis powstałych obrażeń w wyniku upadku podany przez oskarżonego nie odpowiada ilości śladów stwierdzonych na ciele kobiety w czasie sekcji – odpowiadał biegły. – Uderzenie o wannę, cóż, byłyby to wówczas rany tłuczone, a nawet złamanie pokrywy czaszki. Nie sądzę, że obrażenia ujawnione u Janiny H. powstały w ten sposób. Wyjaśnienia oskarżonego a te obrażenia pozostają w dużej dysproporcji.
Tego samego zdania jest lekarz, który stwierdził zgon Janiny H.
- Było po godz. 22. Kobieta siedziała w fotelu – mówił dziś w sądzie lekarz Krzysztof Paluszkiewicz. – Miała liczne rany tłuczone na twarzy, spuchnięte oko, sińce na nogach. Miała plamy opadowe, wystąpiło stężenie pośmiertne. Nie żyła od około 8 godzin. Wstępnie przyjąłem, że przyczyną śmierci mógł być uraz głowy powstały w wyniku pobicia. Raczej jest to niemożliwe, by do takich obrażeń doszło w wyniku samoistnego przewrócenia się pokrzywdzonej – dodał lekarz.
W sądzie wypowiedziały się dziś także biegłe z zakresu psychiatrii.
- Naszym zdaniem oskarżony ma zaburzenia osobowości, ale nie jest to choroba psychiczna – mówiła lek. Bożena Piaścik-Zambrowska. – Nie jest upośledzony umysłowo. Nasze badanie wykazało u niego niewykształconą uczuciowość wyższą i bezkrytycyzm. Oskarżony nadużywa alkoholu w sposób szkodliwy – kontynuowała biegła. - Jednak nie miał on żadnego wpływu na jego zachowanie podczas zdarzenia. Logicznie i zbornie odpowiadał na pytania. Relacjonował też przebieg zdarzenia dość dokładnie – kto wchodził do mieszkania, kto z niego wychodził, która była godzina. Stwierdził, że teraz śpi spokojnie, ma dobry apetyt, bo wie, że jest niewinny.
Zobacz też
Awantury, wyzwiska i limo pod okiem
Dramat bez świadków
Dziś (15 lutego) w sądzie wypowiadali się biegli lekarze z zakresu medycyny sądowej oraz psychiatrii.
- Kobieta miała liczne sińce na głowie i twarzy, obrzęk powieki, spuchniętą wargę. Miała też krwiaka po prawej stronie mózgu, który powodował uciśnięcie tkanki mózgowej, stwierdziłem też obrzęk mózgu – mówił Zygmunt Gidzgier, lekarz z Olsztyna, który przeprowadził sekcję zwłok Janiny H. – Przyczyną zgonu były rozległe obrażenia wewnątrzczaszkowe. Powstały one na kilka, może kilkanaście godzin wcześniej w skutek działania narzędziem twardym, tępym o małej powierzchni, jak pięść godząca wielokrotnie z dużą lub niezbyt dużą siłą. Charakter obrażeń i ich lokalizacja przemawiają jednoznacznie za działaniem tzw. obcej ręki.
Biegły przyznał też, że kobieta miała inne obrażenia na ciele, które były starsze i już się goiły. Te jednak nie miały wpływu na jej śmierć.
Sędzia Elżbieta Kosecka-Sobczak chciała wiedzieć, czy jeśli pomoc medyczna nadeszłaby szybko, Janina H. miała szansę na przeżycie?
- Najczęściej osoby z takimi obrażeniami nie przeżywają – stwierdził biegły patolog. – Już pojedynczy uraz zadany w głowę może spowodować śmierć. A tu była taka mnogość urazów, a co za tym idzie obrażeń, że śmierć była wręcz nieunikniona.
Biegły przyznał, że kobieta po doznanych urazach głowy mogła się samodzielnie przemieszczać przez pewien czas, aż do utraty przytomności. – To charakterystyczne dla krwiaka śródczaszkowego – dodał.
Oskarżony Jan G. twierdzi, że jego konkubina chorowała na cukrzycę i często się przewracała. Wieczorem się pokłócili, a nad ranem miał zauważyć w łazience urwaną słuchawkę prysznicową oraz wodę na podłodze. Twierdził, że Janina na pewno znowu się tam przewracała i uderzyła o wannę.
- Opis powstałych obrażeń w wyniku upadku podany przez oskarżonego nie odpowiada ilości śladów stwierdzonych na ciele kobiety w czasie sekcji – odpowiadał biegły. – Uderzenie o wannę, cóż, byłyby to wówczas rany tłuczone, a nawet złamanie pokrywy czaszki. Nie sądzę, że obrażenia ujawnione u Janiny H. powstały w ten sposób. Wyjaśnienia oskarżonego a te obrażenia pozostają w dużej dysproporcji.
Tego samego zdania jest lekarz, który stwierdził zgon Janiny H.
- Było po godz. 22. Kobieta siedziała w fotelu – mówił dziś w sądzie lekarz Krzysztof Paluszkiewicz. – Miała liczne rany tłuczone na twarzy, spuchnięte oko, sińce na nogach. Miała plamy opadowe, wystąpiło stężenie pośmiertne. Nie żyła od około 8 godzin. Wstępnie przyjąłem, że przyczyną śmierci mógł być uraz głowy powstały w wyniku pobicia. Raczej jest to niemożliwe, by do takich obrażeń doszło w wyniku samoistnego przewrócenia się pokrzywdzonej – dodał lekarz.
W sądzie wypowiedziały się dziś także biegłe z zakresu psychiatrii.
- Naszym zdaniem oskarżony ma zaburzenia osobowości, ale nie jest to choroba psychiczna – mówiła lek. Bożena Piaścik-Zambrowska. – Nie jest upośledzony umysłowo. Nasze badanie wykazało u niego niewykształconą uczuciowość wyższą i bezkrytycyzm. Oskarżony nadużywa alkoholu w sposób szkodliwy – kontynuowała biegła. - Jednak nie miał on żadnego wpływu na jego zachowanie podczas zdarzenia. Logicznie i zbornie odpowiadał na pytania. Relacjonował też przebieg zdarzenia dość dokładnie – kto wchodził do mieszkania, kto z niego wychodził, która była godzina. Stwierdził, że teraz śpi spokojnie, ma dobry apetyt, bo wie, że jest niewinny.
Zobacz też
Awantury, wyzwiska i limo pod okiem
Dramat bez świadków
A