Ostatnia cofka mocno dała się we znaki mieszkańcom Żuław Wiślanych. W okolicach jeziora Druzno sytuacja jest wciąż trudna, wały są nasączone wodą, na rzekach pojawiły się zatory. Z tym wszystkim walczą strażacy, lokalne służby i władze monitorują sytuację. Do akcji wkroczyło też wojsko, które od rana pracuje w newralgicznych miejscach. Zobacz więcej zdjęć i film.
Kilka dni temu wojsko i strażacy umacniali wały przeciwpowodziowe, od soboty (4 listopada) rano zajmują się innym problemem.
- Część zatorów rzecznych na rzece Dzierzgonce zostało zepchniętych, jutro uporządkowana zostanie reszta, różnego rodzaju drzewa, konary, takie oderwane od brzegów fragmenty. Równolegle rozpoczną się prace na rzece Balewce, tam też powstał zator poprzeczny [utrudnia on przepływ wody – red.] – wyjaśniał ppłk Mirosław Korotkiewicz, szef wojsk inżynieryjnych 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej. - Mamy tu zgromadzone dwa transportery pływające, dwie łodzie desantowe oraz żołnierzy, którzy ręcznie umacniają wały oraz służą ochotniczej i państwowej straży pożarnej.
Razem około 60 osób, które są w nieustannej gotowości, w tym strażacy-ochotnicy z Krzewska.
- Wszystkie przecieki, które zgłoszono są zabezpieczone, przez całą dobę monitorujemy sytuację, nasze jednostki są w ciągłym pogotowiu. Na każdą informację reagujemy – mówi Dorota Wasik, wójt gminy Markusy. - Szacowanie strat nastąpi po zakończeniu akcji. Aura sprzyja, wody w rzekach powoli opadają, mam nadzieję, że ta tendencja będzie się utrzymywała.
Taka sytuacja w okolicach jeziora Druzno powtarza się co roku.
- Te nasze wały są coraz bardziej podziurawione przez bobry, one tutaj mocno nadwyrężają tę ich wagę i siłę. W związku z tym nigdy nie wiemy, gdzie może nastąpić przeciek – opowiada Dorota Wasik. - Nie spodziewaliśmy się, że po tym wrześniowym pogotowiu przeciwpowodziowym, miesiąc później, sytuacja będzie o wiele bardziej groźna. Jest to spowodowane również tym, że mamy jesień, woda nie odparowała, a wały nie stały się stabilne.