We wtorek, 10 marca NIK wydała raport na temat bezpodstawnych wycinek drzew. Z całego raportu warto zacytować jedno zdanie: nierzetelnie były prowadzone postępowania dotyczące decyzji zezwalających na usunięcie drzew. Jak wiemy w ostatnich latach w Elblągu takich decyzji mieliśmy wiele w związku z prowadzonymi nowymi inwestycjami i nie tylko.
Ostatni przypadek wycinki drzew przy ulicy Moniuszki odbił się szerokim echem wśród elblążan. I chociaż wycięto tylko część drzew z zaplanowanych do usunięcia, to jednak niesmak pozostał. Tłumaczenie rzeczniczki prasowej Prezydenta Miasta, że: wycięto drzewa, które stały w trójkącie widoczności przy zjazdach. Wycince poddano także drzewa, których pnie i grube konary są w świetle krawężników drogi i bezpośrednio zagrażają samochodom.
Warto zwrócić uwagę, że decyzję tę mieszkańcy zaskarżyli do wojewody Mariana Podziewskiego, którą to wojewoda podtrzymał. Dziwne, ale mam odczucie, że wojewoda w ostatnim czasie jakoś często oddala skargi mieszkańców Elbląga (np. dyspozytornia pogotowia). Decyzje te dają do myślenia, czy to jest nasz wojewoda czy tylko olsztyński?
Wracając do tematu wycinki drzew, tłumaczenia Pani rzecznik są kuriozalne. Wycince trzeba by było poddać wszystkie drzewa rosnące przy drodze, ponieważ zagrażają one bezpieczeństwu pieszych jak i kierujących pojazdami.
W związku z raportem NIK mamy atut w ręku, aby decyzję o wycięciu drzew przeanalizowano powtórnie. Z tego samego raportu wynika, że wiele decyzji o zmniejszeniu liczebności drzewostanu, podejmowanych jest przed wydaniem inwestorowi zezwolenia na budowę. I gdzie tu sprawiedliwość? Znane są przypadki, kiedy zwykli obywatele karani są za wycięcie drzewa na prywatnej posesji, a które zagraża w jakiś sposób otoczeniu. Z drugie strony złożenie papierów do urzędu z prośbą o zezwolenie na wycinkę wiąże się z długim oczekiwaniem na odpowiedź, nie koniecznie tą zadowalającą zainteresowanego. Coś niecoś wiedzą na ten temat wspólnoty mieszkaniowe, na których terenach rosną drzewa kwalifikujące się do usunięcia. Urzędnicy kierują się przepisami, ale też mają nad głową straszak w postaci ekologów. Kilkanaście lat temu pewien mieszkaniec Gronowa Górnego wyciął na swojej działce drzewa graniczące z jezdnią. Pomimo wyjaśnień, że drzewa te zagrażają bezpieczeństwu ludzi, wielokrotne prośby składane do urzędników spełzły na niczym. Nie wiem, w jaki sposób wówczas właściciel określił, że drzewa te nadają się do wycięcia, ale po ścięciu okazało się, że drzewa w środku są puste i kwestią czasu było ich przewrócenie. Oczywiście natychmiast zjawili się urzędnicy i w krótkim czasie została na ,,drwala” nałożona kara finansowa, a że drzew było parę sztuk to i kara była ogromna (duża objętość pnia, w niektórych przypadkach kary dochodzą do kilkuset tysięcy złotych). Po paru miesiącach pisania do siebie listów wyjaśniających i odwiedzin komisji, uznano, że drzewa, faktycznie zagrażały zdrowiu i życiu pieszych oraz kierujących pojazdami, postanowiono, że nieszczęsny właściciel działki zrobi nowe nasadzenia.
Wbrew pozorom okazuje się, że problem wycinki dotyczy dużej części społeczeństwa. Przykładem może być cmentarz, na którym przy grobach najbliżsi sadzą małe drzewka, ale gdy już urosną i zaczynają korzeniami psuć pomnik czy grobowiec wtedy ci sami ludzie, jak się okazuje - bezprawnie próbują je usunąć.
Tu pole do popisu mają wybrańcy narodu, czyli posłowie. Dzisiaj zgodnie z prawem lepiej jest hodować stare drzewa i narażać ludzi na niebezpieczeństwo uszczerbku na zdrowiu, a nawet utraty życia niż pozbyć się próchna. 3 marca tego roku posłowie wprowadzili zmiany do rządowego projektu nowelizacji ustawy o samorządzie gminnym oraz o zmianie, niektórych innych ustaw. Zawarty jest w nim również pakiet zmian w przepisach o ochronie przyrody. Co z tego wyniknie, może niebawem usłyszymy.
Jaka czeka nas przyszłość, czy zamiast naturalnej zieleni w miastach będzie otaczał nas sztuczny świat: sztuczna trawa, sztuczne drzewa, a na nich sztuczne ptaki z pozytywkami?
Dlatego też wszystkie decyzje należy podejmować z myślą o następnych pokoleniach, aby ci, co będą po nas, nie musieli oglądać w telewizji tego, co teraz my oglądamy na żywo, ale też nie należy popadać w panikę i pozwolić przejąć władzę ekoterrorystom.
Warto zwrócić uwagę, że decyzję tę mieszkańcy zaskarżyli do wojewody Mariana Podziewskiego, którą to wojewoda podtrzymał. Dziwne, ale mam odczucie, że wojewoda w ostatnim czasie jakoś często oddala skargi mieszkańców Elbląga (np. dyspozytornia pogotowia). Decyzje te dają do myślenia, czy to jest nasz wojewoda czy tylko olsztyński?
Wracając do tematu wycinki drzew, tłumaczenia Pani rzecznik są kuriozalne. Wycince trzeba by było poddać wszystkie drzewa rosnące przy drodze, ponieważ zagrażają one bezpieczeństwu pieszych jak i kierujących pojazdami.
W związku z raportem NIK mamy atut w ręku, aby decyzję o wycięciu drzew przeanalizowano powtórnie. Z tego samego raportu wynika, że wiele decyzji o zmniejszeniu liczebności drzewostanu, podejmowanych jest przed wydaniem inwestorowi zezwolenia na budowę. I gdzie tu sprawiedliwość? Znane są przypadki, kiedy zwykli obywatele karani są za wycięcie drzewa na prywatnej posesji, a które zagraża w jakiś sposób otoczeniu. Z drugie strony złożenie papierów do urzędu z prośbą o zezwolenie na wycinkę wiąże się z długim oczekiwaniem na odpowiedź, nie koniecznie tą zadowalającą zainteresowanego. Coś niecoś wiedzą na ten temat wspólnoty mieszkaniowe, na których terenach rosną drzewa kwalifikujące się do usunięcia. Urzędnicy kierują się przepisami, ale też mają nad głową straszak w postaci ekologów. Kilkanaście lat temu pewien mieszkaniec Gronowa Górnego wyciął na swojej działce drzewa graniczące z jezdnią. Pomimo wyjaśnień, że drzewa te zagrażają bezpieczeństwu ludzi, wielokrotne prośby składane do urzędników spełzły na niczym. Nie wiem, w jaki sposób wówczas właściciel określił, że drzewa te nadają się do wycięcia, ale po ścięciu okazało się, że drzewa w środku są puste i kwestią czasu było ich przewrócenie. Oczywiście natychmiast zjawili się urzędnicy i w krótkim czasie została na ,,drwala” nałożona kara finansowa, a że drzew było parę sztuk to i kara była ogromna (duża objętość pnia, w niektórych przypadkach kary dochodzą do kilkuset tysięcy złotych). Po paru miesiącach pisania do siebie listów wyjaśniających i odwiedzin komisji, uznano, że drzewa, faktycznie zagrażały zdrowiu i życiu pieszych oraz kierujących pojazdami, postanowiono, że nieszczęsny właściciel działki zrobi nowe nasadzenia.
Wbrew pozorom okazuje się, że problem wycinki dotyczy dużej części społeczeństwa. Przykładem może być cmentarz, na którym przy grobach najbliżsi sadzą małe drzewka, ale gdy już urosną i zaczynają korzeniami psuć pomnik czy grobowiec wtedy ci sami ludzie, jak się okazuje - bezprawnie próbują je usunąć.
Tu pole do popisu mają wybrańcy narodu, czyli posłowie. Dzisiaj zgodnie z prawem lepiej jest hodować stare drzewa i narażać ludzi na niebezpieczeństwo uszczerbku na zdrowiu, a nawet utraty życia niż pozbyć się próchna. 3 marca tego roku posłowie wprowadzili zmiany do rządowego projektu nowelizacji ustawy o samorządzie gminnym oraz o zmianie, niektórych innych ustaw. Zawarty jest w nim również pakiet zmian w przepisach o ochronie przyrody. Co z tego wyniknie, może niebawem usłyszymy.
Jaka czeka nas przyszłość, czy zamiast naturalnej zieleni w miastach będzie otaczał nas sztuczny świat: sztuczna trawa, sztuczne drzewa, a na nich sztuczne ptaki z pozytywkami?
Dlatego też wszystkie decyzje należy podejmować z myślą o następnych pokoleniach, aby ci, co będą po nas, nie musieli oglądać w telewizji tego, co teraz my oglądamy na żywo, ale też nie należy popadać w panikę i pozwolić przejąć władzę ekoterrorystom.