Okres wakacji był dla młodych ludzi dobrą okazją do podjęcia sezonowej pracy. Niestety, wiele osób skarży się na nieuczciwych zleceniodawców. Najczęstszymi przyczynami tych sporów były niezgodności co do ustalonych warunków pracy, niewypłacanie należytej pensji, a czasami zrywanie kontraktu kilka dni przed planowanym rozpoczęciem pracy.
Jak wiadomo, pracodawcy niechętnie zatrudniają małoletnich. Chociaż młodzi nie domagają się aż tak wysokich stawek jak starsze osoby (np. studenci), to często słyszy się o skargach na młodocianych, którzy zachowują się nieodpowiedzialnie. Poza tym, procedury często są żmudne i zrażają pracodawców do powierzania pracy niepełnoletnim, zazwyczaj uczniom szkół średnich.
Michał, siedemnastoletni elblążanin, poszukiwania pracy rozpoczął w maju. Niedługo po tym udało mu się przeprowadzić wstępną rozmowę z właścicielem małego sklepu spożywczego w jednej z nadmorskich miejscowości. Ustalono, że przez cały lipiec będzie pracował na podstawie umowy o pracę. Jak sam zauważa, przyszły pracodawca wydawał mu się uczciwy i solidny. Niestety, pod koniec czerwca, kiedy to Michał miał się z nim skontaktować, telefon zamilkł.
Takich historii można mnożyć. Bo można wspomnieć o Robercie z Olsztyna, który miał zostać zatrudniony jako ochroniarz w jednym z olsztyńskich hipermarketów. Można też poznać losy Patryka z Elbląga, który wyjechał do pracy za granicę, gdzie zamiast prac budowlanych czekało na niego zbieranie warzyw i owoców, liczne problemy i groźby ze strony pracodawcy. I choć Patryk miał nadzieję na zarobienie pieniędzy, to jego wakacyjnym marzeniem stał się jak najszybszy powrót do domu.
Początek tegorocznego odpoczynku na pewno na długo utkwi w pamięci elbląskiej licealistce Magdzie, której historia (spośród wszystkich, które poznałem), jest najbogatsza. Niestety, w te złe wspomnienia.
Magda, która ma już doświadczenie w sprzedaży różnego typu rzeczy, była niezwykle ostrożna przy wyborze ofert pracy dostępnych w Internecie. – Ogłoszenie, które wybrałam, wydawało się być profesjonalnie napisane, a warunki w nim opisane byłam zdolna zaakceptować, bo były po prostu racjonalne – wspomina przyszłoroczna maturzystka. Elblążanka wraz z przyjaciółkami miała sprzedawać biżuterię w jednej z budek przy plaży na Mierzei Wiślanej. Poza pracą zapewniono im wynajęty domek letniskowy, który został dla nich zarezerwowany na całe wakacje.
Jednak praca, jaka czekała na Magdę, różniła się od tej opisanej w ogłoszeniu. – Już pierwszego dnia dostałam plastykową skrzynię, wypełnioną… piłeczkami kauczukowymi przymocowanymi do gumki, które służyły do odbijania – wspomina zdenerwowana. – Powiedziano mi, że sprzedażą piłeczek mam się zająć przez dwa dni, bo wystąpiły „pewne problemy” z biżuterią – dodaje. Pierwszego dnia Magda musiała przez osiem godzin stać w wyznaczonym miejscu, by sprzedać wspomniane zabawki. Jakiekolwiek próby podpisania umowy były przesuwane „na później”. – Tamtego dnia bez przerwy stałam, bo nie miałam nawet żadnego siedzenia, no i odbijałam tę głupią piłeczkę – mówi z uśmiechem. Co gorsze (i też śmieszniejsze), udało się jej sprzedać tylko… dwa egzemplarze tej „kauczukowej biżuterii”. Pracodawczyni powiedziała, że skoro pierwszego dnia ta zarobiła tylko 12 złotych, to powinna jej jeszcze zapłacić za… wynajmowany domek.
Za sześć dni pracy dziewczyna otrzymała… 80 złotych. Przyjaciółki, również sprzedawczynie piłeczek, były gotowe zrezygnować z reszty pieniędzy, jakie im się należały, by nie tracić już czasu i nerwów. Magda postanowiła, że przez ostatnie dwa dni pobytu nie będzie pracować. – Ostatnie dni były okropne – mówi. – Szefowa szła w zaparte i przekonywała, że sprzedaż biżuterii będzie możliwa już za kilka dni! Poza kłótniami i krzykiem kobieta zaczęła nawet pakować nasze walizki… Na szczęście, udało nam się, dzięki wytrwałości, odzyskać pieniądze. Oczywiście nie zostały one nam podane, lecz rzucone.
Dwa dni po wyjeździe z tej feralnej miejscowości elblążanka wybrała się wraz z rodziną na jednodniowy wyjazd nad morze. Licealistka zobaczyła, całkiem przypadkowo, nową nastolatkę, która również odbijała piłeczki za 6 złotych. Ponadto spotkała byłą pracodawczynię, która zadała jej pytanie: dlaczego ta zrezygnowała z… pracy!
Należy dodać, że jest też ogromna ilość osób, która dobrze wspomina swoją sezonową pracę. Co ciekawe, nawet Magdzie w drugim miesiącu wakacji udało się znaleźć inną ofertę. Tym razem została zatrudniona w jednej z nadmorskich restauracji. Tam, szczęśliwa, mogła pracować zgodnie z tym, co napisano w ofercie, a pod koniec pobytu otrzymała swoje wynagrodzenie.
Michał, siedemnastoletni elblążanin, poszukiwania pracy rozpoczął w maju. Niedługo po tym udało mu się przeprowadzić wstępną rozmowę z właścicielem małego sklepu spożywczego w jednej z nadmorskich miejscowości. Ustalono, że przez cały lipiec będzie pracował na podstawie umowy o pracę. Jak sam zauważa, przyszły pracodawca wydawał mu się uczciwy i solidny. Niestety, pod koniec czerwca, kiedy to Michał miał się z nim skontaktować, telefon zamilkł.
Takich historii można mnożyć. Bo można wspomnieć o Robercie z Olsztyna, który miał zostać zatrudniony jako ochroniarz w jednym z olsztyńskich hipermarketów. Można też poznać losy Patryka z Elbląga, który wyjechał do pracy za granicę, gdzie zamiast prac budowlanych czekało na niego zbieranie warzyw i owoców, liczne problemy i groźby ze strony pracodawcy. I choć Patryk miał nadzieję na zarobienie pieniędzy, to jego wakacyjnym marzeniem stał się jak najszybszy powrót do domu.
Początek tegorocznego odpoczynku na pewno na długo utkwi w pamięci elbląskiej licealistce Magdzie, której historia (spośród wszystkich, które poznałem), jest najbogatsza. Niestety, w te złe wspomnienia.
Magda, która ma już doświadczenie w sprzedaży różnego typu rzeczy, była niezwykle ostrożna przy wyborze ofert pracy dostępnych w Internecie. – Ogłoszenie, które wybrałam, wydawało się być profesjonalnie napisane, a warunki w nim opisane byłam zdolna zaakceptować, bo były po prostu racjonalne – wspomina przyszłoroczna maturzystka. Elblążanka wraz z przyjaciółkami miała sprzedawać biżuterię w jednej z budek przy plaży na Mierzei Wiślanej. Poza pracą zapewniono im wynajęty domek letniskowy, który został dla nich zarezerwowany na całe wakacje.
Jednak praca, jaka czekała na Magdę, różniła się od tej opisanej w ogłoszeniu. – Już pierwszego dnia dostałam plastykową skrzynię, wypełnioną… piłeczkami kauczukowymi przymocowanymi do gumki, które służyły do odbijania – wspomina zdenerwowana. – Powiedziano mi, że sprzedażą piłeczek mam się zająć przez dwa dni, bo wystąpiły „pewne problemy” z biżuterią – dodaje. Pierwszego dnia Magda musiała przez osiem godzin stać w wyznaczonym miejscu, by sprzedać wspomniane zabawki. Jakiekolwiek próby podpisania umowy były przesuwane „na później”. – Tamtego dnia bez przerwy stałam, bo nie miałam nawet żadnego siedzenia, no i odbijałam tę głupią piłeczkę – mówi z uśmiechem. Co gorsze (i też śmieszniejsze), udało się jej sprzedać tylko… dwa egzemplarze tej „kauczukowej biżuterii”. Pracodawczyni powiedziała, że skoro pierwszego dnia ta zarobiła tylko 12 złotych, to powinna jej jeszcze zapłacić za… wynajmowany domek.
Za sześć dni pracy dziewczyna otrzymała… 80 złotych. Przyjaciółki, również sprzedawczynie piłeczek, były gotowe zrezygnować z reszty pieniędzy, jakie im się należały, by nie tracić już czasu i nerwów. Magda postanowiła, że przez ostatnie dwa dni pobytu nie będzie pracować. – Ostatnie dni były okropne – mówi. – Szefowa szła w zaparte i przekonywała, że sprzedaż biżuterii będzie możliwa już za kilka dni! Poza kłótniami i krzykiem kobieta zaczęła nawet pakować nasze walizki… Na szczęście, udało nam się, dzięki wytrwałości, odzyskać pieniądze. Oczywiście nie zostały one nam podane, lecz rzucone.
Dwa dni po wyjeździe z tej feralnej miejscowości elblążanka wybrała się wraz z rodziną na jednodniowy wyjazd nad morze. Licealistka zobaczyła, całkiem przypadkowo, nową nastolatkę, która również odbijała piłeczki za 6 złotych. Ponadto spotkała byłą pracodawczynię, która zadała jej pytanie: dlaczego ta zrezygnowała z… pracy!
Należy dodać, że jest też ogromna ilość osób, która dobrze wspomina swoją sezonową pracę. Co ciekawe, nawet Magdzie w drugim miesiącu wakacji udało się znaleźć inną ofertę. Tym razem została zatrudniona w jednej z nadmorskich restauracji. Tam, szczęśliwa, mogła pracować zgodnie z tym, co napisano w ofercie, a pod koniec pobytu otrzymała swoje wynagrodzenie.