Moje szczere wyrazy współczucia. Co do niewymienionej operacji: nie rozumiem osób, które uważają, że jak poddadzą się jej to ich życie zmieni się na lepsze. To zwykłe farmazony i wmawianie sobie steku bzdur - a wiem, co mówię. Sam miałem dużą nadwagę, lekarz zasugerował mi taką operację z zaznaczeniem, że istnieje ryzyko utraty zdrowia, a nawet życia. Znajomi powiedzieli mi, abym przestał pieprzyć głupoty, tylko zaczął stosować dietę i zaczął się w końcu ruszać. Nie ukrywam, ale strach przed śmiercią spowodował, że zacząłem chodzić na siłownię, chodziłem - nie biegałem - na bieżni, dietetyczka doprowadziła mnie do pionu mówiąc, abym przestał żreć (dosłownie), a jadł z głową. Po 2 latach ze 145 kg moja waga spadła do 105,truchtam sobie po 5 lub 10 km i nie stanowi to dla mnie większego problemu, nie dojadam między posiłkami jakimiś batonikami fit, srit czy Snikersami (grubasy wiedzą, o czym mówię - nie oszukujmy się), czuję się dobrze, cholesterol spadł i jest w normie. Reasumując, nie potrzebowałem żadnej operacji, tylko musiałem zderzyć się ze ścianą własnych słabości i wymówek, pokonać je i powiedzieć sobie, że jestem silnym facetem, ponieważ mam silną wolę. Wiem, jak myślą grubasy, sam nim byłem, stańcie przed lustrem i powiedzcie sami sobie, że wszystko zależy od was. Albo jesteście słabi i leniwi, albo twardzi.