
Łączność idzie wreszcie w ślady naszego handlu i zaczyna wprowadzać samoobsługę w zakresie międzymiastowych połączeń telefonicznych - czytamy w Dzienniku Bałtyckim z 4 września 1965 roku.
Nie jest to co prawda rzecz nowa, ani na świecie ani u nas w kraju, ale zawsze można z jednego miasta zadzwonić do przyjaciela (-ciółki) w innym mieście bez korzystania z kłopotliwego pośrednictwa telefonistki. Po prostu z własnego (cudzego) aparatu wykręca się (czyli jak mówią fachowcy, "wybiera") numer tzw. kierunkowy i następnie, po uzyskaniu sygnału informującego o zgłoszeniu się centrali miejscowej w danym mieście, wykręca się samemu numer przyjaciela (-łki). Cała manipulacja jest znacznie prostsza i krótsza, aniżeli w przypadku korzystania z ręcznie obsługiwanej przez panienki centrali międzymiastowej.
***
Artykuł zawiera oryginalną pisownię.
Artykuł zawiera oryginalną pisownię.
Elektron