
6 milionów złotych – tyle jest warte Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania. Prezydent chce je sprzedać prywatnemu inwestorowi za niewiele ponad dwa miliony w zamian za spłacenie długów, wprowadzenie programu inwestycyjnego i socjalnego dla pracowników. - Celem jest utrzymanie miejsc pracy – przekonywał dzisiaj radnych wiceprezydent Janusz Nowak. Radni do końca przekonani nie są. Decyzja w sprawie prywatyzacji ma zapaść w piątek na nadzwyczajnej sesji Rady Miejskiej. Dodajmy, że potencjalnego inwestora jeszcze nie ma.
We wtorek w ratuszu obradowały połączone komisje Rady Miejskiej: gospodarcza i finansowo-budżetowa. Radni m.in. pytali władze miasta o to, czy prywatyzacja to jedyna droga rozwiązania problemów MPO.
- Bez zastrzyku gotówki, potrzebnego na wymianę sprzętu, przedsiębiorstwo nie jest w stanie się utrzymać. Tylko na zakup samochodów, które spełniałyby warunki przetargu na wywóz śmieci, jaki ma się odbyć we wrześniu, trzeba przeznaczyć 2,5 miliona złotych. Miasta nie stać na dokapitalizowanie spółki, chyba że państwo znajdziecie te pieniądze w tegorocznym budżecie. Ale żeby komuś dać, trzeba skądś zabrać. A to i tak nie wszystkie wydatki związane z MPO – tłumaczył wiceprezydent Janusz Nowak.
1,5 miliona straty
2014 rok MPO zamknęło stratą prawie 1,5 miliona złotych, w tym roku – mimo wprowadzenia programu restrukturyzacji w firmie – strata według prognoz dyrektora MPO może wynieść milion złotych. - Zobowiązania wobec naszych kontrahentów, które przekraczają 30 dni od terminu płatności wynoszą już 350 tysięcy złotych – wyjaśniał Michał Wawryn, dyrektor MPO. - Wprowadzamy w MPO program naprawczy, jesteśmy po pierwszej fali rozstań z częścią pracowników, w maju odejdą kolejne osoby zatrudnione w ekopatrolach. Szukamy oszczędności, gdzie się tylko da, ale potrzebne są nam inwestycje, by móc wystartować w przetargu na wywóz odpadów. Jeśli by się go udało wygrać, to w wariancie optymistycznym rok możemy zakończyć na niewielkim plusie – dodał Michał Wawryn.
- To, co mówi pan dyrektor, pokazuje, że są różne możliwości naprawy sytuacji w MPO, a nie tylko sprzedaż wszystkich udziałów inwestorowi – stwierdził Zenon Lecyk, radny PiS. - Moim zdaniem w tej całej sprawie brakuje analizy stworzonej przez prezydenta, która omawiałaby dokładnie wszystkie możliwe symulacje, szanse i zagrożenia. Dlatego będę namawiał kolegów z PiS, by zagłosować przeciw prywatyzacji.
- Warto zaznaczyć, że działania restrukturyzacyjne już nie będą do powtórzenia. Mamy więc taki wybór: albo miasto dofinansowuje spółkę, nie mając gwarancji, że to uzdrowi sytuację. Albo sprzedajemy inwestorowi, nie mając gwarancji, że inwestor wygra przetarg na wywóz śmieci w mieście.
- Nikt tego nie jest w stanie przewidzieć, co może się stać w przyszłości. Wiadomo za to, że od 2013 roku został przejedzony cały kapitał zapasowy spółki – około miliona dwustu tysięcy złotych. Nie ma pieniędzy w spółce na inwestycje. Jeśli nic się w sprawie MPO nie zadzieje, to w listopadzie trzeba będzie spółkę zamknąć – odpowiadał Janusz Nowak.
Grzech zaniechania
- Cała sprawa wokół MPO to wieloletni grzech zaniechania, już dawno samorząd powinien podjąć decyzję w sprawie prywatyzacji – dodał radny Ryszard Klim. - Szkoda tylko, że w ostatnich miesiącach zaangażowano znaczne środki w ekopatrole, bo to był duży ciężar finansowy dla MPO. Co z tego, że Urząd Pracy finansował półroczny staż, jak przed drugie pół roku dodatkowych pracowników utrzymywano z kasy spółki. To przecież finansowe samobójstwo.
- PUP finansował 45 etatów, od listopada zostały tylko 24 osoby. Zobowiązaliśmy się, że te etaty utrzymamy do początku maja. Teraz z tymi osobami musimy się pożegnać, ale mam nadzieję, że przystąpią one do spółdzielni socjalnej, która m.in. zajmuje się dbaniem o czystość Parku Modrzewie. Jest taka szansa – odpowiadał Michał Wawryn.
Napięta atmosfera
Całej dyskusji przysłuchiwały się dwie pracownice MPO, które są szefowymi związków zawodowych w spółce.
- Ja to wszystko czarno widzę, nie spodziewam się niczego lepszego – powiedziała nam Bogusława Zaczkowska,
- Oczywiście dobrze by było, gdyby ten inwestor przyszedł, więc zależy mi, by radni zagłosowali na tak. Choć lepszym rozwiązaniem mogłoby być dofinansowanie przez samorząd. Ale z czego? Jeśli nam dadzą, to zaraz się znajdzie kolejka innych, którzy też będą chcieli – dodała Barbara Onisk.
Obie panie przyznają, że atmosfera w MPO jest napięta. - Nie jesteśmy oczywiście zadowoleni z tego, co się dzieje. Choć oczywiście pracujemy i każdy wypełnia swoje obowiązki najlepiej jak potrafi. Najgorsze jest to, że przy tej restrukturyzacji zostali zwolnieniu pracownicy z najdłuższym stażem – dodają szefowe związków zawodowych w MPO.
Radni też byli podzieleni w sprawie MPO. W komisji gospodarczej za prywatyzacją były 4 osoby (Wojciech Karpiński, Maria Kosecka, Ryszard Klim i Marek Mital), jedna przeciw (Zenon Lecyk, PiS), reszta radnych PiS wstrzymała się od głosu. W komisji finansowo-budżetowej trzech radnych było za (Jerzy Wcisła, Marek Burkhardt, Antoni Czyżyk), wstrzymali się radni PiS. Ostateczną decyzję podejmie Rada Miejska na piątkowej nadzwyczajnej sesji.
- Bez zastrzyku gotówki, potrzebnego na wymianę sprzętu, przedsiębiorstwo nie jest w stanie się utrzymać. Tylko na zakup samochodów, które spełniałyby warunki przetargu na wywóz śmieci, jaki ma się odbyć we wrześniu, trzeba przeznaczyć 2,5 miliona złotych. Miasta nie stać na dokapitalizowanie spółki, chyba że państwo znajdziecie te pieniądze w tegorocznym budżecie. Ale żeby komuś dać, trzeba skądś zabrać. A to i tak nie wszystkie wydatki związane z MPO – tłumaczył wiceprezydent Janusz Nowak.
1,5 miliona straty
2014 rok MPO zamknęło stratą prawie 1,5 miliona złotych, w tym roku – mimo wprowadzenia programu restrukturyzacji w firmie – strata według prognoz dyrektora MPO może wynieść milion złotych. - Zobowiązania wobec naszych kontrahentów, które przekraczają 30 dni od terminu płatności wynoszą już 350 tysięcy złotych – wyjaśniał Michał Wawryn, dyrektor MPO. - Wprowadzamy w MPO program naprawczy, jesteśmy po pierwszej fali rozstań z częścią pracowników, w maju odejdą kolejne osoby zatrudnione w ekopatrolach. Szukamy oszczędności, gdzie się tylko da, ale potrzebne są nam inwestycje, by móc wystartować w przetargu na wywóz odpadów. Jeśli by się go udało wygrać, to w wariancie optymistycznym rok możemy zakończyć na niewielkim plusie – dodał Michał Wawryn.
- To, co mówi pan dyrektor, pokazuje, że są różne możliwości naprawy sytuacji w MPO, a nie tylko sprzedaż wszystkich udziałów inwestorowi – stwierdził Zenon Lecyk, radny PiS. - Moim zdaniem w tej całej sprawie brakuje analizy stworzonej przez prezydenta, która omawiałaby dokładnie wszystkie możliwe symulacje, szanse i zagrożenia. Dlatego będę namawiał kolegów z PiS, by zagłosować przeciw prywatyzacji.
- Warto zaznaczyć, że działania restrukturyzacyjne już nie będą do powtórzenia. Mamy więc taki wybór: albo miasto dofinansowuje spółkę, nie mając gwarancji, że to uzdrowi sytuację. Albo sprzedajemy inwestorowi, nie mając gwarancji, że inwestor wygra przetarg na wywóz śmieci w mieście.
- Nikt tego nie jest w stanie przewidzieć, co może się stać w przyszłości. Wiadomo za to, że od 2013 roku został przejedzony cały kapitał zapasowy spółki – około miliona dwustu tysięcy złotych. Nie ma pieniędzy w spółce na inwestycje. Jeśli nic się w sprawie MPO nie zadzieje, to w listopadzie trzeba będzie spółkę zamknąć – odpowiadał Janusz Nowak.
Grzech zaniechania
- Cała sprawa wokół MPO to wieloletni grzech zaniechania, już dawno samorząd powinien podjąć decyzję w sprawie prywatyzacji – dodał radny Ryszard Klim. - Szkoda tylko, że w ostatnich miesiącach zaangażowano znaczne środki w ekopatrole, bo to był duży ciężar finansowy dla MPO. Co z tego, że Urząd Pracy finansował półroczny staż, jak przed drugie pół roku dodatkowych pracowników utrzymywano z kasy spółki. To przecież finansowe samobójstwo.
- PUP finansował 45 etatów, od listopada zostały tylko 24 osoby. Zobowiązaliśmy się, że te etaty utrzymamy do początku maja. Teraz z tymi osobami musimy się pożegnać, ale mam nadzieję, że przystąpią one do spółdzielni socjalnej, która m.in. zajmuje się dbaniem o czystość Parku Modrzewie. Jest taka szansa – odpowiadał Michał Wawryn.
Napięta atmosfera
Całej dyskusji przysłuchiwały się dwie pracownice MPO, które są szefowymi związków zawodowych w spółce.
- Ja to wszystko czarno widzę, nie spodziewam się niczego lepszego – powiedziała nam Bogusława Zaczkowska,
- Oczywiście dobrze by było, gdyby ten inwestor przyszedł, więc zależy mi, by radni zagłosowali na tak. Choć lepszym rozwiązaniem mogłoby być dofinansowanie przez samorząd. Ale z czego? Jeśli nam dadzą, to zaraz się znajdzie kolejka innych, którzy też będą chcieli – dodała Barbara Onisk.
Obie panie przyznają, że atmosfera w MPO jest napięta. - Nie jesteśmy oczywiście zadowoleni z tego, co się dzieje. Choć oczywiście pracujemy i każdy wypełnia swoje obowiązki najlepiej jak potrafi. Najgorsze jest to, że przy tej restrukturyzacji zostali zwolnieniu pracownicy z najdłuższym stażem – dodają szefowe związków zawodowych w MPO.
Radni też byli podzieleni w sprawie MPO. W komisji gospodarczej za prywatyzacją były 4 osoby (Wojciech Karpiński, Maria Kosecka, Ryszard Klim i Marek Mital), jedna przeciw (Zenon Lecyk, PiS), reszta radnych PiS wstrzymała się od głosu. W komisji finansowo-budżetowej trzech radnych było za (Jerzy Wcisła, Marek Burkhardt, Antoni Czyżyk), wstrzymali się radni PiS. Ostateczną decyzję podejmie Rada Miejska na piątkowej nadzwyczajnej sesji.
RG