Matka męża, kiedyś nazywana świekrą, sprawia czasem młodym żonom wiele kłopotów. Stosunki między matką a partnerką mężczyzny nie zawsze są proste. Obchodzony niedawno (5 marca) dzień teściowej przypomniał o tym kłopocie.
Monika nie ma lekko. Jej teściowa mieszka w klatce obok i, niestety, jak twierdzi dziewczyna, nie pracuje. Bywa u nich codziennie, co chwilę przynosi coś do jedzenia, czego Monika nie toleruje.
- Dlaczego nie zjesz tych kotletów, chcesz się zagłodzić, musisz być silna dla rodziny - ciągle mnie tak katuje. - Nie rozumie, że ja nienawidzę smażonych na głębokim tłuszczu mielonych. To jedzenie najczęściej ląduje w koszu! I ciągle coś jej się nie podoba. A to meble w pokoju, a to córcia za lekko ubrana, a to za późno z pracy wracam, a przedszkole to krzywda dla dziecka. Zwariuję!
Takich sytuacji jest sporo. Młode żony czują się osaczone przez teściowe, a te z kolei skarżą się, że dzieci ich nie potrzebują i nie postępują zgodnie z ich, dobrymi przecież, radami.
Dlaczego tak się dzieje, że między synową a teściową tak często pojawiają się konflikty? To jasne. Dwie kobiety kochające tego samego mężczyznę. Czy może być w takim przypadku prosto dojść do porozumienia? Zazwyczaj nie. Sytuacja się jeszcze bardziej komplikuje, gdy rodzą się dzieci. Teściowa ma swoje zdanie na wychowanie wnuków, a synowa chce robić to po swojemu. Obydwie pragną forsować swoje zdanie i żadna z nich nie chce ustąpić drugiej.
Animozje między teściową a synową wydają się być zupełnie nie do rozwiązania. Każda z nich rozumuje na swój sposób, każda ma swoje, poniekąd słuszne, racje. Obydwie chcą jak najlepiej dla jednego mężczyzny i dla dzieci. Niestety, często ich chęci wykluczają się nawzajem. Teściowa kocha swojego syna i nie zawsze potrafi pozwolić mu na samodzielne życie. Synowa z kolei nie rozumie, że matka zawsze będzie kimś bardzo ważnym dla jej męża, co nie znaczy, że przez to mniej kocha ją samą!
Problem leży także w wyrażaniu swoich potrzeb. Teściowe zazwyczaj nie mają oporów przed krytykowaniem młodych matek i żon. Uważają, że wiedzą lepiej, bo mają przecież doświadczenie. Często mają rację, nie pamiętają jednak, że każdy musi uczyć się na własnych błędach, a ich pomysł na życie niekoniecznie musi odpowiadać wszystkim wokół. Synowa tymczasem, nie chcąc urazić matki męża, znosi po cichu jej uwagi, wybucha dopiero, gdy teściowa wychodzi. W ten sposób dochodzi do sporu między małżonkami, bo mąż staje między „młotem a kowadłem” i nie zawsze potrafi pogodzić racje obydwu kobiet. Poza tym, młode żony często „stają okoniem” i nie przyjmują do wiadomości, że teściowe często mają sporo racji w tym, co mówią. Synowe nie pamiętają, że jeszcze nieraz będą bardzo potrzebować pomocy od matki męża. Więc warto czasami przymknąć oko…
Teściowe najczęściej naprawdę chcą dobrze. Pomóc, wesprzeć i podpowiedzieć. Niestety, nie zawsze potrafią robić to tak, by jednocześnie nie wchodzić z butami w życie młodych. Synowe tymczasem nie chcą zrozumieć, że to, co robi matka męża, nie wynika ze złej woli. Każde słowo kobiety odbierają jako wyraz uszczypliwości, chociaż niekoniecznie musi tak być.
Jak więc rozwiązać ten problem? Nauczyć się rozmawiać i szanować siebie nawzajem. Jak to prosto powiedzieć! Jednak to jest do zrobienia, pod warunkiem, że chcą tego obydwie strony, a ten, będący po środku, czyli mąż i syn, będzie je wspierać. Dobrze by było, gdyby porozmawiał z matką i wytłumaczył jej, w jaki sposób jego żona odbiera ciągłą krytykę. Że jeśli wybrali zielone kafelki, to znaczy, że takie im się podobają i nie uważają, że żółte będą lepsze, jak twierdzi matka. Teściowa musi nauczyć się szanować decyzje młodych, nawet jeśli wydają się jej nieracjonalne. Co, oczywiście, nie znaczy, że młode małżeństwo nie potrzebuje jej rad. Ale najważniejsze, by były oferowane z sympatią i w odpowiedniej dawce. Synowa z kolei nie powinna obrażać się za byle co, ale rozumieć, że teściowa, jak to teściowa, musi czasem dorzucić swoje pięć groszy. I nierzadko ma rację.
Najważniejsze, to jasno wytyczone granice dla obydwu stron. Fajnie jest czasem wyskoczyć na ciepły obiad do mamusi, ale mniej przyjemnie jest, gdy teściowa codziennie dzwoni do synowej, pytając, czy na pewno dobrze ubrała wnuczkę i czy wciąż używa tego okropnego płynu do mycia naczyń, bo ona przecież zna o wiele lepszy! Jednak warto pamiętać, że przecież „teściowa to skarb” i bardzo często okazuje się, że w sytuacjach podbramkowych tylko ona ma czas, cierpliwość i siłę by wesprzeć młodych.
- Dlaczego nie zjesz tych kotletów, chcesz się zagłodzić, musisz być silna dla rodziny - ciągle mnie tak katuje. - Nie rozumie, że ja nienawidzę smażonych na głębokim tłuszczu mielonych. To jedzenie najczęściej ląduje w koszu! I ciągle coś jej się nie podoba. A to meble w pokoju, a to córcia za lekko ubrana, a to za późno z pracy wracam, a przedszkole to krzywda dla dziecka. Zwariuję!
Takich sytuacji jest sporo. Młode żony czują się osaczone przez teściowe, a te z kolei skarżą się, że dzieci ich nie potrzebują i nie postępują zgodnie z ich, dobrymi przecież, radami.
Dlaczego tak się dzieje, że między synową a teściową tak często pojawiają się konflikty? To jasne. Dwie kobiety kochające tego samego mężczyznę. Czy może być w takim przypadku prosto dojść do porozumienia? Zazwyczaj nie. Sytuacja się jeszcze bardziej komplikuje, gdy rodzą się dzieci. Teściowa ma swoje zdanie na wychowanie wnuków, a synowa chce robić to po swojemu. Obydwie pragną forsować swoje zdanie i żadna z nich nie chce ustąpić drugiej.
Animozje między teściową a synową wydają się być zupełnie nie do rozwiązania. Każda z nich rozumuje na swój sposób, każda ma swoje, poniekąd słuszne, racje. Obydwie chcą jak najlepiej dla jednego mężczyzny i dla dzieci. Niestety, często ich chęci wykluczają się nawzajem. Teściowa kocha swojego syna i nie zawsze potrafi pozwolić mu na samodzielne życie. Synowa z kolei nie rozumie, że matka zawsze będzie kimś bardzo ważnym dla jej męża, co nie znaczy, że przez to mniej kocha ją samą!
Problem leży także w wyrażaniu swoich potrzeb. Teściowe zazwyczaj nie mają oporów przed krytykowaniem młodych matek i żon. Uważają, że wiedzą lepiej, bo mają przecież doświadczenie. Często mają rację, nie pamiętają jednak, że każdy musi uczyć się na własnych błędach, a ich pomysł na życie niekoniecznie musi odpowiadać wszystkim wokół. Synowa tymczasem, nie chcąc urazić matki męża, znosi po cichu jej uwagi, wybucha dopiero, gdy teściowa wychodzi. W ten sposób dochodzi do sporu między małżonkami, bo mąż staje między „młotem a kowadłem” i nie zawsze potrafi pogodzić racje obydwu kobiet. Poza tym, młode żony często „stają okoniem” i nie przyjmują do wiadomości, że teściowe często mają sporo racji w tym, co mówią. Synowe nie pamiętają, że jeszcze nieraz będą bardzo potrzebować pomocy od matki męża. Więc warto czasami przymknąć oko…
Teściowe najczęściej naprawdę chcą dobrze. Pomóc, wesprzeć i podpowiedzieć. Niestety, nie zawsze potrafią robić to tak, by jednocześnie nie wchodzić z butami w życie młodych. Synowe tymczasem nie chcą zrozumieć, że to, co robi matka męża, nie wynika ze złej woli. Każde słowo kobiety odbierają jako wyraz uszczypliwości, chociaż niekoniecznie musi tak być.
Jak więc rozwiązać ten problem? Nauczyć się rozmawiać i szanować siebie nawzajem. Jak to prosto powiedzieć! Jednak to jest do zrobienia, pod warunkiem, że chcą tego obydwie strony, a ten, będący po środku, czyli mąż i syn, będzie je wspierać. Dobrze by było, gdyby porozmawiał z matką i wytłumaczył jej, w jaki sposób jego żona odbiera ciągłą krytykę. Że jeśli wybrali zielone kafelki, to znaczy, że takie im się podobają i nie uważają, że żółte będą lepsze, jak twierdzi matka. Teściowa musi nauczyć się szanować decyzje młodych, nawet jeśli wydają się jej nieracjonalne. Co, oczywiście, nie znaczy, że młode małżeństwo nie potrzebuje jej rad. Ale najważniejsze, by były oferowane z sympatią i w odpowiedniej dawce. Synowa z kolei nie powinna obrażać się za byle co, ale rozumieć, że teściowa, jak to teściowa, musi czasem dorzucić swoje pięć groszy. I nierzadko ma rację.
Najważniejsze, to jasno wytyczone granice dla obydwu stron. Fajnie jest czasem wyskoczyć na ciepły obiad do mamusi, ale mniej przyjemnie jest, gdy teściowa codziennie dzwoni do synowej, pytając, czy na pewno dobrze ubrała wnuczkę i czy wciąż używa tego okropnego płynu do mycia naczyń, bo ona przecież zna o wiele lepszy! Jednak warto pamiętać, że przecież „teściowa to skarb” i bardzo często okazuje się, że w sytuacjach podbramkowych tylko ona ma czas, cierpliwość i siłę by wesprzeć młodych.