Nie bez powodu dziennik „Rzeczpospolita” uznał spektakl „Aj waj! czyli historie z cynamonem” za jeden z czterech najlepszych spektakli teatralnych ubiegłego roku w Polsce. W poniedziałkowy wieczór elbląska publiczność miała okazję zachwycać się przedstawieniem Grupy Rafała Kmity.
Grupa teatralna Rafała Kmity z Krakowa w składzie Sonia Bohosiewicz, Piotr Sieklucki, Tadeusz Kwinta, Andrzej Róg i Jacek Stefanik, gościła w Elblągu po raz pierwszy. Miejmy nadzieję, że nie ostatni. Spektakl „Aj waj! czyli historie z cynamonem” to wspaniałe widowisko artystyczne, fascynujący musical pełen dobrego humoru. Na uznanie zasługuje nie tylko wspaniała gra aktorska, ale także dopracowana do najmniejszego szczegółu scenografia. Przedstawienie bardzo podobało się widzom, na wypełnionej prawie do ostatniego miejsca sali słychać było na przemian wybuchy śmiechu i gromkie brawa. Po zakończeniu spektaklu aktorzy wychodzili na scenę jeszcze kilkakrotnie, za każdym razem pokazując wspaniały skecz. Również elbląska publiczność spodobała się aktorom:
– Angażujemy państwa na wszystkie nasze spektakle – powiedział Tadeusz Kwinta.
Po spektaklu rozmowę z aktorami poprowadził redaktor Janusz R. Kowalczyk, który napisał wcześniej w „Rzeczpospolitej”: „Wszystko w tym widowisku ma stempel wysokiej jakości i świadczy o przednim poczuciu humoru zespołu twórców i wykonawców. Rafał Kmita ma niezwykle czułe ucho na brzmienie żydowskich szmoncesów, skeczy czy piosenek. Wręcz wyczuwało się radość, jaką odnajdywał w ich pastiszu. Wspierał go znakomitymi kompozycjami Bolesław Rawski. Mimo nostalgii za minionymi czasami spektakl był wolny od sentymentalizmu i martyrologii.”
Jak na „kabareciarzy” przystało gwiazdy wieczoru rozśmieszały publikę także w trakcie wywiadu. Główny sprawca zamieszania, czyli reżyser, scenarzysta i obecnie także oświetleniowiec – Rafał Kmita, w ogóle nie pokazał się publiczności. – Wychodzi na to, że oświetleniowiec pisze nam teksty – żartowała Sonia Bohosiewicz.
Rafał Kmita do każdego ze swoich spektakli dobiera innych aktorów, sam wymyśla teksty i skecze, dlatego wszystkie jego dzieła są niepowtarzalne. Jedynie Sonia Bohosiewicz gra w stałym składzie. Jakim sposobem pozostali aktorzy zostali zaangażowani w „Aj waj!...”, wyjaśniają sami zainteresowani.
– Jakiś czas temu Bolesław Rawski zapytał mnie po prostu, czy nie interesowałoby mnie przedstawienie, które przygotowuje Rafał Kmita. Z Rafałem nie znaliśmy się do tej pory. Podczas pierwszego spotkania Rafał opowiedział mi o swoim pomyśle na spektakl. Za jakiś czas Bolek pokazał mi demo muzyki. Tak mnie zachwyciły teksty Rafała, które były już gotowe i ta muzyka, że powiedziałem – wchodzę w to – mówił Tadeusz Kwinta.
Najmłodszy aktor grupy, świeżo upieczony absolwent Szkoły Teatralnej w Krakowie Piotr Sieklucki powiedział: – Znalazłem się w zespole jako najmłodszy, ponieważ Sonia i Rafał, pracując nad tym spektaklem, przyszli na mój dyplom i Rafał zaproponował mi współpracę. Na pierwszym spotkaniu powiedział, że szuka ludzi, którzy będą dobrzy na sto procent, że musi mnie sprawdzić, więc powinienem uczestniczyć w próbach. Gramy to już siódmy miesiąc i Rafał do tej pory nie powiedział mi, czy zostaję, czy nie.
Jacek Stefanik jest nieco starszy: – Jedenaście lat temu skończyłem łódzką szkołę filmową. Troszeczkę gdzieś tam pracowałem, jakoś dawałem sobie radę. A potem dowiedziałem się, że Rafał pisze taki właśnie program. A ponieważ byłem prawie na sto procent przekonany, że będzie to bardzo dobry spektakl, więc zadzwoniłem do Rafała i powiedziałem, że ja z przyjemnością wezmę w czymś takim udział. I Rafał mnie wziął.
Andrzej Róg pracujący od 24 lat w Teatrze Stu wyjaśnił, skąd tak wielki komediowy talent u krakowskich aktorów: – To wszystko przez smoka wawelskiego, ponieważ gdy smok pękł, to jego kawałki rozleciały się po całym Krakowie i znalazły się w najniższych miejscach. Dlatego tam, gdzie są piwnice, lochy, jamy i kazamaty, te resztki smoka zatruwają nasze umysły i zarażają szaleństwem krakowian. Dlatego też tak kwitną lochy, jamy, kazamaty i piwnice krakowskie.
Grupa Rafała Kmity wyjechała już z Elbląga, ale obiecali, że wrócą z kolejnym spektaklem.
– Angażujemy państwa na wszystkie nasze spektakle – powiedział Tadeusz Kwinta.
Po spektaklu rozmowę z aktorami poprowadził redaktor Janusz R. Kowalczyk, który napisał wcześniej w „Rzeczpospolitej”: „Wszystko w tym widowisku ma stempel wysokiej jakości i świadczy o przednim poczuciu humoru zespołu twórców i wykonawców. Rafał Kmita ma niezwykle czułe ucho na brzmienie żydowskich szmoncesów, skeczy czy piosenek. Wręcz wyczuwało się radość, jaką odnajdywał w ich pastiszu. Wspierał go znakomitymi kompozycjami Bolesław Rawski. Mimo nostalgii za minionymi czasami spektakl był wolny od sentymentalizmu i martyrologii.”
Jak na „kabareciarzy” przystało gwiazdy wieczoru rozśmieszały publikę także w trakcie wywiadu. Główny sprawca zamieszania, czyli reżyser, scenarzysta i obecnie także oświetleniowiec – Rafał Kmita, w ogóle nie pokazał się publiczności. – Wychodzi na to, że oświetleniowiec pisze nam teksty – żartowała Sonia Bohosiewicz.
Rafał Kmita do każdego ze swoich spektakli dobiera innych aktorów, sam wymyśla teksty i skecze, dlatego wszystkie jego dzieła są niepowtarzalne. Jedynie Sonia Bohosiewicz gra w stałym składzie. Jakim sposobem pozostali aktorzy zostali zaangażowani w „Aj waj!...”, wyjaśniają sami zainteresowani.
– Jakiś czas temu Bolesław Rawski zapytał mnie po prostu, czy nie interesowałoby mnie przedstawienie, które przygotowuje Rafał Kmita. Z Rafałem nie znaliśmy się do tej pory. Podczas pierwszego spotkania Rafał opowiedział mi o swoim pomyśle na spektakl. Za jakiś czas Bolek pokazał mi demo muzyki. Tak mnie zachwyciły teksty Rafała, które były już gotowe i ta muzyka, że powiedziałem – wchodzę w to – mówił Tadeusz Kwinta.
Najmłodszy aktor grupy, świeżo upieczony absolwent Szkoły Teatralnej w Krakowie Piotr Sieklucki powiedział: – Znalazłem się w zespole jako najmłodszy, ponieważ Sonia i Rafał, pracując nad tym spektaklem, przyszli na mój dyplom i Rafał zaproponował mi współpracę. Na pierwszym spotkaniu powiedział, że szuka ludzi, którzy będą dobrzy na sto procent, że musi mnie sprawdzić, więc powinienem uczestniczyć w próbach. Gramy to już siódmy miesiąc i Rafał do tej pory nie powiedział mi, czy zostaję, czy nie.
Jacek Stefanik jest nieco starszy: – Jedenaście lat temu skończyłem łódzką szkołę filmową. Troszeczkę gdzieś tam pracowałem, jakoś dawałem sobie radę. A potem dowiedziałem się, że Rafał pisze taki właśnie program. A ponieważ byłem prawie na sto procent przekonany, że będzie to bardzo dobry spektakl, więc zadzwoniłem do Rafała i powiedziałem, że ja z przyjemnością wezmę w czymś takim udział. I Rafał mnie wziął.
Andrzej Róg pracujący od 24 lat w Teatrze Stu wyjaśnił, skąd tak wielki komediowy talent u krakowskich aktorów: – To wszystko przez smoka wawelskiego, ponieważ gdy smok pękł, to jego kawałki rozleciały się po całym Krakowie i znalazły się w najniższych miejscach. Dlatego tam, gdzie są piwnice, lochy, jamy i kazamaty, te resztki smoka zatruwają nasze umysły i zarażają szaleństwem krakowian. Dlatego też tak kwitną lochy, jamy, kazamaty i piwnice krakowskie.
Grupa Rafała Kmity wyjechała już z Elbląga, ale obiecali, że wrócą z kolejnym spektaklem.
Olga Kaszubska