
Czy dało się być szykowną w siermiężnych powojennych czasach? Czy na podstawie fasonu kołnierzyka i fryzury modela można z dużą dokładnością określić czas powstania zdjęcia? Czy marynarska bluzka to ostatni krzyk mody czy element szkolnego mundurka? Te i wiele innych pytań pojawiło się wczoraj (26 marca) na spotkaniu kawiarenki Clio w Muzeum Archeologiczno-Historycznym po obejrzeniu wystawy „Jeden obraz mówi więcej niż 1000 słów. Z albumów rodzinnych mniejszości niemieckiej na Warmii i Mazurach”. Zobacz fotorelację.
Po otwarciu wystawy wszyscy obecni zostali zaproszeni do udziału w warsztatach, poprowadzonych przez pp. Meindl, na których oglądano i interpretowano fotografie – na „rozgrzewkę” dawne rodzinne zdjęcia przekazane do zbiorów Muzeum przez byłych elblążan w ramach projektu „Świadectwa”, a następnie fotografie przyniesione przez uczestników warsztatów. W wielu wypadkach uczestnicy byli w stanie dużo odgadnąć bez „podpowiedzi” ze strony właścicieli konkretnych zdjęć, niekiedy jednak okazywało się, że nie znając kontekstu, czyli historii osób uwiecznionych na danej fotografii, możemy dać się naprowadzić zdjęciu na fałszywy ślad. Niewątpliwie jednak nawet samo „gdybanie” jest w kontekście interpretowania starych fotografii bardzo interesujące i pouczające, gdyż wdraża do uważnego patrzenia i zwracania uwagi na nieistotne z pozoru szczegóły oraz zachęca do głębszego zainteresowania się historią, widzianą przez pryzmat pojedynczych losów zwykłych ludzi.

Wystawę „Jeden obraz mówi więcej niż 1000 słów. Z albumów rodzinnych mniejszości niemieckiej na Warmii i Mazurach” można oglądać do 30 września. Zapraszamy do jej zwiedzania, a przy okazji do zwiedzania wystawy „Świadectwa”, której istotnym elementem były od samego początku rodzinne zdjęcia dawnych niemieckich elblążan, a która przy okazji projektu „Jeden obraz mówi więcej niż 1000 słów” wzbogaciła się o nowe elementy – ekspozycję fotografii z dawnych elbląskich atelier ze zbiorów Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Elblągu i z albumu rodzinnego Małgorzaty Gizińskiej oraz starych aparatów fotograficznych, głównie ze zbiorów prywatnych Jarosława Wlizło. Zachęcamy do uważnego oglądania i kontemplowania fotografii, szukania szczegółów, analogii i różnic.