Kiedyś w Elblągu panowały zasady jak na dzikim Zachodzie, teraz jest lepiej, bo wielu kierowców przesiadło się na rowery. O tym, czy i kiedy kask jest potrzebny, dlaczego poszerzanie ulic to odchudzanie się za pomocą popuszczania paska od spodni oraz kto komu musi ustępować i w jakiej sytuacji opowiada Marek Kamm, elbląski oficer rowerowy, a zarazem kolejny gość PortEl Caffe.
Marek Kamm na rowerze jeździ od co najmniej dwudziestu lat. Od trzech pełni funkcję oficera rowerowego, społecznie i bez etatu. W minioną środę był gościem w PortEl Caffe.
- Marta Wiloch: To jak, trzeba mieć ten kask na głowie czy nie trzeba?
- Marek Kamm: Sprawa jest prosta. Przepisy w Polsce nie nakazują jazdy w kasku, nie ma takiego obowiązku prawnego, ale praktyka pokazuje, że są takie sytuacje, że kask może się przydać, na przykład podczas jazdy na trudnym terenie. Na pewno przyda się dzieciom, które uczą się jeździć i mogą upaść, natomiast nie jest on potrzebny podczas spokojnej jazdy po mieście, w normalnym tempie, bez szalonego slalomu między pieszymi, czyli tak, jak jeździ się na zachodzie Europy, z poszanowaniem praw innych użytkowników drogi. Wokół kasku narosło sporo mitów, ale trzeba powiedzieć, że kask nie zabezpiecza rowerzysty podczas zderzenia z samochodem, co potwierdziły badania. Kask uratuje nas wtedy, gdy uderzymy w drzewo, które jest nieruchome czy w elementy stałe.
- Jak to jest z tym poszanowaniem praw innych użytkowników drogi, szanujemy się nawzajem czy nie?
- Kiedyś to był taki Dziki Zachód na tych naszych ulicach. Rowerzystów było bardzo mało, więc kierowcy kompletnie nas ignorowali. Wymuszenia pierwszeństwa zdarzały się nagminnie, codziennie. To się już zmienia, bo coraz więcej kierowców jeździ rowerami, a nic tak nie poprawia spojrzenia, jak własne doświadczenia. Dzięki temu jest dużo bezpieczniej, ale jeszcze długa droga przed nami, jeśli mówimy o postrzeganiu rowerzysty jako pełnoprawnego użytkownika drogi. Często pokutuje taki pogląd, że rower jest zawalidrogą na ulicy. Ciężko mi się z tym zgodzić, bo owszem, rower jedzie powoli, ale taka podróż nierzadko jest szybsza. Poza tym nie widzimy na ulicach korków rowerowych, a samochodowe. Jest ich za dużo, ulice są niedostosowane do takiej ilości samochodów, ciężko zresztą oczekiwać żeby tak było, bo wtedy trzeba by było wyburzać budynki, a i tak skonczylibyśmy jak Stany Zjednoczone, które mają autostrady, natomiast w korkach i tak stoi się długo. To droga donikąd.
- A propos rozwoju dróg, praktycznie mamy już drogę nr 504, która znacznie się rozszerzyła, a druga, czyli ta o numerze 503 prawie jest skończona. Niektórzy twierdzą, że to kiepski pomysł, żeby takie arterie szły przez centrum miasta, innym to pewnie pasuje. A Pan jak uważa?
- To drogi wojewódzkie oraz dwie główne arterie miasta. Poszerzenie ich wiązało się z tym, żeby udrożnić ruch, ale poszerzenia ulic to jak odchudzanie się za pomocą popuszczania paska od spodni. Wystarczy na jakiś czas, ale samochodów będzie przybywało i za chwilę te drogi dwujezdniowe zaczną się korkować. Za kilka lat może okazać się, że będzie potrzebny trzeci pas, a wtedy już nie starczy miejsca.
- Mamy ulicę, chodnik i ścieżkę rowerową. Co powinien wybrać rowerzysta? Czy wybór zawsze należy do niego?
- Przepisy kodeksu drogowego są dość jasne, jeżeli istnieje droga rowerowa w tym samym kierunku, w którym jedziemy, mamy obowiązek się nią poruszać. Rower jest pojazdem, jego miejsce jest na jezdni. Ustawodawca dopuszcza jazdę po chodniku tylko w trzech przypadkach – jeżeli na jezdni dopuszczono jazdę powyżej 50 kilometrów na godzinę, a chodnik ma minimum ma dwa metry, wtedy musimy ustępować pieszym, jeżeli nastąpi gwałtowne załamanie pogody i jeżeli jedziemy z dzieckiem do lat 10, które w rozumieniu kodeksu drogowego jest pieszym. Wszystkie inne przypadki kwalifikują nas do jazdy po ulicy. Generalnie rower jest pojazdem, więc jego miejsce jest na jezdni. Wiem, że budzi to pewne obawy, ale z moich doświadczeń wynika, że kierowcy są o wiele bardzo przewidywalni niż piesi na chodniku, którzy naprawdę potrafią zaskoczyć manewrami.
- Odwróćmy więc sytuację. Bardzo często piesi wchodzą na ścieżki rowerowe, zdarza się to na przykład w okolicach Bażantarni, niedaleko góry Chrobrego, gdzie taka ścieżka służy pieszym za chodnik. Jak w takiej sytuacji powinien zachować się rowerzysta? Powinien zwracać im uwagę, czy jednak piesi mogą tam wejść, właśnie dlatego, że nie ma chodnika?
- Kodeks drogowy mówi, że pieszy może korzystać z takiej ścieżki, jeżeli nie ma chodnika, ale wtedy musi ustępować rowerzyście, nie dotyczy to tylko pieszego niepełnosprawnego. W Elblągu w większości mamy ciągi pieszo- rowerowe, które tak naprawdę są chodnikami. Czasami mają wydzieloną część z polbruku, czasami to ta sama nawierzchnia, tyle że oddzielona białymi pasami. Przyjęła się praktyka, że piesi raczej na tę czerwoną część nie wchodzą, ale różnie to bywa. Ja korzystam ze swojego sygnału dźwiękowego, żeby z odpowiedniej odległości ostrzec pieszego.
- Ile mamy kilometrów ścieżek rowerowych?
- Około czterdzieści.
- Ile z tego nie jest zrobionych z polbruku, który najlepszym materiałem na tego typu drogę nie jest?
- Powiem tak, takiej ścieżki rowerowej jak ma Gdańsk [który jest liderem rozwoju ruchu drogowego w Polsce, a spora część ścieżek zrobiona jest z nawierzchni bitumicznej-red.] my nie mamy jeszcze żadnej. Ciąg pieszo rowerowy, który powstanie przy Fromborskiej, będzie już wykonany wedle trójmiejskich standardów. W pierwszej wersji Zarząd Dróg chciał to zrobić z polbruku i tłumaczył to tym, że to nawierzchnia łatwo rozbieralna, łatwiej o dostęp do sieci. Ale przecież są one prowadzone również i pod drogami, jeżeli coś się stanie to droga jest rozkuwana, a potem przywracana do stanu poprzedniego. Tak samo powinna być robiona infrastruktura rowerowa, bo nawet idealnie położony polbruk powoduje drgania, jazda jest niewygodna, a czasami również niebezpieczna. Ale ta droga to jaskółka zmian i jestem dobrej myśli.
- Marta Wiloch: To jak, trzeba mieć ten kask na głowie czy nie trzeba?
- Marek Kamm: Sprawa jest prosta. Przepisy w Polsce nie nakazują jazdy w kasku, nie ma takiego obowiązku prawnego, ale praktyka pokazuje, że są takie sytuacje, że kask może się przydać, na przykład podczas jazdy na trudnym terenie. Na pewno przyda się dzieciom, które uczą się jeździć i mogą upaść, natomiast nie jest on potrzebny podczas spokojnej jazdy po mieście, w normalnym tempie, bez szalonego slalomu między pieszymi, czyli tak, jak jeździ się na zachodzie Europy, z poszanowaniem praw innych użytkowników drogi. Wokół kasku narosło sporo mitów, ale trzeba powiedzieć, że kask nie zabezpiecza rowerzysty podczas zderzenia z samochodem, co potwierdziły badania. Kask uratuje nas wtedy, gdy uderzymy w drzewo, które jest nieruchome czy w elementy stałe.
- Jak to jest z tym poszanowaniem praw innych użytkowników drogi, szanujemy się nawzajem czy nie?
- Kiedyś to był taki Dziki Zachód na tych naszych ulicach. Rowerzystów było bardzo mało, więc kierowcy kompletnie nas ignorowali. Wymuszenia pierwszeństwa zdarzały się nagminnie, codziennie. To się już zmienia, bo coraz więcej kierowców jeździ rowerami, a nic tak nie poprawia spojrzenia, jak własne doświadczenia. Dzięki temu jest dużo bezpieczniej, ale jeszcze długa droga przed nami, jeśli mówimy o postrzeganiu rowerzysty jako pełnoprawnego użytkownika drogi. Często pokutuje taki pogląd, że rower jest zawalidrogą na ulicy. Ciężko mi się z tym zgodzić, bo owszem, rower jedzie powoli, ale taka podróż nierzadko jest szybsza. Poza tym nie widzimy na ulicach korków rowerowych, a samochodowe. Jest ich za dużo, ulice są niedostosowane do takiej ilości samochodów, ciężko zresztą oczekiwać żeby tak było, bo wtedy trzeba by było wyburzać budynki, a i tak skonczylibyśmy jak Stany Zjednoczone, które mają autostrady, natomiast w korkach i tak stoi się długo. To droga donikąd.
- A propos rozwoju dróg, praktycznie mamy już drogę nr 504, która znacznie się rozszerzyła, a druga, czyli ta o numerze 503 prawie jest skończona. Niektórzy twierdzą, że to kiepski pomysł, żeby takie arterie szły przez centrum miasta, innym to pewnie pasuje. A Pan jak uważa?
- To drogi wojewódzkie oraz dwie główne arterie miasta. Poszerzenie ich wiązało się z tym, żeby udrożnić ruch, ale poszerzenia ulic to jak odchudzanie się za pomocą popuszczania paska od spodni. Wystarczy na jakiś czas, ale samochodów będzie przybywało i za chwilę te drogi dwujezdniowe zaczną się korkować. Za kilka lat może okazać się, że będzie potrzebny trzeci pas, a wtedy już nie starczy miejsca.
- Mamy ulicę, chodnik i ścieżkę rowerową. Co powinien wybrać rowerzysta? Czy wybór zawsze należy do niego?
- Przepisy kodeksu drogowego są dość jasne, jeżeli istnieje droga rowerowa w tym samym kierunku, w którym jedziemy, mamy obowiązek się nią poruszać. Rower jest pojazdem, jego miejsce jest na jezdni. Ustawodawca dopuszcza jazdę po chodniku tylko w trzech przypadkach – jeżeli na jezdni dopuszczono jazdę powyżej 50 kilometrów na godzinę, a chodnik ma minimum ma dwa metry, wtedy musimy ustępować pieszym, jeżeli nastąpi gwałtowne załamanie pogody i jeżeli jedziemy z dzieckiem do lat 10, które w rozumieniu kodeksu drogowego jest pieszym. Wszystkie inne przypadki kwalifikują nas do jazdy po ulicy. Generalnie rower jest pojazdem, więc jego miejsce jest na jezdni. Wiem, że budzi to pewne obawy, ale z moich doświadczeń wynika, że kierowcy są o wiele bardzo przewidywalni niż piesi na chodniku, którzy naprawdę potrafią zaskoczyć manewrami.
- Odwróćmy więc sytuację. Bardzo często piesi wchodzą na ścieżki rowerowe, zdarza się to na przykład w okolicach Bażantarni, niedaleko góry Chrobrego, gdzie taka ścieżka służy pieszym za chodnik. Jak w takiej sytuacji powinien zachować się rowerzysta? Powinien zwracać im uwagę, czy jednak piesi mogą tam wejść, właśnie dlatego, że nie ma chodnika?
- Kodeks drogowy mówi, że pieszy może korzystać z takiej ścieżki, jeżeli nie ma chodnika, ale wtedy musi ustępować rowerzyście, nie dotyczy to tylko pieszego niepełnosprawnego. W Elblągu w większości mamy ciągi pieszo- rowerowe, które tak naprawdę są chodnikami. Czasami mają wydzieloną część z polbruku, czasami to ta sama nawierzchnia, tyle że oddzielona białymi pasami. Przyjęła się praktyka, że piesi raczej na tę czerwoną część nie wchodzą, ale różnie to bywa. Ja korzystam ze swojego sygnału dźwiękowego, żeby z odpowiedniej odległości ostrzec pieszego.
- Ile mamy kilometrów ścieżek rowerowych?
- Około czterdzieści.
- Ile z tego nie jest zrobionych z polbruku, który najlepszym materiałem na tego typu drogę nie jest?
- Powiem tak, takiej ścieżki rowerowej jak ma Gdańsk [który jest liderem rozwoju ruchu drogowego w Polsce, a spora część ścieżek zrobiona jest z nawierzchni bitumicznej-red.] my nie mamy jeszcze żadnej. Ciąg pieszo rowerowy, który powstanie przy Fromborskiej, będzie już wykonany wedle trójmiejskich standardów. W pierwszej wersji Zarząd Dróg chciał to zrobić z polbruku i tłumaczył to tym, że to nawierzchnia łatwo rozbieralna, łatwiej o dostęp do sieci. Ale przecież są one prowadzone również i pod drogami, jeżeli coś się stanie to droga jest rozkuwana, a potem przywracana do stanu poprzedniego. Tak samo powinna być robiona infrastruktura rowerowa, bo nawet idealnie położony polbruk powoduje drgania, jazda jest niewygodna, a czasami również niebezpieczna. Ale ta droga to jaskółka zmian i jestem dobrej myśli.