Monika Kurpanik: Byłoby świetne, gdyby zapotrzebowanie na alkohol było jak najmniejsze

- 9 na 10 osób, które przychodzą na komisję wypiera fakt, że mają problem z alkoholem. Dopiero w trakcie rozmowy, kiedy pokazujemy im, jak alkohol wpływa na życie ich, ich bliskich, otoczenie, zadajemy odpowiednie pytania, wtedy dopiero uświadamiają sobie, że coś jest nie tak - mówi Monika Kurpanik, dyrektor Departamentu Zdrowia i przewodnicząca Miejskiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.
- Miejska Komisja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Co to jest?
- Jej istnienie wynika z ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałania alkoholizmowi; w każdej gminie funkcjonuje taka komisja. Jej zadania można podzielić na dwie grupy: kreowanie miejskiej polityki w zakresie przeciwdziałania alkoholizmowi, opiniowanie wniosków o wydanie zezwoleń na sprzedaż alkoholu, opiniowanie budżetu i wydatków w ramach środków z tzw. „kapslowego” itp. kwestie. Druga grupa to sprawy Zespołu ds. Lecznictwa Odwykowego. To jest praca u podstaw z ludźmi, którzy zostali zgłoszeni przez np. członków rodzin, rozmaite instytucje, w związku z problemami z nadużywaniem alkoholu, tzw. szkodliwym piciem. Przede wszystkim staramy się przekonać takie osoby do dobrowolnego podjęcia leczenia odwykowego, pójścia na terapię, zmiany stylu życia. W zależności od zaangażowania takiej osoby, podejmowane są dalsze kroki. Jeżeli jest taka konieczność, to kierujemy sprawę do sądu o zastosowanie obowiązku poddania się leczeniu odwykowemu. Przy czym nasza komisja zajmuje się tylko skutkami alkoholu, nie zajmujemy się innymi uzależnieniami. Wynika to z przepisów ustawy.
- Przed oblicze komisji trafiają w większości osoby, które nie chcą się leczyć z uzależnienia?
- Określiłabym je jako osoby, które „piją szkodliwie”. Sprawdzamy potem, czy dana osoba jest też uzależniona. Trafiają osoby, które ktoś do nas zgłosił, ktoś zauważył, że ich picie działa przeciwko nim oraz ich najbliższemu otoczeniu. Komisja wzywa taką osobę na posiedzenie i w pierwszej kolejności prowadzi tzw. dialog motywujący. Przedstawiamy wtedy propozycje leczenia. W wersji optymistycznej, udaje się przekonać osobę do podjęcia terapii. W wersji mniej optymistycznej wysyłamy wniosek do sądu o zastosowanie obowiązku poddania się leczeniu odwykowemu.
- Co to jest „picie szkodliwe”? Kolokwialnie mówiąc wystarczy zwymiotować na klatce schodowej czy też „trzeba” popełnić czyny poważniejszego kalibru? Kiedy się zaczyna „picie szkodliwe”?
- Zgodnie z definicją picie szkodliwe występuje wówczas, kiedy jednorazowo, albo w stosunkowo krótkim czasie spożywa się nadmierne ilości alkoholu, gdy spożywanie alkoholu jest przyczyną pojawienia się dysfunkcji psychosomatycznych i zaburzeń zachowania. Przesłanką skierowania danej osoby do komisji jest fakt, kiedy skutki picia mają wpływ na otoczenie.
Jeżeli ktoś leży na klatce schodowej w wymiocinach, to już wskazuje na problem alkoholowy. Jeżeli występują jakiekolwiek negatywne skutki picia dotyczące najbliższych, np. awantury domowe, wynoszenie przedmiotów z domu, aby mieć pieniądze na alkohol, to są już przesłanki, aby zgłosić taką osobę na komisję.
- Jaka jest skala problemu? Ile osób trafia przed komisję?
- W 2024 r. mieliśmy 109 nowych wniosków, prowadziliśmy łącznie 229 spraw, wydaliśmy 35 opinii psychiatryczno- psychologicznych w przedmiocie uzależnienia od alkoholu. To są właśnie te sytuacje, w których osoby wezwane na komisje odmówiły diagnozy i dobrowolnego podjęcia leczenia. W pozostałych przypadkach, albo udało się przekonać dane osoby do dobrowolnego podjęcia leczenia, pójścia na terapię lub sprawy są jeszcze w toku. W przypadku wzmiankowanych 35 osób, trafiają one przed sąd i to on wydaje postanowienie o obowiązku poddania się leczeniu, MKRPA nie ma uprawnień w takim zakresie.
- Jak te liczby wyglądają na przestrzeni czasu? Liczba osób, które stają przed komisją zwiększa się zmniejsza?
- Liczba osób, które stają przed komisją utrzymuje się na zbliżonym poziomie.
- Są przypadki, że osoby, co do których wydawaliście opinie dotyczące przymusowego leczenia, „wracają” do was?
- Niestety tak. Zdarzają się osoby, z którymi spotykaliśmy się już kilkakrotnie.
- Na tle innych miast, Elbląg się w jakiś sposób wyróżnia?
- Nie. Jeśli chodzi o przyczyny, skutki nadużywania alkoholu czy też skalę tego zjawiska, to jest to porównywalne do innych miast.
- Osoby, które trafiają przed komisję, na ogół nie widzą, że mają problem z alkoholem. Jak ktoś sam stwierdził, że coś może być nie tak z jego piciem, to nie musi się z wami kontaktować, żeby podjąć leczenie.
- 9 na 10 osób, które przychodzą na komisję wypiera fakt, że mają problem z alkoholem. Dopiero w trakcie rozmowy, kiedy pokazujemy im, jak alkohol wpływa na życie ich, ich bliskich, otoczenie, zadajemy odpowiednie pytania, wtedy dopiero uświadamiają sobie, że coś jest nie tak. Zdają sobie sprawę, że picie nie dotyczy tylko ich, ale także ich otoczenia: rodzinę, najbliższych, sąsiadów. Dopiero wtedy dociera myśl, że może jednak jest problem.
- To przejdźmy do pierwszej grupy kwestii, którymi się komisja zajmuje. Zapytam o liczbę zezwoleń na sprzedaż alkoholu w mieście. Za dużo, za mało, w sam raz? Z rozmów z „trzeźwymi alkoholikami” wynika, że powszechna dostępność alkoholu jest jednym z tzw. wyzwalaczy. Jednym z elementów terapii jest nauka „niezauważania” alkoholu w sklepach.
- Trudno powiedzieć, czy to dużo, czy mało. Rada Miejska uchwaliła w przeszłości taki limit. Taka liczba jest porównywalna do ilości zezwoleń obowiązujących w innych miastach. Nie docierają do nas sygnały, aby alkohol w sklepach był problemem podczas terapii. Tu też duża rola terapeutów, którzy „uczą” radzenia sobie z tym problemem. Trzeba też zauważyć, że alkohol w sklepach nie jest jedynym wyzwalaczem, z którym muszą sobie poradzić osoby w trakcie terapii. Takich czynników ryzyka jest dużo więcej. I ze wszystkimi musi nauczyć się radzić w trakcie terapii. Pierwszy z brzegu przykład: idą do pizzerii i zawsze do pizzy pili piwo. Teraz muszą nauczyć się jeść pizzę bez alkoholu.
- Na co są przeznaczane pieniądze z tzw. „kapslowego”, czyli wpływy z zezwoleń na sprzedaż alkoholu.
- Przeznaczane są na szeroko pojętą profilaktykę i zapobieganie skutkom spożywania alkoholu. Wymienię w tym miejscu kilka najważniejszych inicjatyw finansowanych lub dofinansowywanych z tych pieniędzy. To są trzy punkty konsultacyjno – informacyjne, gdzie można uzyskać wsparcie psychologiczne, prawne, edukacyjne. Takie punkty funkcjonują przy elbląskich stowarzyszeniach, które działają w obszarze przeciwdziałania uzależnieniom. Wspieramy finansowo miejsca spotkań osób niepijących: Stowarzyszenie „Keja” i Stowarzyszenie „Klub Abstynenta Żuławy”. Razem z Policją robimy akcje promujące trzeźwość wśród kierowców, podczas których rozdajemy ulotki i materiały dotyczące wpływu alkoholu na kierowanie samochodami. Dofinansowujemy trzy świetlice dla dzieci prowadzone przez Stowarzyszenia KARAN, Przyjazny Krąg oraz Towarzystwo Przyjaciół Dzieci. To są dzieci z rodzin wymagających wsparcia. Dofinansowujemy też dwa Centra Integracji Społecznej. Mamy szeroki wachlarz działań edukacyjno – profilaktycznych skierowanych do dzieci i młodzieży w celu promowania alternatywnych form spędzania czasu wolnego. Z tej części dofinansowano m.in. 16 klubów sportowych, wypoczynek letni dla dzieci: półzimowiska, półkolonie, obozy. Dofinansowujemy prowadzone przez stowarzyszenia warsztaty „Szkoły dla rodziców”, zwiększając ich kompetencje wychowawcze. Wspieramy Caritas Diecezji Elbląskiej, który organizuje wydawanie posiłków dla bezdomnych. Współpracujemy z wieloma organizacjami pozarządowymi, które zajmują się osobami uzależnionymi. Przy czym należy pamiętać, że uzależnienie od alkoholu często występuje z innymi problemami np. bezdomnością czy przemocą domową.
- Przyszedł mi na myśl paradoks „kapslowego”. Z jednej strony pewnie przydałoby się tych pieniędzy więcej, z drugiej wiązałoby się to ze zwiększeniem sprzedaży alkoholu, co niekoniecznie jest zjawiskiem pożądanym.
- Dla prezydenta i komisji byłoby świetne, gdyby zapotrzebowanie na alkohol było jak najmniejsze, co najprawdopodobniej przełożyłoby się na mniejsze wpływy . Niemniej jednak, niezależnie od ich wysokości, przeznaczamy je na profilaktykę, na przeciwdziałanie skutkom alkoholizmu, tak jak wskazują na to przepisy prawa.
- Warto wprowadzić ograniczenie sprzedaży alkoholu w godzinach nocnych? Czy też w Elblągu taki zakaz niewiele by zmienił?
- Sprawdzałam, jak jest w innych miastach, zapoznawałam się z raportami, z wynikami badań, czytałam artykuły na ten temat. Zdania są podzielone. Z Krakowa dochodzą informacje, że wprowadzenie zakazu nie wpłynęło na liczbę pacjentów na Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych. W innym mieście, z kolei spadła liczba interwencji policji związanych. W miastach „turystycznych” jak np. Kraków, po wprowadzeniu zakazu ilość interwencji, prawdopodobnie spadła. W Elblągu... nie mamy problemu z turystyką alkoholową, turyści raczej przyjeżdżają zwiedzać nasze piękne miasto. I niech tak pozostanie.
- Dziękuję za rozmowę.