UWAGA!

Oddam obiad. To działa i to jak!

 Elbląg, Grupa "Oddam obiad": (od lewej): od lewej: Radosław Apanowicz, Marta Apanowicz, Nel Cybulska, Ania Michalska, Dorota Brzozowska i Jacek Brzozowski
Grupa "Oddam obiad": (od lewej): od lewej: Radosław Apanowicz, Marta Apanowicz, Nel Cybulska, Ania Michalska, Dorota Brzozowska i Jacek Brzozowski (fot. Jakub Sawicki)

Można mówić o nich różnie. Pozytywni wariaci, aniołowie stróże, osoby do misji specjalnych. Jedno jest pewne. Nie ma dla nich rzeczy niemożliwych. Oprócz satysfakcji ze swojej działalności nie czerpią z niej nic więcej. Tylko tyle, albo aż tyle. Zespół "Oddam Obiad - Elbląg" ma ręce pęłne roboty, a osób potrzebujących zgłasza się coraz więcej. Przybywa także członków grupy. Stronę Oddam Obiad na Facebooku polubiło już ponad trzy tysiące osób.

Zaczęło się zupełnie niewinnie. Kilka miesięcy temu Marta przyrządziła za dużo obiadu. Nie chciała, aby jedzenie się zmarnowało. Wrzuciła post na stronę, oboje z mężem nie spodziewali się, że ich spontaniczna akcja pochłonie ich tak mocno i wciągnie tak wiele osób. Na stronie jeden po drugim spływały posty: oddam zupę, weki, bigos, a Marta i Radek Apanowiczowie rozwozili je bezdomnym, rodzinom wielodzietnym i innym osobom potrzebującym. A w domu przecież czekała jeszcze trójka ich małych pociech. Apanowiczom przyświecał jeden cel, niemarnowanie jedzenia i dzielenie się tym, co pozostało z obiadu z potrzebującymi.
      
       Pomoc na większą skalę
      
Od czasu naszej ostatniej rozmowy ich szlachetna akcja przybrała nieco inny obrót. Zaczęli pomagać ludziom na większą skalę, w pomoc zaangażowały się kolejne osoby. Razem tworzą perfekcyjnie zorganizowany zespół.
       - Nel Cybulska pomaga w rozwożeniu jedzenia, także poza miasto - przedstawia kolejnych członków zespołu Marta, która sama zajmuje się logistyką, nadzorem ogólnym, a także rozwozi jedzenie. - Ania Michalska, prywatnie moja ciocia, czyta posty na Facebooku, potem zdaje nam z nich relację, ale pomaga również w przewożeniu darów. Dorota Brzozowska to nasze wsparcie psychologiczno-urzędowe, taki anioł naczelny do zadań specjalnych, porozmawia, doradzi.
       Jeszcze do niedawna jedynym mężczyzną w grupie był Radek - jeździ, naprawia, wnosi na górę, podłącza telewizory i inne sprzęty, taka złota rączka. Do współpracy włączył się ostatnio również Jacek, mąż Doroty, który w miarę możliwości będzie wspierał zespół między innymi w transporcie. Dzięki inicjatywie "Oddam obiad - Elbląg", ten zgrany zespół przyjaciół, pomógł już wielu ludziom, nie tylko tym, którym brakowało jedzenia.  Wyciągnął także niejedną osobę z życiowego dołka.
       - Zdarza się, że ktoś na przykład prosi nas o dżem i makaron - mówi Nel. - Od razu wyczuwamy, że jest to jakaś potrzebująca rodzina, która może wymagać większej uwagi i pomocy szerszej, niż tylko paczka z jedzeniem. Umawiamy się wtedy i jedziemy do takiej rodziny z tym makaronem i dżemem. Rozmawiamy i dowiadujemy się, jaka jest jej sytuacja, w czym jeszcze możemy pomóc. Postów na stronie codziennie przybywa, telefony się rozdzwaniają.  A to ktoś chce oddać siatkę z jedzeniem, a to ktoś inny znalazł trochę weków w piwnicy. Pomagają osoby prywatne i firmy, bezinteresownych porad udzielają prawnicy, psycholodzy. Wspierają nas również pielęgniarki i rehabilitanci, wszyscy gotowi do pomocy osobom, którym nie sprzyja los.
       - Każdy z nas ma pod opieką "swoją" rodzinę. Na przykład Nel w ostatnim czasie wzięła pod swoje skrzydła rodzinę spoza Elbląga. Ona ją przejmuje, nadzoruje, opiekuje się nią - mówi Radek Apanowicz. - Zbiórkę rzeczy ogarniamy wspólnie - segregujemy, rozdzielamy. Nie śpimy po nocach, bardzo dużo sobą rozmawiamy. Każdą rzecz omawiamy ze sobą. Kto pierwszy wstaje, melduje się, kto ostatni idzie spać, też się zgłasza.
       - Siedzimy do pierwszej, drugiej w nocy, bo jeszcze to czy tamto jest do omówienia - dodaje Dorota. - Zastanawiamy się, kto, jak może pomóc.
      
       Pomagają stanąć na nogi
      
Zgrana grupa "Oddam Obiad" pomogła już niejednej rodzinie stanąć na nogi.
       Nel: - Kiedyś mieliśmy do oddania kapciuszki ortopedyczne i zgłosiła się do nas mama, która dodała na stronie bardzo ciepły komentarz. Potrzebowała takie kapciuszki dla swojej córeczki. Dopiero w głębszej rozmowie okazało się, że nie ma łóżka. Spała na niewygodnym materacu. Pojechaliśmy do niej i wszyscy wyszliśmy ze łzami w oczach. Ta Pani przyjęła naszą pomoc, ale dziś świetnie radzi sobie sama.
       Marta: - Mało tego, ona pierwsza chce teraz pomagać. Wyrywa się, że coś podaruje.
       Radek: - Ta Pani dostała pomoc prawną, psychologiczną, materialną, bo i meble i lodówkę jej zawieźliśmy, znaleźliśmy miejsce w przedszkolu dla dziecka. To była taka kompleksowa pomoc. Często okazuje się, że osoby, które chcą coś podarować, najbardziej potrzebują naszej pomocy. Musimy być bardzo uważni, bo zazwyczaj ludzie wstydzą się swojej sytuacji. Staramy się wyłapać sygnał, który może świadczyć o potrzebie pomocy. Zrobiliśmy tyle, ile mogliśmy.
       Nel: - Wystarczyło ją tylko wyprowadzić na odpowiedni tor, pchnąć do działania, bo była zupełnie zagubiona. Teraz widzi wszystko inaczej, sama chce wprowadzać zmiany, widzi sens życia. Przez tych kilka tygodni zmieniło jej się całe jej życie.
       Dorota: - Była też pani, która przeniosła się z Warszawy do Elbląga, sama z malutkim dzieckiem, wynajęła duże mieszkanie, na które w ogóle nie było jej stać. Spędziłam dużo czasu nad szukaniem dla niej innego lokum. Znalazłam dla niej mieszkanie o wiele tańsze, pomogliśmy jej w przeprowadzce. Otrzymała też należne dotacje i została objęta urzędową ochroną. Teraz dobrze sobie radzi. Jej sytuacja jest stabilna, nie powinno jej niczego brakować.
       Radek: - Daliśmy tej pani rzeczy podarowane przez elblążan, od garnków po ubrania.
       Dorota: - Chcemy ludziom pokazać, że wszystko można zacząć od początku. Pomagamy im, gdy są w dołku, przeżywają traumę, swoje tragedie, przez co nie są w stanie stanąć na nogi. Prowadzimy ich do pewnego momentu, do chwili gdy jesteśmy pewni, że sobie poradzą. Jednak przywiązanie zostaje, mamy z nimi stały kontakt, wiemy na jakim etapie życiowym są obecnie.
       Radek: - My jesteśmy tylko pośrednikami, bo to elblążanie dzielą się tym co mają, z innymi. Wspierają nas firmy, współpracują z nami. Regularnie otrzymujemy jedzenie, z którym docieramy do ludzi.
       Marta: - Codziennie od jednej z firm odbieramy wiadro zupy i rozwozimy ją ludziom - m.in. wielodzietnej rodzinie i innym potrzebującym. Jedzenie przekazują nam też firmy, którym po imprezie zostało trochę sałatek czy mięsa. Mamy też zaprzyjaźnione Panie, które w swoich domach specjalnie nam gotują, takie domowe kuchareczki. Są też osoby, które systematycznie robią zakupy i proszą, by po nie przyjechać.
       Radek: - My sami nie mamy wszystkiego, ale doceniamy to, co jest i chcemy pomóc innym, żeby poczuli się tak jak my. My ciężko wszyscy pracujemy, mamy małe dzieci, ogólnie jesteśmy zapracowani.
       Marta: - Jedno drugie ciągnie, nie czujemy zmęczenia. Z tego jest taka satysfakcja, wiemy, że coś dobrego zrobiliśmy, że ktoś jest za to wdzięczny i przede wszystkim, że potrzebował pomocy. Nie mamy nigdy dość
       Radek: - Gdyby doba miała 72 godziny, to bierzemy w ciemno. To jest tak samo, jak z przebiegnięciem maratonu, czuje się samą radość i same endorfiny. Niektórzy patrzą na nas jak na wariatów, ale my nie zwracamy uwagi na negatywne komentarze.
      
       Zrzutka na paliwo
      
Zespół "Oddam Obiad - Elbląg" rozwożąc jedzenie, robi miesięcznie setki kilometrów. By akcja mogła być kontynuowana, założono zbiórkę w internecie. Każdy, kto chce wesprzeć inicjatywę, właśnie tu może przelać pieniądze.

  Elbląg, Produkty dla potrzebującym rozwożą autem zapakowanym po dach
Produkty dla potrzebującym rozwożą autem zapakowanym po dach (fot. archiwum Oddam obiad)


       Marta: - W tym tygodniu wydaliśmy z Radkiem na paliwo 250 zł. Drugim autem jedzenie rozwozi Nel, więc ta kwota podwaja się. Gdyby nie pieniądze ze zrzutki, nie moglibyśmy działać. W miesiącu robimy setki kilometrów, dzisiaj na przykład odebrałam dywan dla pewnej pani, jedzenie dla potrzebującego malucha, po drodze też tort dla syna, który dziś ma urodziny. A po imprezie urodzinowej jedziemy jeszcze w kilka miejsc, bo musimy coś dla ludzi odebrać. Mamy wiecznie zapakowane auto po sam dach, ludzie już rozpoznają nasz samochód.
       Radek: - Fajnie by było, gdyby osoby, które chcą pomóc, ale nie wiedzą jak, przelały na zrzutkę jedną złotówkę miesięcznie. To już wielka pomoc dla nas, bo pięć złotych to jest już litr benzyny i możemy wtedy przejechać kilka kilometrów. Pieniądze wykorzystujemy głównie na benzynę, ale czasem bywa tak, że musimy zrobić dla kogoś zakupy "na już". Gdyby nie zrzutka, nie moglibyśmy pomagać innym. Za wsparcie finansowe materialne zespół pragnie podziękować wszystkim osobom prywatnym, firmom, które dzielą się tym, co mają, prawnikom, rehabilitantom pielęgniarkom, przypadkowym osobom, niezwiązanym z grupą oraz Mateuszowi Sztajnke - grafikowi, który wkrótce stworzy nową szatę graficzną grupy.
      
       Stronę akcji Oddam obiad znajdziecie na Facebooku. 
      

dk

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
  • Akcja jak najbardziej pozytywna, niemniej w jaki sposób sprawdzacie, czy nie padliście ofiarą naciągaczy i oszustów? Pomagać należy z głową w myśl zasady: nie dam ci ryby, ale dam wędkę abyś ją sobie złowił.
  • Przeczytaj artykuł, dowiesz się
  • Przeczytałem i nie znalazłem odpowiedzi na zadane pytanie. Swoją drogą wpis " - Zdarza się, że ktoś na przykład prosi nas o dżem i makaron -" wskazuje, że komuś nie brakuje jedzenia, tylko ma kaprys i wy ten kaprys realizujecie. Rozumiem waszą intencję i ja popieram, tylko ostrzegam przed naciągaczami i roszczeniowcami. Oczywiście nikt nie odmówi darmowego posiłku, ale żeby na niego zarobić to już nie.
  • Mogę powiedzieć tyle, że cieszę się, że nie wiesz dlaczego proszenie o dżem i makaron nie jest kaprysem. Jeździmy do tych rodzin, widzimy jaka jest sytuacja, rozmawiamy, i dopiero wtedy pomagamy stanąć na nogi. Tam, gdzie to tylko fanaberia, nie tracimy czasu. Ale są miejsca, w których sytaucja jest skrajna, i tej pomocy naprawdę potrzeba.
  • Kilka tygodni temu na jednym z portali internetowych przeczytałem bardzo ciekawy artykuł o pomocy osobom bezdomnym, chyba chodziło o Berlin. Autor artykułu zachwalał niemiecką pomoc osobom bezdomnym i porównywał pomoc bezdomnym u nas w kraju, takie tam pierdu pierdu. Konkluzja tegoż artykułu była jednak zaskakująca. Otóż zauważono, że nauczono bezdomnych jak małpki przychodzenia po darmowy posiłek i odzież - ponieważ należny im pomóc, bo my jesteśmy bogaci - ale jednocześnie stwierdzono, że żaden z tych bezdomnych nie szukał pracy i - o dziwo - nie udzielał się społecznie mimo tego, że przecież jako bezdomny ma bardzo dużo czasu. tym samym z jednej strony pomagam, z drugiej strony jestem dymany przez cwaniaków i życiowe niedorajdy.
  • To rozumiem, niemniej musicie być wyjątkowo czujni przed oszustami i cwaniakami.
  • ja pier, ,, ,le jak nie chcesz to nie pomagaj,
  • chciałem zamówić stek i pizzę na Skrzydlatą.
  • makaron i dżem to raczej nie kawior i trufle. ja nie dzielę się z nikim jedzeniem, którego sam bym nie jadł. więc jeśli ktoś rzuci potrzebującemu sczerstwiały chleb, żądając w zamian dozgonnego bicia czołem o ziemię za okazaną pomoc, to niech sobie takie pomaganie daruje.
  • Wielu z tych ludzi przydałby się raczej dobry kij żeby ich zapędzić do roboty. Nie mówie, ze wszystkim ale większość biednych przyzwoitych ludzi wstydzi się prosić o pomoc a raczki najczęściej wyciągają lenie i darmozjady.
  • i po co to nagłaśniać nie można tak po cichu w pokorze?
  • Czy pomaganiem nie powinien przede wszystkim zająć się kościół? Księża powinni przy swoich parafiach stworzyć punkty pomocy ubogim i wcielić głoszone przez siebie słowa w czyny. Co jakiś czas media donoszą o oszustach, którzy na miłosierdziu i współczuciu biednym robią pieniądze - i to nie małe. Akurat w waszym przypadku nie ma to miejsca, ale jestem sceptyczny w niesieniu pomocy przez cywilne instytucje, po prostu im nie ufam.
Reklama