
Wkraczamy w trzecią dekadę XXI wieku, mentalnie trzymając się XX-wiecznych korzeni. Przyzwyczajeni do tego, że od połowy ubiegłego wieku każde pokolenie, w każdym zakątku świata, cieszyło się coraz lepszą edukacją, opieką medyczną, wyższymi dochodami nie zauważamy, że dzisiejsi młodzi będą mieli szczęście, jeśli uda się im zachować status quo poprzedniego pokolenia. Bo nie to polityków obchodzi. Oni kręcą się wokół dnia dzisiejszego i swoich pozycji – pisze Maria Kasprzycka, dr nauk humanistycznych Polskiej Akademii Nauk, która powraca do publikowania copiątkowych felietonów na portEl.pl
To tylko ogólna i bardzo pobieżna konstatacja po lekturze Yuvala Noah Harariego – 21 lekcji na XXI wiek. Z tą pozycją powinien zapoznać się każdy polityk, który poważnie traktuje swoją pracę, posiada jakąś wizję i szanuje swoich wyborców. Dla którego kariera polityczna nie jest celem do zaspokojenia swego ego i materialnych potrzeb, lecz narzędziem do stawienia czoła największym wyzwaniom współczesności, którymi są połączenie przełomu technicznego z gigantycznym krachem ekologicznym. Na szczęście jeszcze tacy są, choć często ukryci w zabetonowanych partyjnych strukturach.
Nadzieja na przełom w politycznym myśleniu pognała mnie na spotkanie Borysa Budki z członkami i sympatykami PO. Nie przeczę – powiew świeżości w myśleniu był. Otwarcie na społeczną dyskusję, powrót do znaczenia kompetencji, wsparcie młodych w polityce, wyjście w teren z obudzeniem parlamentarzystów i samorządowców – naprawdę wizja godna polityka XXI wieku. Jedyne wątpliwości budzi zapowiedź walki o elektorat wiejski – raz - że uderza w koalicjanta, dwa – że lepiej skupić się na tym co realne i konieczne – odzyskaniu topniejącego elektoratu miejskiego. Nie wiem tylko, czy te śmiałe plany możliwe są do zrealizowania. Zza pleców Budki wychylają się bowiem starzy gracze, którzy nawet nie udają, że poważnie traktują jego wypowiedzi, za to pilnie strzegą swoich pozycji. I śmiało krytykują Grzegorza Schetynę, któremu niedawno lakierki gotowi byli pucować. Ale to akurat powszechny, partyjny syndrom. Generalnie natomiast, oderwane od rzeczywistości i społeczeństwa stare elity PO nie chcą zrozumieć, że ten arogancki stosunek do wyborców jest źródłem ich porażek. Że jak długo będą się kręcić tylko wokół wewnętrznych ustawek, nie wygrają z PIS-em, który bardzo trafnie diagnozuje społeczne potrzeby. A to, że PIS odpowiada na nie w sposób populistyczny, nieodpowiedzialny, czy nawet destrukcyjny nie zmienia faktu, że się nad nimi pochyla i ludzie to czują.
Harari dużo miejsca poświęca wadom systemu demokratycznego, twierdząc jednocześnie, że „liberalna demokracja jest najskuteczniejszym i najbardziej uniwersalnym modelem politycznym, jaki dotychczas wymyślili ludzie. Jednak nie krytykując modelu liberalnego, nie zdołamy naprawić jego wad ani pójść dalej”. Partie i politycy, którzy wszelką krytykę uważają za przestępstwo, zmierzają do dyktatury. I są bardzo zdziwieni, kiedy ludzie wychodzą na ulicę.
W moim przekonaniu jesteśmy tego coraz bliżsi. W społecznościach lokalnych znowu rodzi się bunt. Olsztyn oficjalnie zmierza ku referendum. Elbląg już nie balansuje na krawędzi – pędzi w otchłań. Opieszałość i niefrasobliwość obecnej władzy generują prawdziwe i pilne potrzeby rzędu setek milionów złotych (vide nowa ciepłownia), a i bez tego w uzasadnieniu do Wieloletniej Prognozy Finansowej radośnie przewiduje się od 2024 roku uruchomienie kolejnych „instrumentów finansowych” do spłaty odroczonych zobowiązań (czytaj nowe kredyty lub obligacje). Zjeżdżający do Elbląga politycy, publicznie wychwalający prezydenta i władze samorządowe demonstrują jedynie, że nie mają pojęcia o rzeczywistości i problemach naszego miasta. Że nadal wszystko jest powierzchownym picem. Dotyczy to tak samo PO jak i PSL. Okrakiem na żyletce ulokowała się Lewica, ale naprawdę wszyscy mają nas równo gdzieś. A jeśli przypadkiem ktoś ma dobre chęci, tak jak poseł Monika Falej, to się go umiejętnie przekieruje na tory abstrakcyjne, jak pieniądze na pogłębienie toru wodnego w tegorocznym budżecie państwa. To oczywiste, że przed uruchomieniem przekopu będzie to konieczne, jednak nawet PIS w swojej rozrzutności nie wyrzuci kasy na roboty, które za dwa lata trzeba będzie powtórzyć, bo przyroda swoje zrobi.
Na marginesie wrócę do analogii z Walencją i powodzią Turii. A jest ich sporo. Tam dyktator Franco postanowił zrobić prezent miastu i zmienił bieg rzeki, tu nasz dyktator postanowił wesprzeć Elbląg i zbudować nową przeprawę do naszego portu. Tyle że tam od początku władze miasta i prowincji konsekwentnie to wykorzystały do rozwoju potencjału turystycznego i poprawy jakości życia mieszkańców, a u nas rozpoczął się koncert nierealnych życzeń.
Wracając do głównego tematu, czyli bulgotania w POlityce. Ponieważ nawet stara stodoła zawsze lepiej wygląda świeżo pomalowana, w Platformie Obywatelskiej, w blasku fleszy, odbywa się póki co intensywne pacykowanie. Jeśli tylko na tym się skończy, ta stodoła i tak z hukiem poleci. Klasa polityczna Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, temperament i otwartość Borysa Budki, stanowczość i cierpliwość marszałka Grodzkiego to jeszcze za mało. To dobry fundament dla nowej konstrukcji, ale potrzebne są równie mocne przypory i ściany. Absolutnie niezbędna jest do tego społeczna aktywność parlamentarzystów i samorządowców. Rzeczywisty kontakt z wyborcami i odbudowa zaufania. Generalnie – jak to ujął Borys Budka – powrót do tej Platformy, która powstała w odpowiedzi na społeczne oczekiwanie. Oby mu się to udało.