Czym jest leasing zwrotny i jak samorząd może go używać? Jak przyciągnąć inwestorów? Jak wykorzystać targowisko miejskie i co zrobić z koleją nadzalewową? O tym opowie Robert Grabowski, kandydat na prezydenta z ramienia KWW Elblążanie Razem.
- Marta Wiloch: Jednym z pomysłów, które pojawiają się w Pana programie jest tzw. leasing zwrotny. To metoda, która polega na tym, że samorząd sprzedaje nieruchomość, otrzymuje zastrzyk gotówki, zobowiązuje się do płacenia rat leasingowych nabywcy, a na koniec może odkupić ją za symboliczną kwotę. Tylko skąd samorząd ma wziąć na to pieniądze?
- Robert Grabowski: Przede wszystkim pieniądze, które mielibyśmy pozyskiwać, wykorzystując jako jedno z narzędzi leasing zwrotny nieruchomości, powinny być inwestowane, a nie konsumowane. Jednym ze sposobów na inwestowanie może być partnerstwo publiczno- prywatne. Nie jest to może jeszcze powszechne rozwiązanie, ale zaczyna być stosowane. Podejrzewam, że od przyszłego roku będzie to interesujący projekt, jeśli mówimy o wychodzeniu z problemów finansowych.
- Wracając do leasingu zwrotnego prawnicy wskazują, że ryzykiem jest tutaj niewliczanie rat leasingowych do indywidualnego wskaźnika zadłużenia miasta, co może powodować niekontrolowany wzrost zadłużenia samorządu...
- Ryzyko może wynikać z ryzyka przedsięwzięcia. Tutaj rolę wiodącą w partnerstwie publiczno- prywatnym odgrywa miasto, a przedsiębiorcy w tym uczestniczą i oczekują zysków.
- Dużo mówi się o promocji miasta, pomysłów było już wiele, jedne bardziej trafione, inne mniej. Dodatkowo przedsiębiorcy mają do wyboru mnóstwo gmin w całej Polsce, jak sprawić, żeby chcieli inwestować tutaj?
- Walory położenia Elbląga są niesamowite. Mamy Raczki Elbląskie, które przyciągają tym „minusowym” położeniem, mamy kolej nadzalewową, mamy pochylnie. To perełki na skalę europejską, które są niewykorzystane. Promocja to bardzo szerokie zagadnienie, to zależy pod jakim kątem mamy promować to miasto.
- Więc jak wyglądałyby promocja skierowana do inwestorów?
- Tu przede wszystkim wykorzystuje się kontakty, które przedsiębiorcy elbląscy już mają. Mamy przygotowanych ludzi, mających kontakty zarówno na terenie Europy Zachodniej, jak i na wschodzie, nie tylko w obwodzie kaliningradzkim, ale i na Ukrainie czy Białorusi. Trzeba jednak przedsiębiorców zebrać w jeden zespół. Z tego co wiem, to powołano różnego rodzaju klastry, bardzo dobrze, że one istnieją, ale nam zależy na tych, którzy nie są zrzeszeni. Istotna jest tutaj aktywna rola miasta. Widzimy to jako komórkę, nie tylko taką, która nazywa się komórką do spraw promocji miasta, ale taką, gdzie pracują profesjonaliści, osoby, które znają języki, a przede wszystkim mają kontakty.
- W Państwa programie pada również stwierdzenie, żeby utworzyć wolontariat, którego zadaniem byłaby opieka nad ludźmi starszymi. Jak miałoby to wyglądać? Jak zachęcić do tego elblążan?
- Mam kontakt z osobami, które bardzo aktywnie działają społecznie. Jedna z naszych kandydatek jest wolontariuszką w Uniwersytecie Trzeciego Wieku, dwie firmy położone na starówce mają coś takiego, jak kawa dla seniora za dwa złote. To są takie akcje, których praktycznie się nie nagłaśnia, a jest ich masa. Nie trzeba specjalnie zachęcać ludzi do pracy społecznej. Jeżeli pokazujemy dobry przykład to on idzie dalej.
- Czyli według Pana, powiedzmy 80 procent elblążan jest aktywna społecznie?
- Chodzi tu o to, że osoby, które robią coś społecznie, ale nie zawsze się to nagłaśnia.
- Tu mówimy o tych, którzy już działają, ale jak przekonać tych, którzy jeszcze nic nie robią?
- Trzeba do nich wyjść, jak najbardziej możemy aktywizować ludzi poprzez rozmowę.
- To znaczy?
- Uważam, że tu wykładnikiem będzie 16 listopada, wtedy ludzie określą czy chcą być aktywni, czy są w stanie jeszcze komuś zaufać, czy usuwają się na bok i nie chcą robić nic. Problemem, jeśli mówimy o angażowaniu się, jest to, że ludzie nie mają za co żyć. Siedzą w domach, oglądają telewizję i to jest problem. A czy ludzie chcą pomagać innym? Tak, ludzie z natury są dobrzy. Jeden z filozofów powiedział, że agresja bierze się z biedy.