Znamy już wszystkie rozstrzygnięcia niedzielnych wyborów parlamentarnych. Po każdych wyborach dochodzi do przetasowań na scenie politycznej, doszło do nich i tym razem. Jak zwykle, są wygrani i przegrani...
Zacznijmy od wygranych
W skali kraju wygrała z pewnością Platforma Obywatelska – drużynowo, a indywidualnie Donald Tusk. Po raz pierwszy po 1989 r. partia rządząca wygrała wybory i zachowała władzę, a Tusk miał w tym znaczący udział. Może być pierwszym premierem rządzącym dwie kadencje (historycy podkreślają, że w Polsce międzywojennej także nie było takiego przypadku).
Zwycięzcą – chyba jednak indywidualnym – jest Janusz Palikot, który znalazł sposób na pozyskanie wyborców, nie dysponując kapitałem porównywalnym z innymi partiami, nie mając też w swoim Ruchu znanych twarzy. Dlatego dla mnie jest to zwycięstwo indywidualne. Zobaczymy, co Palikot zdoła z nim zrobić.
A u nas
Na pewno Elżbieta Gelert, która uzyskała najlepszy wynik w regionie. Najmocniej chyba pracowała w tej kampanii spośród wszystkich „elbląskich” kandydatów i wygrała, choć startowała dopiero z trzeciego miejsca. Będzie jedyną parlamentarzystką z naszego okręgu. Wiele zawdzięcza swojej pracy, ale trochę również parytetowi. Tak wielu było na liście PO aspirujących do mandatu mężczyzn, że bez parytetu tego trzeciego miejsca chyba by nie dostała. Być może zdobyłaby mandat, startując z niższej pozycji, bo przemawiały za nią sukces zawodowy i lata politycznej aktywności. Tego jednak nie wiemy.
Zwycięzcą jest też Wojciech Penkalski. Wprawdzie uważam, że zdobył mandat tylko dlatego, że był jedynką na liście Ruchu Palikota, jednak zdobycie mandatu posła po zaledwie miesięcznej aktywności politycznej trzeba uznać za sukces.
Sukcesem można również nazwać wynik Witolda Gintowt-Dziewałtowskiego. Niechciany przez SLD, zdecydował się na krótko przed wyborami na start do Senatu jako kandydat Platformy Obywatelskiej. Pozostawiony sam sobie, bez poparcia regionalnych struktur PO (do Senatu z PO zamierzał kandydować Jerzy Wcisła), uzyskał wynik, który musi budzić szacunek. Na sukces złożyły się szyld Platformy, która na niego postawiła, ale też lata aktywności w Sejmie i – jako posła – w regionie.
Oczywiście, zwycięzcami są wszyscy, którzy zdobyli mandaty, i im wszystkim gratulujemy.
Przegrani w kraju
W skali kraju największym przegranym jest Sojusz Lewicy Demokratycznej, który, jeśli się nie odnajdzie nowej formuły partii lewicowej, satysfakcjonującej wyborców, szybko zniknie ze sceny politycznej.
Przegrało też Prawo i Sprawiedliwość, bez względu na to, jak wynik wyborów ocenia Jarosław Kaczyński. Odwracając to, co na wstępie napisałem o Platformie, PiS jest pierwszą w II i III Rzeczpospolitej opozycją, która dała się pokonać w wyborach partii rządzącej.
Nasi wielcy przegrani
Według mnie, u nas największym przegranym jest Władysław Mańkut z SLD, który poświęcił sporo pracy, by pozbyć się z listy Witolda Gintowt-Dziewałtowskiego. Wspólnie z Grzegorzem Napieralskim dopięli swego, ale wyborczy wynik Władysława Mańkuta, już bez Dziewałtowskiego, okazał się bardzo przeciętny. No i nie dał mandatu. Fakt, że cały SLD osiągnął słaby wynik, jednak w olsztyńskim okręgu wyborczym Tadeusz Iwiński mandat zdobył.
Przegranymi są też dwaj byli wiceprezydenci Elbląga w ekipie Henryka Słoniny – Witold Wróblewski i Artur Zieliński, związani teraz z PSL. Obaj wystartowali z listy tego ugrupowania, by zdobyć głosy elblążan. Wiem, że zadanie mieli trudne, bo elblążanie na PSL raczej nie głosują, ale wyniki, jakie uzyskali – 49. miejsce Wróblewskiego i 70. miejsce Zielińskiego w stawce 117 kandydatów z naszego okręgu oraz liczba uzyskanych głosów (odpowiednio 846 i 343) – to jednak porażka wiceprezydentów – było, nie było – największego miasta w okręgu.
Przegrał także Tadeusz Naguszewski, nasz były poseł. Porażką było już dopiero siódme miejsce na liście PO. Albo się z tą porażką pogodził, albo uwierzył w magię poselskiego mandatu, bo w kampanii wyborczej specjalnej aktywności nie wykazywał, w efekcie uzyskał dopiero siódmy wynik spośród kandydatów PO. Adam Żyliński, również były poseł PO, który także mandatu nie zdobył, startował z ósmego miejsca, ale uzyskał niemal dwukrotnie więcej głosów co Tadeusz Naguszewski.
W skali kraju wygrała z pewnością Platforma Obywatelska – drużynowo, a indywidualnie Donald Tusk. Po raz pierwszy po 1989 r. partia rządząca wygrała wybory i zachowała władzę, a Tusk miał w tym znaczący udział. Może być pierwszym premierem rządzącym dwie kadencje (historycy podkreślają, że w Polsce międzywojennej także nie było takiego przypadku).
Zwycięzcą – chyba jednak indywidualnym – jest Janusz Palikot, który znalazł sposób na pozyskanie wyborców, nie dysponując kapitałem porównywalnym z innymi partiami, nie mając też w swoim Ruchu znanych twarzy. Dlatego dla mnie jest to zwycięstwo indywidualne. Zobaczymy, co Palikot zdoła z nim zrobić.
A u nas
Na pewno Elżbieta Gelert, która uzyskała najlepszy wynik w regionie. Najmocniej chyba pracowała w tej kampanii spośród wszystkich „elbląskich” kandydatów i wygrała, choć startowała dopiero z trzeciego miejsca. Będzie jedyną parlamentarzystką z naszego okręgu. Wiele zawdzięcza swojej pracy, ale trochę również parytetowi. Tak wielu było na liście PO aspirujących do mandatu mężczyzn, że bez parytetu tego trzeciego miejsca chyba by nie dostała. Być może zdobyłaby mandat, startując z niższej pozycji, bo przemawiały za nią sukces zawodowy i lata politycznej aktywności. Tego jednak nie wiemy.
Zwycięzcą jest też Wojciech Penkalski. Wprawdzie uważam, że zdobył mandat tylko dlatego, że był jedynką na liście Ruchu Palikota, jednak zdobycie mandatu posła po zaledwie miesięcznej aktywności politycznej trzeba uznać za sukces.
Sukcesem można również nazwać wynik Witolda Gintowt-Dziewałtowskiego. Niechciany przez SLD, zdecydował się na krótko przed wyborami na start do Senatu jako kandydat Platformy Obywatelskiej. Pozostawiony sam sobie, bez poparcia regionalnych struktur PO (do Senatu z PO zamierzał kandydować Jerzy Wcisła), uzyskał wynik, który musi budzić szacunek. Na sukces złożyły się szyld Platformy, która na niego postawiła, ale też lata aktywności w Sejmie i – jako posła – w regionie.
Oczywiście, zwycięzcami są wszyscy, którzy zdobyli mandaty, i im wszystkim gratulujemy.
Przegrani w kraju
W skali kraju największym przegranym jest Sojusz Lewicy Demokratycznej, który, jeśli się nie odnajdzie nowej formuły partii lewicowej, satysfakcjonującej wyborców, szybko zniknie ze sceny politycznej.
Przegrało też Prawo i Sprawiedliwość, bez względu na to, jak wynik wyborów ocenia Jarosław Kaczyński. Odwracając to, co na wstępie napisałem o Platformie, PiS jest pierwszą w II i III Rzeczpospolitej opozycją, która dała się pokonać w wyborach partii rządzącej.
Nasi wielcy przegrani
Według mnie, u nas największym przegranym jest Władysław Mańkut z SLD, który poświęcił sporo pracy, by pozbyć się z listy Witolda Gintowt-Dziewałtowskiego. Wspólnie z Grzegorzem Napieralskim dopięli swego, ale wyborczy wynik Władysława Mańkuta, już bez Dziewałtowskiego, okazał się bardzo przeciętny. No i nie dał mandatu. Fakt, że cały SLD osiągnął słaby wynik, jednak w olsztyńskim okręgu wyborczym Tadeusz Iwiński mandat zdobył.
Przegranymi są też dwaj byli wiceprezydenci Elbląga w ekipie Henryka Słoniny – Witold Wróblewski i Artur Zieliński, związani teraz z PSL. Obaj wystartowali z listy tego ugrupowania, by zdobyć głosy elblążan. Wiem, że zadanie mieli trudne, bo elblążanie na PSL raczej nie głosują, ale wyniki, jakie uzyskali – 49. miejsce Wróblewskiego i 70. miejsce Zielińskiego w stawce 117 kandydatów z naszego okręgu oraz liczba uzyskanych głosów (odpowiednio 846 i 343) – to jednak porażka wiceprezydentów – było, nie było – największego miasta w okręgu.
Przegrał także Tadeusz Naguszewski, nasz były poseł. Porażką było już dopiero siódme miejsce na liście PO. Albo się z tą porażką pogodził, albo uwierzył w magię poselskiego mandatu, bo w kampanii wyborczej specjalnej aktywności nie wykazywał, w efekcie uzyskał dopiero siódmy wynik spośród kandydatów PO. Adam Żyliński, również były poseł PO, który także mandatu nie zdobył, startował z ósmego miejsca, ale uzyskał niemal dwukrotnie więcej głosów co Tadeusz Naguszewski.
Piotr Derlukiewicz