Parytety nie wykluczają w żadnym wypadku kwestii konkursu na stanowisko, wręcz przeciwnie - to parytety właśnie mają umożliwić kobietom start i dać szansę (!) starania się o posadę, które z reguły są w administracji publicznej obsadzane przez mężczyzn z dużo niższymi kompetencjami, często po znajomości (z politycznego rozdania) za to średnio o 26% wyższymi zarobkami (dane GUS, 2018). Parytet niczego automatycznie nie nakazuje, on po prostu umożliwia sprawiedliwy dostęp do konkursów i rekrutacji na konkretne stanowiska. Zapis o np. 30% udziale kobiet w zarządach spółek publicznych nie nakazuje nikomu zatrudnienia sprzątaczki jako prezeski, ale nakazuje zatrudnienie minimum takiej ilości kompetentnych kobiet w tym organie. Z konkursu i dzięki kompetencjom, gdyby to jeszcze nie było jasne.
No a jak nie będzie takiej ilości kompetentnych kobiet, albo facetów w odwrotnej sytuacji to co zatrudnią niekompetentnych. Przecież są takie zawody rzadkie, gdzie np mało jest kobiet wyuczonych w tym zawodzie, np Państwowa Komisji Badań wypadków lotniczych i co wtedy będą do niej zatrudniać kobiety po pedagogice? Ale nadal lewica nie wyjaśniła czy w przedszkolach zostaną zwolnione kobiety, żeby 50% mężczyzn przyjąć? Co z urzędnikami sądów, gdzie w większości to kobiety czy wtedy parytety spowodują zwolnienie kobiet do poziomu 50% i przyjęcie tam mężczyzn? skąd lewica weźmie 50% męskich przedszkolanek jak na pedagogice ponad 90% studentów to kobiety?