Jak w siedzibie każdego szanującego się Powiatowego Zarządu „Łaczności” – tak i w Elblągu działa zegarynka. Słowo „działa” można z powodzeniem ująć w cudzysłów, bo faktycznie można godzinami wsłuchiwać się w sepleniący, zaciemniony głos kobiecy, a o czasie i tak się niczego nie dowiesz, informował Dziennik Bałtycki z 20 czerwca 1958 r.
Mimo tych braków zegarynka w Elblągu nie pozbawiona jest dodatkowych stron. Np. wyłapuje inne rozmowy, :wiszące” na linii i 0- nie spełniając swego wyznaczonego jej zadania – wynagradza przygodnemu słuchaczowi zawód, dając okazję do posłuchania wymiany zdań na temat niedociągnięć w zaopatrzeniu miasta w „zieleniną”, sprzeczki małżonków, pracujących w dwu różnych instytucjach, godziny randki lub zebrania.
Zapytane o :stan zdrowia”” zegarynki biuro napraw „Łączności” odpowiedziało szybko, dokładnie i apodyktycznie: zegarynki nie będzie, tzn. będzie działała tak jak dotychczas. Boże! A tu chodzi tylko o drobiazg – o wymianę taśmy magnetofonowej.
Trudno „Łączności” na to nie stać. Śpieszymy więc poinformować naszych czytelników, że na zegarynkę nie można liczyć. Kupujcie sobie zegarki, bo z pocztowego czasomierza „nici”.
Chyba, że chcecie wiedzieć, kto do kogo ma pretensje, żal lub interes.
Zapytane o :stan zdrowia”” zegarynki biuro napraw „Łączności” odpowiedziało szybko, dokładnie i apodyktycznie: zegarynki nie będzie, tzn. będzie działała tak jak dotychczas. Boże! A tu chodzi tylko o drobiazg – o wymianę taśmy magnetofonowej.
Trudno „Łączności” na to nie stać. Śpieszymy więc poinformować naszych czytelników, że na zegarynkę nie można liczyć. Kupujcie sobie zegarki, bo z pocztowego czasomierza „nici”.
Chyba, że chcecie wiedzieć, kto do kogo ma pretensje, żal lub interes.
oprac. Olaf B.