Witam.dodam coś od siebie ...mój ojciec mieszkał tam od zakończenia wojny dosłownie obok koscioła i widział jak kosciół zaczął się palić ..najpierw tylko było widać dym z wieży dzwona a pózniej już ogień...zapaliło się od domu starszej kobiety mieszkającej po drugiej stronie drogi, był wietrzny dzień kobiecina grabiła liscie, zrobiła wielką kope siana-lisci i podpaliła te śmiecie , wiatr zapruszył ogień na jej dom i dach kryty słomą zaczoł się palić....potem podmuchy rozgrzanego wiatru palące się kawałki słomy - lisci powędrowały na dach koscioła .....dalej znacie historie wszystko się spaliło...dom tej starszej pani doszczętnie spłonoł, kosciół również, oraz dom obok koscioła był polewany obficie wodą - przetrwał lecz ślady nadpaleń nosi do dziś....ale ale najciekawsza nie wyjaśniona zagadka do dziś to gdzie podział się wielki dzwon...który w czasie pożaru spadł z wieży na posadzkę....i znikł...