Miejscowości położone nad Zalewem Wiślanym przy trasie kolejowej Elbląg-Braniewo są w sezonie letnim odwiedzane przez setki elblążan oraz urlopowiczów i wczasowiczów z całej Polski, informował Dziennik Bałtycki z 7 sierpnia 1958 r.
Dyrekcja Okręgowa Kolei Państwowych w Gdańsku z myślą o Elblągu uruchomiła na tym odcinku specjalny pociąg nr 66645, kursujący jedynie w niedzielę i święta. Pociąg ten odchodzi ze stacji Elbląg w kierunku Braniewa o godz. 8.55.
Zdawałoby się, że wszystko jest w porządku. Tak jednak nie jest. Po pierwsze dlatego, że pociąg ten , z którego – jak już wspomnieliśmy – korzystają setki elblążan, prowadzi w swym składzie jedynie 4 wagony osobowe, niezdolne pomieścić wszystkich pasażerów, Ci, którym udaje się wejść do wagonów, są tak stłoczeni jak… sardynki w puszce.
Drugi mankament to kasa biletowa na stacji Elbląg-Miasto. Wspomniany pociąg odchodzi z tej stacji o godz. 9.12. Tam też wsiada większość pasażerów, mieszkańców śródmieścia. Pasażerowie ci znając powolne tempo pracy kasjera biletowego, stoją już w kolejce na godzinę przed odjazdem pociągu, lecz kasa biletowa otwierana jest dopiero na kilka minut przed 9. Po otwarciu okienka następuje szturm pasażerów, ogólne zdenerwowanie i niezbyt wybredne epitety pod adresem kasjera.
W końcu kilkudziesięciu pasażerów wsiada do pociągu bez biletu. Tym, którzy wysiadają na najbliższych stacjach udaje się przejazd na „gapę”, na którym tracą oczywiście nasze koleje. Pozostałych czeka kłótnia z konduktorem, żądającym uiszczenia kary w kwocie 30 zł przy cenie biletu do stacji końcowej 19,60 zł.
Ponieważ największy ruch przypada na odcinek Elbląg-Tolkmicko-Elbląg, proponujemy zwiększenie składu pociągu przynajmniej o jeden wagon, który można ostatecznie odczepić w Tolkmicku do powrotu pociągu z Braniewa.
Ponadto przydałoby się usprawnić sprzedaż biletów na stacji Elbląg- Miasto, gdyż zdenerwowanie i kłótnie przy odjeździe psują cały dzień, przeznaczony na wypoczynek.
Zdawałoby się, że wszystko jest w porządku. Tak jednak nie jest. Po pierwsze dlatego, że pociąg ten , z którego – jak już wspomnieliśmy – korzystają setki elblążan, prowadzi w swym składzie jedynie 4 wagony osobowe, niezdolne pomieścić wszystkich pasażerów, Ci, którym udaje się wejść do wagonów, są tak stłoczeni jak… sardynki w puszce.
Drugi mankament to kasa biletowa na stacji Elbląg-Miasto. Wspomniany pociąg odchodzi z tej stacji o godz. 9.12. Tam też wsiada większość pasażerów, mieszkańców śródmieścia. Pasażerowie ci znając powolne tempo pracy kasjera biletowego, stoją już w kolejce na godzinę przed odjazdem pociągu, lecz kasa biletowa otwierana jest dopiero na kilka minut przed 9. Po otwarciu okienka następuje szturm pasażerów, ogólne zdenerwowanie i niezbyt wybredne epitety pod adresem kasjera.
W końcu kilkudziesięciu pasażerów wsiada do pociągu bez biletu. Tym, którzy wysiadają na najbliższych stacjach udaje się przejazd na „gapę”, na którym tracą oczywiście nasze koleje. Pozostałych czeka kłótnia z konduktorem, żądającym uiszczenia kary w kwocie 30 zł przy cenie biletu do stacji końcowej 19,60 zł.
Ponieważ największy ruch przypada na odcinek Elbląg-Tolkmicko-Elbląg, proponujemy zwiększenie składu pociągu przynajmniej o jeden wagon, który można ostatecznie odczepić w Tolkmicku do powrotu pociągu z Braniewa.
Ponadto przydałoby się usprawnić sprzedaż biletów na stacji Elbląg- Miasto, gdyż zdenerwowanie i kłótnie przy odjeździe psują cały dzień, przeznaczony na wypoczynek.
oprac. Olaf B.