W poważnym kłopocie znaleźli się nabywcy telewizorów, gdyż nie mogą odbierać programu ze względu na brak anten telewizyjnych w Elblągu, informował Głos Elbląga z dnia 5 stycznia 1960 roku.
Jednym z takich „szczęśliwych” nabywców jest Miejska Biblioteka Publiczna, czekająca na antenę od listopada 1959 r., płacąca naturalnie comiesięczną opłatę radiotelefoniczną. Ponieważ na brak anten narzeka więcej posiadaczy telewizorów, zwróciliśmy się do kierownika Stacji Obsługi Radiotechnicznej przy ul. Hetmańskiej o wyjaśnienie sprawy. Warto podkreślić, że SOR prowadząc sprzedaż telewizorów zobowiązana jest równocześnie do zakładania anteny na życzenie nabywcy. Ze zdziwieniem usłyszeliśmy odpowiedź, że anten nie można założyć z dwóch przyczyn, a mianowicie: SOR w Elblągu nie posiada pracowników mogących założyć antenę oraz nie posiada potrzebnych materiałów.
Dalecy jesteśmy od złośliwości, ale wydaje się nam, że ktoś w SOR nie posiada głowy na karku. Ostatecznie nabywcę telewizora zupełnie nie obchodzą „trudności obiektywne” przedsiębiorstwa. Klient płaci i wymaga. A jeśli SOR nie potrafi zapewnić mu anteny, to niech uprzedzi o tym, przed dokonaniem zakupu. Z drugiej strony wydaje się co najmniej dziwne, że jedyna instytucja zobowiązana do obsługiwania miasta w zakresie radiofonii i telewizji, tłumaczy się trudnościami, które na dobrą sprawę nie wytrzymują krytyki. Tak więc telewizja w Elblągu z winy SOR jest właściwie „telefikcją”.
Dalecy jesteśmy od złośliwości, ale wydaje się nam, że ktoś w SOR nie posiada głowy na karku. Ostatecznie nabywcę telewizora zupełnie nie obchodzą „trudności obiektywne” przedsiębiorstwa. Klient płaci i wymaga. A jeśli SOR nie potrafi zapewnić mu anteny, to niech uprzedzi o tym, przed dokonaniem zakupu. Z drugiej strony wydaje się co najmniej dziwne, że jedyna instytucja zobowiązana do obsługiwania miasta w zakresie radiofonii i telewizji, tłumaczy się trudnościami, które na dobrą sprawę nie wytrzymują krytyki. Tak więc telewizja w Elblągu z winy SOR jest właściwie „telefikcją”.
oprac. Anieze