Czy kiedyś zastanawialiście się, co może czuć chory na tę potworną chorobę? Ja myślę o tym bardzo często. Ale nie wiem, czy uśmiech, którym obdarzają swoich bliskich chorzy, jest tylko odruchem, czy prawdziwym wyrazem radości. Czy łzy znaczą, że jest im źle, czy po prostu jest to nawyk, nad którym nie panują.
Gdy rodzina dowiaduje się, że wśród nich jest ktoś chory na Alzheimera, zazwyczaj wpada w panikę. „Co teraz?” - nasuwa się dramatyczne pytanie. „Jak żyć?”. Bo wszyscy wiedzą, jak wygląda życie z chorym. To patrzenie na powolne odchodzenie kogoś, kogo się kocha. Niestety, walka z tą chorobą jest skazana na przegraną bo nie ma lekarstwa, które mogłoby całkowicie zatrzymać Alzheimera, nie mówiąc już o uzdrowieniu cierpiącego człowieka.
To choroba okrutna i bezwzględna, chociaż zaczyna się niewinnie. Najpierw chory zapomina słów, ale potem nie potrafi już złożyć sensownego zdania. Nie wie, kim jest, kim był, nie ma pojęcia, gdzie się znajduje i dlaczego życie toczy się tak, a nie inaczej. Zadaje ciągle te same pytania, często opowiada niestworzone historie. Zdarza się, że zaczyna być agresywny w stosunku do bliskich. Niektórzy wychodzą nagle z domu i nie potrafią do niego wrócić, dlatego tak ważne jest, by cierpiący na Alzheimera miał całodobową opiekę. Mogą włączyć gaz i o nim zapomnieć albo rozpalić na środku pokoju ognisko.
Cierpią jednak również bliscy chorego. Na ich oczach niknie ukochana osoba. Aby sobie poradzić, przede wszystkim należy uzmysłowić sobie jedną istotną rzecz. Choroba nie jest niczyją winą. Tak jest i nic na to nie poradzimy. Możemy kupować najlepsze leki, zapewnić lekarzy i opiekę, ale Alzheimer i tak dokona swojego zniszczenia. I nic na to nie poradzimy. To okrutna udręka, na którą nie ma skutecznego lekarstwa. Niektóre hamują rozwój choroby, jednak żadna tabletka jej nie zatrzyma ani nie cofnie. Zmiany w mózgu są nieodwołalne.
Można chorego umieścić w jednej z placówek zajmujących się ludźmi chorymi na Alzheimera. Opieka tam jest zazwyczaj dość droga, ale profesjonalna. Nie ma co ukrywać - mało kto potrafi wytrzymać z chorym. Ci, którzy decydują się na samodzielną opiekę, to zazwyczaj małżonkowie chorych. Dzieciom lub innym bliskim nie zawsze jest łatwo zajmować się matką czy ojcem. Bo nie chodzi tu tylko o podawanie leków, pilnowanie. Ale także przewijanie, karmienie, znoszenie ataków agresji, płaczu, patrzenie na kogoś, kto tak bardzo się męczy i po pewnym czasie nawet nie wie, czy córka jest jego matką, siostrą czy może nieznajomą panią. To opieka 24-godzinna, więc trzeba zatrudnić pielęgniarkę lub opiekunkę, chyba że jest się w stanie nie pracować tylko być z chorym bez przerwy.
Jednak w każdej chorej osobie wciąż jest jakieś światełko. Jakaś cząstka, której nawet ostatnie stadium nie zabierze. W oczach, w duszy, gdzieś głęboko ukryta jest nasza babcia, mama, ojciec….I chociaż tak trudno o cierpliwość, wyrozumiałość, warto próbować nie poddawać się. I wciąż kochać tak samo, a może nawet mocniej. Bo chorzy doskonale, jak malutkie dzieci, potrafią odgadywać uczucia…. Są tak samo bezbronni, niewinni i nieświadomi jak noworodki. I chociaż ich droga się kończy, musimy dać im naszą miłość, której tak bardzo potrzebują.
To choroba okrutna i bezwzględna, chociaż zaczyna się niewinnie. Najpierw chory zapomina słów, ale potem nie potrafi już złożyć sensownego zdania. Nie wie, kim jest, kim był, nie ma pojęcia, gdzie się znajduje i dlaczego życie toczy się tak, a nie inaczej. Zadaje ciągle te same pytania, często opowiada niestworzone historie. Zdarza się, że zaczyna być agresywny w stosunku do bliskich. Niektórzy wychodzą nagle z domu i nie potrafią do niego wrócić, dlatego tak ważne jest, by cierpiący na Alzheimera miał całodobową opiekę. Mogą włączyć gaz i o nim zapomnieć albo rozpalić na środku pokoju ognisko.
Cierpią jednak również bliscy chorego. Na ich oczach niknie ukochana osoba. Aby sobie poradzić, przede wszystkim należy uzmysłowić sobie jedną istotną rzecz. Choroba nie jest niczyją winą. Tak jest i nic na to nie poradzimy. Możemy kupować najlepsze leki, zapewnić lekarzy i opiekę, ale Alzheimer i tak dokona swojego zniszczenia. I nic na to nie poradzimy. To okrutna udręka, na którą nie ma skutecznego lekarstwa. Niektóre hamują rozwój choroby, jednak żadna tabletka jej nie zatrzyma ani nie cofnie. Zmiany w mózgu są nieodwołalne.
Można chorego umieścić w jednej z placówek zajmujących się ludźmi chorymi na Alzheimera. Opieka tam jest zazwyczaj dość droga, ale profesjonalna. Nie ma co ukrywać - mało kto potrafi wytrzymać z chorym. Ci, którzy decydują się na samodzielną opiekę, to zazwyczaj małżonkowie chorych. Dzieciom lub innym bliskim nie zawsze jest łatwo zajmować się matką czy ojcem. Bo nie chodzi tu tylko o podawanie leków, pilnowanie. Ale także przewijanie, karmienie, znoszenie ataków agresji, płaczu, patrzenie na kogoś, kto tak bardzo się męczy i po pewnym czasie nawet nie wie, czy córka jest jego matką, siostrą czy może nieznajomą panią. To opieka 24-godzinna, więc trzeba zatrudnić pielęgniarkę lub opiekunkę, chyba że jest się w stanie nie pracować tylko być z chorym bez przerwy.
Jednak w każdej chorej osobie wciąż jest jakieś światełko. Jakaś cząstka, której nawet ostatnie stadium nie zabierze. W oczach, w duszy, gdzieś głęboko ukryta jest nasza babcia, mama, ojciec….I chociaż tak trudno o cierpliwość, wyrozumiałość, warto próbować nie poddawać się. I wciąż kochać tak samo, a może nawet mocniej. Bo chorzy doskonale, jak malutkie dzieci, potrafią odgadywać uczucia…. Są tak samo bezbronni, niewinni i nieświadomi jak noworodki. I chociaż ich droga się kończy, musimy dać im naszą miłość, której tak bardzo potrzebują.