Było o pastelozie, czyli nieudolnym odmładzaniu historii, było o bardziej lub mniej udanych liftingach architektury gierkowskiej, było też o chorobie na oryginalność, która pozostawia po sobie obraz nędzy i rozpaczy. O tym, że nie każdy romans architektury z historią jest udany, rozmawiano podczas trzeciego dnia Ogrodów Polityki. Zobacz zdjęcia.
Pasteloza to zgroza
Podobno o gustach się nie dyskutuje. A jednak wystarczy się tylko baczniej przyjrzeć otaczającej nas architekturze, by stwierdzić, że nieudolnie zmaga się ona z historią. Bo czyż nie uderza po oczach wszechobecna pasteloza, czyż nie śmieszą postkomunistyczne zabudowania po nieudanym liftingu albo nie razi miszmasz starości z nowoczesnością lekceważący kontekst historyczno-kulturowy miejsca, w którym się znajduje.
Dlaczego w Polsce jest tak brzydko – takie pytanie zadaje w tytule swojej ostatniej publikacji, Piotr Sarzyński, gość wczorajszych Ogrodów Polityki. Powoduje to brak wyobraźni? A może wolność, za którą tęskniliśmy przez kilka dekad, a która doprowadziła nas do pewnego rozpasania w architekturze? - Do dziś zastanawia mnie, skąd wzięło się u nas to zafascynowanie pastelami – mówi Piotr Sarzyński. – Malowanie budynków pastelami stało się obecnie absolutnie powszechnym standardem. Być może związane jest to z odreagowaniem po szarzyźnie PRL-u. Przez kilkadziesiąt lat wszystko było szare a teraz nagle wszystko nam wolno.
Nieudane romanse
Z historią zdarzało się romansować także usługom i handlowi. Pod Warszawą stworzono fashion house na podobieństwo warszawskiej starówki. W Sosnowcu centrum handlowe ma kształt XIX-wiecznego miasteczka robotniczego, a na gdańskich Szadółkach robimy zakupy w duńskim miasteczku. Nieudane romanse architektury z historią zdarzają się na zrekonstruowanych starówkach. Takie znajdziemy także w naszym Elblągu. - Nie podoba mi się idea odbudowywania czegoś, czego już nie ma – mówi dziennikarz „Polityki”, Piotr Sarzyński. - Nową falę odbudowy starych miast zapoczątkował właśnie Elbląg. Za nim w ślad poszły inne miasta. I trzeba powiedzieć, że ta odbudowa nie jest jednorodna. W dwóch przypadkach takie rekonstruowanie historii mi się podoba, a w jednym przypadku nie podoba – kontynuuje. – Akceptuję jak najwierniejsze odtwarzanie budynku w fasadzie. Podoba mi się także budownictwo na wskroś nowoczesne, które nawiązuje do miejsca jedynie podstawowymi standardami: podziałami, wysokością, kątem dachów, kolorystyką, czy charakterem materiału. Natomiast nigdy nie przekonam się do tego, co jest pośrodku czyli tzw. rekonstrukcyjnego postmodernizmu, na który składają się dziwaczne kolory i formy, które są połączeniem starego z nowoczesnym. Na prawie każdej starówce spotkamy te wszystkie trzy formy.
Również w Elblągu. Znajdziemy tu budynki, które sprawiają wrażenie rekonstrukcji, a także udaną architekturę współczesną, która niczego nie udaje, a świetnie wchodzi w klimat starówki. – Są jednak takie fragmenty, a nawet całe pierzeje, które rażą szpetotą – mówi dziennikarz. - Bardzo mi się nie podoba to, co widziałem wzdłuż ulicy Rybackiej. Z kolei podoba to, co widziałem wzdłuż Mostowej. Albo przykład dwóch hoteli - gdzie jeden jest dość zgrabną próbą naśladowania historii, konsekwentną próbą budowli historyzującej. A ten stojący naprzeciwko to moim zdaniem kompletne nieporozumienie, absolutnie psujące jakość tej przestrzeni.
Z pewnością przestrzeń Biblioteki Elbląskiej wyśmienicie wpasowuje się w klimat naszej, mimo wszystko, uroczej starówki. Dlatego właśnie tam tuż po panelu odbył się spektakl teatralny „Kuchnia na ostro”, a zaraz po nim koncert Pablopavo i Ludzików, promujący najnowszą płytę zespołu pt. „Polor”.
Podobno o gustach się nie dyskutuje. A jednak wystarczy się tylko baczniej przyjrzeć otaczającej nas architekturze, by stwierdzić, że nieudolnie zmaga się ona z historią. Bo czyż nie uderza po oczach wszechobecna pasteloza, czyż nie śmieszą postkomunistyczne zabudowania po nieudanym liftingu albo nie razi miszmasz starości z nowoczesnością lekceważący kontekst historyczno-kulturowy miejsca, w którym się znajduje.
Dlaczego w Polsce jest tak brzydko – takie pytanie zadaje w tytule swojej ostatniej publikacji, Piotr Sarzyński, gość wczorajszych Ogrodów Polityki. Powoduje to brak wyobraźni? A może wolność, za którą tęskniliśmy przez kilka dekad, a która doprowadziła nas do pewnego rozpasania w architekturze? - Do dziś zastanawia mnie, skąd wzięło się u nas to zafascynowanie pastelami – mówi Piotr Sarzyński. – Malowanie budynków pastelami stało się obecnie absolutnie powszechnym standardem. Być może związane jest to z odreagowaniem po szarzyźnie PRL-u. Przez kilkadziesiąt lat wszystko było szare a teraz nagle wszystko nam wolno.
Nieudane romanse
Z historią zdarzało się romansować także usługom i handlowi. Pod Warszawą stworzono fashion house na podobieństwo warszawskiej starówki. W Sosnowcu centrum handlowe ma kształt XIX-wiecznego miasteczka robotniczego, a na gdańskich Szadółkach robimy zakupy w duńskim miasteczku. Nieudane romanse architektury z historią zdarzają się na zrekonstruowanych starówkach. Takie znajdziemy także w naszym Elblągu. - Nie podoba mi się idea odbudowywania czegoś, czego już nie ma – mówi dziennikarz „Polityki”, Piotr Sarzyński. - Nową falę odbudowy starych miast zapoczątkował właśnie Elbląg. Za nim w ślad poszły inne miasta. I trzeba powiedzieć, że ta odbudowa nie jest jednorodna. W dwóch przypadkach takie rekonstruowanie historii mi się podoba, a w jednym przypadku nie podoba – kontynuuje. – Akceptuję jak najwierniejsze odtwarzanie budynku w fasadzie. Podoba mi się także budownictwo na wskroś nowoczesne, które nawiązuje do miejsca jedynie podstawowymi standardami: podziałami, wysokością, kątem dachów, kolorystyką, czy charakterem materiału. Natomiast nigdy nie przekonam się do tego, co jest pośrodku czyli tzw. rekonstrukcyjnego postmodernizmu, na który składają się dziwaczne kolory i formy, które są połączeniem starego z nowoczesnym. Na prawie każdej starówce spotkamy te wszystkie trzy formy.
Również w Elblągu. Znajdziemy tu budynki, które sprawiają wrażenie rekonstrukcji, a także udaną architekturę współczesną, która niczego nie udaje, a świetnie wchodzi w klimat starówki. – Są jednak takie fragmenty, a nawet całe pierzeje, które rażą szpetotą – mówi dziennikarz. - Bardzo mi się nie podoba to, co widziałem wzdłuż ulicy Rybackiej. Z kolei podoba to, co widziałem wzdłuż Mostowej. Albo przykład dwóch hoteli - gdzie jeden jest dość zgrabną próbą naśladowania historii, konsekwentną próbą budowli historyzującej. A ten stojący naprzeciwko to moim zdaniem kompletne nieporozumienie, absolutnie psujące jakość tej przestrzeni.
Z pewnością przestrzeń Biblioteki Elbląskiej wyśmienicie wpasowuje się w klimat naszej, mimo wszystko, uroczej starówki. Dlatego właśnie tam tuż po panelu odbył się spektakl teatralny „Kuchnia na ostro”, a zaraz po nim koncert Pablopavo i Ludzików, promujący najnowszą płytę zespołu pt. „Polor”.
dk