UWAGA!

Malachit Cienia: Sainc… cenię sobie waszą scenę muzyczną starych lat

 Elbląg, Malachit Cienia: Sainc… cenię sobie waszą scenę muzyczną starych lat
(fot. orzeu)

Kolejny raz mamy dla was garść swobodnie potraktowanych informacji na temat tego, co wspólne i tożsame z elbląską - i nie tylko - sceną muzyczną. Dzisiaj oddajemy do waszej dyspozycji materiał dotyczący ostatnich wydarzeń z zawodów Downhill, na których rowerzystom przyszło polatać przy muzyce zespołów Sainc i Kuśka Brothers. Znajdziecie tutaj galerię zdjęć oraz wywiad z liderem formacji Sainc i Yattering - Svierszczem.

21 kwietnia w Bażantarni doszło do kolejnej współpracy między nie do końca rozważnymi kolarzami i nie do końca pokornymi muzykantami. Rok temu zjazdy po usianej naturalnymi i nie tylko przeszkodami ścieżce, ze sceny wspomagał nasz elbląski Bangor. Tym razem ekipa Superligi zaprosiła na piknik grupy przyjezdne, z których pierwsza - olsztyński Monolit, niestety nie raczyła się pojawić. Tak więc ostatecznie ekstremalne wybryki kolarskie, które często polegały również na czołówce z drzewem ustawionym nieopodal po wylądowaniu z „northshore’owej” hopy, tudzież przytulance z glebą po nieudanym wjeździe w sekwencje ostrych, czasem stuosiemdziesięciostopniowych zakrętów, nagłośniły ze sceny dwie kapele, nie do końca grzeczne.
     Koncert w muszli rozpoczęły o 13.35 słowa „jesteśmy Sainc i będziemy dla was grać”. Zespół zagrał nam godzinny set, rozruszał przybyłych pod scenę pielgrzymów i przekonał, że jest to najlepsza w okolicach formacja, zajmująca się nowofalowym brzmieniem, psychodelicznym tango, do którego zaprasza nie do końca zrównoważony konferansjer w osobie wokalisty Bena… Brzmienie gitar, lekko wymykających się, co słychać było, a raczej czego słyszeć się nie dało w trakcie melodyjnych partii, chociażby takich jak fajny refren utworu „Strong” z Promo 2006, podbijał mocno bas, wyraźny, konkretny, dający kopa w kaszkiet. Fajne wokale, fajne ruchy, buńczuczne teksty, fajna zabawa.
     Po przerwie na scenie zainstalował się zespół Kuśka Brothers, który w charakterystyczny dla siebie sposób zagrał mieszankę utworów studencko-biesiadnych w klimacie pankrokowym, zasypał uprzejmymi żartami i zszedł ze sceny żegnany oklaskami garstki ludzi, którzy jeszcze do domów się nie rozeszli. Pół godziny wcześniej bowiem było rozdanie nagród, po którym mało kogo interesowało już to, co na scenie się wyprawia. Jest to jednak charakterystyczne dla imprez w naszym mieście i nie ma sensu za bardzo się rozwodzić nad potęgą „światełka do nieba”.
     Co mnie naprawdę rozczarowało, to frekwencja. Rozumiem, że mieszczanie mogli opuścić koncert nie do końca popularno-naukowy. Jednak naprawdę chciałbym zobaczyć tego dnia więcej niż trzech ojców, którzy, patrząc na tor, tłumaczyli by swoim pociechom ery peceta: „Tak, synku, się kiedyś czas spędzało, na Jubilacie”…
     
     Ze Svierszczem rozmawiałem zaraz po koncercie.
     
     Orzeu: Witam. Słyszałem, że ostatnio jakaś mała trasa wpadła…
     Svierszczu: Cztery koncerty. Jeżeli to w ogóle można nazwać trasą. No, ale jesteś poza domem, jak by nie było, więc coś z tego jest. Cztery dni koncertowe. Zaczęło się od zainteresowania Noisenation, ekipy, która jest stale przy Sweet Nosie, która zajmuje się muzykami, promocją różnych osób. Działając na tej zasadzie, że w czwartek trzeba zagrać w Warszawie, dołączyliśmy do tego koncerty. W środę wypaliła Bydgoszcz, w czwartek Warszawa, później zagraliśmy w Grudziądzu i w Sępólnie Krajeńskim koło Chojnic. Takie cztery koncerty wypadowe.
     
     Ten ostatni to chyba w grodzie Miecza Wikinga?
     Dokładnie, dokładnie. Dzięki ich pomocy zresztą. Przyczynili się do rozpropagowania tego koncertu i było naprawdę sympatycznie. Jesteśmy im za to krewni koncert, gdzieś w naszych rejonach pomorskich (śmiech).
     
     Biegaliście w zbrojach? Muza trochę inna…
     Było sympatycznie, organizatorzy zakładali, że w ogóle będzie więcej osób - około stu dwudziestu. Przyszło siedem dyszek i zrobiło się fajnie. Zawodowo.
     
     Jakieś przygody na trasie? Ktoś nie powrócił do bazy?
     Nie, no, lekkie zniszczenie. Ale żebyśmy za bardzo rozrabiali… Znaczy staraliśmy się grillować. To nas trochę ratowało. Bardzo szybko w tym roku postanowiliśmy otworzyć sezon grillowy. Jest coraz cieplej.
     
     Witamy więc ponownie w Elblągu… Jak wspominasz ostatnia wizytę [4 listopada 2006]?
     Bardzo dobrze, gdyby nie to buractwo. Nie wiem nawet, z czego ten cały bajzel wyniknął, nie wiem, od czego się zaczęło. Dwa kluby były obok siebie i nie pasowały klimatami. Jakieś takie były nastroje bojowo-hardkorowe. Nam się udało zagrać cztery kawałki. Cieszę się, że mogliśmy zagrać cokolwiek. Cieszę się, że wróciliśmy do Elbląga, mogliśmy zaprezentować spokojnie duży set. Na większej imprezie, gdzie można lepiej się zaprezentować. Elbląg nas bardzo dobrze przyjął i impreza jest fajna. Co mogę powiedzieć więcej… żeby podobnych było więcej. Jest jakaś taka relacja między osobami, które z różnych stron podchodzą ekstremalnie do tematu. Z jednej strony, wiesz, rowerzyści, z drugiej muzycy. I dobrze że ktoś trzyma nad tym łapę. I jest fajnie.
     
     Co się dzieje z waszym pianistą?
     Z Adasiem… wszystko można podsumować w ten sposób, że generalnie zrezygnował. Wszystko. Ja sam jestem przekonany do jak największej liczby osób zaangażowanych - klawiszy, sampli, pomocy technicznej czy fotografów i całej otoczki. Z Adasiem utrzymuję kontakt, ograniczając się do zespołu, który ciągnę gdzieś tam po Yatteringu.
     
     Coś więcej o projekcie?
     To jest osobna rzecz. Nie było perkusisty na zastępstwo Ząbka. Z osobą, która nam się trafiła i zaprezentowała swoje umiejętności, reszta zespołu zrezygnowała ze współpracy. Biorąc też pod uwagę fakt, że Yatta jest tylko jedna, ma jeden skład muzyczny i takie tam, staram się stworzyć projekt poboczny. Daliśmy sobie taki deadline na czerwiec, składamy materiał, który mamy. Adaś ma dorzucić do tego klawisze, swoją produktywność w składaniu tego materiału, tak że jest jakiś kontakt. On zrezygnował z grania w Sainc z różnych powodów - rodzinnych, braku czasu i tak dalej. Zostawił po sobie jakąś tam muzykę, która ma być na promo 2007… Będziemy używali sampli czy innych historii. Ale generalnie klawiszowca w zespole nie ma. Gram razem z nim i mam nadzieję, że skleimy muzykę w jakimś ostrzejszym temacie, postYatteringowskim.
     
     Jakiś roboczy tytuł?
     Jest prosto. Jest strona, na której reprezentowałem firmę, która mi się tam troszkę rozpadła, gdy upadł Yattering. Ale jeszcze wydaliśmy własnym sumptem trójkę „Chaos - 3 production”. Najbardziej staram się tam umieszczać wszystkie rzeczy, z którymi jestem związany, czyli z Sainc, Yattering. Mogę to nazwać „rzeczami hobbystycznymi” (śmiech). Tak, projekt nazywa się SV666YG. Już mamy trochę perkusji, jeden kawałek zrobiłem na gitarze. Nagrałem coś na basie i dorzuciłem proste gity. Są jakieś tam osoby w to zaangażowane. Jak to będzie, zobaczymy. Daliśmy sobie czas na czerwiec na wydanie tego. Tytuł roboczy - 060607… Sorry stary, właśnie chłopaki do mnie dzwonią. Stwierdzili, że zawijają z imprezy, bo afterparty jest dopiero po godzinie dwudziestej. Tak że, korzystając z tego, że trwa konkurs, a my zagraliśmy gig, popłyniemy do domciu (śmiech).
     
     Jeszcze Cię troszkę pomęczę. Co u chłopaków z Yatty?
     Trufel gra w zespole Masachist (Masachist.pl)…, też w Azarath. Masachist jest na majspejsie, gdzie umieścili jakąś promówkę z dwoma kawałkami. Tak że coś tam dłubie…
     
     Chudy?
     Ostatnio mieszkanie remontował (śmiech). Tyle wiem
     
     Nawiń o płycie Sainc, na którą kilku pewnie już czeka…
     Nagraliśmy wszystkie kawałki na setkę i tworzymy partie wokalne w oparciu jeszcze o stare cztery kawałki. Kamila śpiewa, BenBen śpiewa, jeszcze ja mam tam jakiś udział, tak że składamy wciąż te utwory. I chciałbym, żeby wszystko było jak najszybciej wydane. Przed świętami zagraliśmy trasę, nagraliśmy na setkę utwory. To półtorej godziny muzyki, które musimy teraz poskładać i ktoś musi to zmiksować. I mam nadzieję, że to wszystko w miarę szybko zadziała. Ja dostaję czasami piany i choroby, że to wszystko idzie tak wolno.
     
     Plany koncertowe…
     No, zobaczymy. Bieżące rzeczy można sprawdzać na Sainc.pl
     
     Coś dla ludzi z Elbląga?
     Jak zwykle serdeczne pozdrowienia. No i cenię sobie waszą scenę muzyczną starych lat, gdzie jeszcze za szczura się grało. Demisy, cała ekipa koncertowa zależna od Kmiołka. Trochę lat minęło, z dziesięć. Serdecznie pozdrowienia, mam nadzieje, że będziemy grali tu częściej. W Elblągu czujemy się dobrze. Ludzie ostatnio byli troszkę zniesmaczeni, gdy to wszystko skończyło się zadymą niepotrzebną. Do was jest niedaleko, jest fajnie. Dobra śmigam do chłopaków, cześć.
     
     
Orzeu

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
  • Moim zdaniem Koncert byl niesamowity! nic dodac nic ujac szkoda ze koncertow tego rodzaju jest tak malo w Elblagu ;( miejmy nadzieje ze z czesem bedzie ich coraz wiecej ;)
Reklama