UWAGA!

Moje marzenia zawsze były związane ze śpiewem

 Elbląg, Magdalena Brzezińska
Magdalena Brzezińska (fot. Michał Skroboszewski)

Zostawiła śpiewanie na wiele lat, jednak w końcu znalazła do niego drogę. Kiedyś nauczycielka, dziś spełniająca się muzycznie emerytka. Gdy śpiewa, czuje się szczęśliwa, gdy jest na próbie, zapomina o wszystkim. O śpiewaniu i nie tylko rozmawiamy z chórzystką Cantaty, Magdaleną Brzezińską.

Dominika Kiejdo: - Lubiła Pani śpiewać od dziecka, a jednak na lata zostawiła Pani śpiew i zajęła się językiem niemieckim...
       Magdalena Brzezińska: - W podstawówce i szkole średniej miałam wspaniałych nauczycieli muzyki, którzy widzieli we mnie potencjał. Śpiewałam w szkolnym chórze i w zespole muzycznym w ogólniaku. Zaczęłam jeździć do Tczewa, bo wtedy uczyłam się i mieszkałam w Malborku, gdzie nie było szkoły muzycznej, do tamtejszej szkoły muzycznej na śpiew solowy. Zawsze miałam marzenia związane ze śpiewem, ale życie weryfikuje wiele życiowych planów. Zdecydowałam się na filologię germańską, skończyłam studia w Toruniu. Przez pewien czas studiowałam też w Greifswaldzie w Niemczech. Potem zaczęłam pracę w Zespole Szkół Mechanicznych w Elblągu, gdzie przepracowałam 36 lat.
      
       - I Pani plany o śpiewaniu nagle zniknęły?

       - Właściwie tak. Zostało mi śpiewanie na lekcjach, podczas których uczyłam kolęd i ludowych piosenek niemieckich głównie z tego względu, że poprzez muzykę i odpowiednią intonację można nauczyć się dobrej wymowy, dobrej artykulacji. Z muzyką miałam kontakt cały czas, jednak już nie jako osoba śpiewająca. Współpracowałam z Młodzieżowym Domem Kultury, gdzie prowadziłam koncerty Zespołu Muzyki Dawnej pana Ryszarda Skotnickiego. Jeździliśmy na festiwale muzyczne do Belgii, na koncerty do Holandii. Sprawowałam wtedy funkcję opiekuna i tłumacza i ta muzyka zawsze była gdzieś obok mnie.
      
       - Potem przeszła Pani na emeryturę i wstąpiła do chóru Cantata.

       - Było to dokładnie 21 października 2014 roku. Jakiś czas wcześniej przyjaciółka zapytała mnie, czy nie poszłabym do Cantaty. Zdając sobie sprawę z tego, że 36 lat nadużywałam swojego gardła w szkole, nie przypuszczałam, że nadaję się do śpiewania, tym bardziej, że w śpiewaniu miałam tak długą przerwę. Na przesłuchanie szłam jak na ścięcie. Bałam się chyba bardziej niż matury. I jak Marta powiedziała mi, że się nadaję i mam dobry alt, to byłam tak szczęśliwa, jakby mnie ktoś ozłocił.
      
       - Nie brakuje Pani szkoły?
       - Był taki okres, że gdyby mi zaproponowano powrót do szkoły, to może bym wróciła, ale teraz już nie. Z wielu względów. I ze względu na sytuację w szkołach i przez to, że zbyt wiele jest w niej pracy papierkowej. Przez jakiś czas chciałam wrócić, ale już mi to minęło.
      
       - Teraz jest Pani wolna i wreszcie ma czas na realizację siebie.
       - Tak i dlatego śpiewam. Robię to, na co wcześniej brakowało mi czasu i odwagi. Uwielbiam nasze próby, nasze spotkania. Muszę powiedzieć, że śpiewam z dwójką moich byłych uczniów, co świadczy o tym, że nasz chór jest wielopokoleniowy. I wszyscy świetnie się rozumiemy. Muszę przyznać, że na emeryturze nie mam czasu na nudę. Chodzę na gimnastykę, śpiewam w chórze. Mam czas na czytanie, które uwielbiam, frywolitkuję czyli robię koronki a poza tym tłumaczę, ponieważ mam uprawienia tłumacza przysięgłego języka niemieckiego. Na dobrą sprawę nie nudzę się i czasu mam niewiele.
      
       - Kiedyś pracowała Pani na dwa etaty.

       - Zgadza się i sama nie wiem, jak godziłam to wszystko, mój czas był zaplanowany co do minuty, a teraz mogę sobie pozwolić na robienie, tego, co lubię i na małe leniuchowanie.
      
       - Który gatunek muzyki jest Pani szczególnie bliski?

       - Bardzo lubię pop. Lubię też muzykę zespołu Queen czyli rock. Freddiego Merkurego po prostu uwielbiam. Lubię też muzykę poważną: utwory Straussów z walcami na czele. Moim ulubionym utworem jest I koncert fortepianowy b-moll Piotra Czajkowskiego. Lubię też operę.
      
       - Gdyby Marta zaproponowała Pani zaśpiewanie solówki, zgodziłaby się Pani?
       - Odważyłabym się na pewno. Jednak najpierw musiałabym spróbować zaśpiewać ten utwór, by sprawdzić, czy sobie poradzę. Trzeba mierzyć siły na zamiary, bo śpiewanie solo to wcale nie jest prosta sprawa.
      
       - Jak odbiera Pani publiczność?

       - Gdziekolwiek jesteśmy, odbiera się nas bardzo pozytywnie. Najlepiej było to widać na festiwalu w Pradze, gdzie śpiewaliśmy i w tramwaju, i w metrze, i dosłownie wszędzie. Momentalnie ustanawiała się wokół nas grupa ludzi i to wcale niemała. Bili brawo i prosili o jeszcze. Takie chwile sprawiają, że chce się śpiewać, nakręcają nas do dalszej pracy.
      
       - Wszyscy mówią, że tworzycie zgraną grupę?

       - Johann Wolfgang Goethe powiedział kiedyś: „Szukaj przyjaciół wśród tych, którzy śpiewają. Źli ludzie pieśni nie znają.” Sprawdza się to w naszym chórze. Jesteśmy przyjaciółmi, bo śpiewamy, łączy nas muzyka, pomimo różnego wieku, różnych zainteresowań, pracy, którą podejmujemy.
      
       - A nad czym obecnie pracujecie?

       - Przygotowujemy się do naszego 30-lecia. Opracowujemy nowy repertuar na czerwcowy koncert. Chcemy trochę zaskoczyć elbląską publiczność.
      
       - Jest taki moment, który szczególnie zapadł Pani w pamięci?

       - Bardzo przeżyłam koncert dla Pauliny Hebel, dlatego, że sama mam dziecko po przejściach i wiem, co to znaczy, kiedy trzeba się leczyć i gdy jest to choroba dość poważna. Bardzo zależało mi, żebyśmy swoim występem przyczynili się w możliwie dużym stopniu do tego, żeby dziewczyna mogła przejść leczenie i by w końcu była zdrowa, bo choroba to najgorsze, co może nas spotkać. Drugą rzeczą, która zapadła mi w pamięć i była dla mnie horrorem, było wyzwanie tuż po mojej pierwszej próbie, kiedy okazało się, że muszę być gotowa do zaśpiewania utworów na zbliżające się święto Niepodległości, a potem kolęd z okazji świąt. Później doszło jeszcze nagrywanie płyty, a więc w tym krótkim czasie musiałam nauczyć się ponad czterdziestu utworów! Byłam przekonana, że nie podołam! Musiałam się przecież dobrze nauczyć śpiewać drugim głosem, bo jestem drugim altem.
      
       - Ale jednak udało się...
       - Tak, bardzo pomogła mi Marta i podołałam. Znam nuty, więc jest mi też trochę łatwiej. Dałam radę i byłam z siebie dumna.
      
       - Jest coś, czego chórowi brakuje do szczęścia?
       - Robimy bardzo dużo dla miasta, a funduszy mamy bardzo mało. Przydałoby się nam większe finansowe wsparcie miasta. Pomieszczenie, w którym odbywają się nasze próby jest za małe, mamy jedną małą szafę, w której naprawdę trudno nam wszystko pomieścić. Przydałoby się nam więc większe pomieszczenie, w tym miejsce, gdzie moglibyśmy składować nasze rzeczy: nuty, stroje. Byłoby miło, gdyby miasto tak, jak dba o Elbląską Orkiestrę Kameralną, zadbałoby trochę o nas.
      
      
      
Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl jest patronem medialnym chóru Cantata

      
dk

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem... (od najstarszych opinii)
Reklama