UWAGA!

Zostańmy w domu: Do biura i w kosmos (odc. 36)

 Elbląg, (graf. Andrzej Kraśkiewicz)
(graf. Andrzej Kraśkiewicz)

Dzisiaj w Zostańmy w domu oglądamy kolejny serial i przedstawiamy propozycje zabaw dla dzieci. Na koniec gramy - komputerowo lub konsolowo.

Łukasz Budnik, redaktor naczelny film.org.pl przedstawi serial Biuro, tym razem jednak w wydaniu amerykańskim. Z dzieciakami rozwijamy m. in. kreatywne myślenie i spostrzegawczość. Przyjrzymy się też serii gier Mass Effect.

 

Wracamy do biura

W ramach tego cyklu mieliście już okazję przeczytać o serialu Biuro produkcji brytyjskiej, stworzonym przez Ricky'ego Gervaisa i Stephena Merchanta - tym razem kilka słów o amerykańskiej wersji tego serialu, przy której wymienieni wyżej twórcy pełnili rolę producentów.

W przeciwieństwie do oryginału, Biuro powstałe w USA emitowane było aż przez 9 sezonów. Pierwszy z nich mocno odwołuje się do swoich korzeni, a niektóre sceny są niemal wprost przeniesione z poprzedniej wersji. Później serial nabiera własnego charakteru, a scenarzyści wykazują się inwencją wymyślając kolejne perypetie pracowników firmy Dunder-Mufflin, zajmującej się sprzedażą papieru.

Biuro ma formę tzw. mockumentu - stylizowane jest na dokument, w którym obsada doskonale zdaje sobie sprawę z obecności kamer (częste spojrzenia prosto w obiektyw), a także od czasu do czasu wypowiada się na uboczu na temat bieżących sytuacji. Tworzy to bardzo ciekawą atmosferę, bo nie uświadczymy tu muzyki, ani tym bardziej śmiechu z puszki, za to częstym zabiegiem są nagłe zbliżenia na twarze czy rejestrowanie wydarzeń z ukrycia. Co jednak najważniejsze, oglądając Biuro nieustannie czujemy pewną niezręczność wynikającą z obserwowania poczynań pracowników. Być może w teorii brzmi to jak wada, jednak w swojej konwencji sprawdza się znakomicie, zwłaszcza że scenariusz jest bardzo błyskotliwy i kipi inteligentnym humorem sytuacyjnym oraz przezabawnymi dialogami.

W czerpaniu przyjemności z oglądania z pewnością pomaga bogata galeria bohaterów (a jednocześnie pracowników biura), kapitalnie zarysowanych i zagranych. Steve Carell, wcielający się w rolę szefa oddziału, Michael Scotta, tworzy fantastyczną kreację, w pełni udowadniając swoje komediowe wyczucie, ale i talent dramatyczny. To nie jedyna szerzej znana twarz w serialu. Jedną z głównych ról gra John Krasinski, który dziś słynie z wyreżyserowania horroru "Ciche miejsce", gdzie także wystąpił.

Jak to bywa w sitcomach, naturalnie nie wszystkie odcinki stoją na tym samym poziomie, jednak nawet słabsze epizody czy sezony wciąż stanowią świetną zabawę i stają się atrakcją na długie godziny. Z pracownikami Dunder-Mifflin bardzo łatwo się zaprzyjaźnić - polecam to także i Wam.

Biuro można oglądać na platformie streamingowej Amazon Prime Video, gdzie oznaczone jest jako dozwolone od trzynastego roku życia.

 

Tworzymy opowiadanie, ćwiczymy spostrzegawczość

Propozycje spędzania czasu w czterech ścianach dla najmłodszych przedstawia pani Dorota, elbląska nauczycielka wychowania przedszkolnego.

Na początek zabawa rozwijająca mowę i myślenie: wspólnie z dzieckiem można ułożyć opowiadanie. Rodzic podaje temat opowiadania, np. przygody Kubusia Puchatka, historia w świecie zabawek Lego czy cokolwiek, co dziecko interesuje, tematy mogą być przecież różne. Zabawa polega na tym, by na zmianę, rodzic–dziecko (może być więcej osób – reszta rodziny) układać po jednym zdaniu. Każdy ma prawo wymyślić, co chce, może to być coś realnego albo zupełnie fikcyjnego. Ustalamy tylko, że będzie to dotyczyć konkretnej postaci i jej przygód. Żeby zabawa była ciekawsza można, te zdania zapisywać na kartce bądź na bieżąco nagrywać filmik. Chcemy, żeby z naszego opowiadania wyszła krótka, ale zabawna bajka. Dziecko dzięki temu rozwija nie tylko mowę, myślenie i wyobraźnię, ale także skupienie uwagi, ponieważ musi słuchać drugiej osoby.

Kolejna zabawa to tak zwane „Bystre oczko”. Do zabawy można wykorzystać kilkanaście różnych guzików, klocków, samochodzików, figur, kart, a nawet przedmiotów użytku codziennego. Ważne jest, aby do zabawy w jednym momencie wykorzystać po prostu jak najwięcej podobnych tematycznie przedmiotów, np. sprzęt kuchenny, ubrania bądź narzędzia. Przedmioty mogą być małe i zabawa może odbywać się na stoliku, mogą być większe, wtedy zabawę przeniesiemy na dywan. Na początku układamy w jakiejś kolejności cztery rzeczy (dla dzieci starszych może być więcej), z czasem zwiększamy ich ilość. Dziecko ma zapamiętać ich ułożenie. Gdy dziecko się odwraca, my zamienimy przedmioty kolejnością. W przypadku dzieci młodszych możemy też po prostu zabrać jakiś przedmiot, a jego zadaniem jest powiedzieć, czego brakuje. Przy większej ilości przedmiotów możemy zamienić po 2, 3, 4 rzeczy, o ile sami zapamiętamy poprawne ułożenie. Oczywiście role mogą się odwrócić, wtedy to dziecko przekłada przedmioty. Przy tej zabawie rozwijamy skupienie uwagi u naszego malucha oraz spostrzegawczość wzrokową.

 

Kosmiczne wojny

Seria gier Mass Effect, opowiadająca o losach komandora Sheparda (albo komandor Shepard, bo możemy wybrać płeć postaci) to trzyczęściowa przygoda w kosmosie, która ma już swój wiek, ale starzeje się świetnie (celowo nie piszę o najnowszej odsłonie ME: Andromeda, bo nie jest ani o Shepardzie, ani nie jest tak dobra, jak poprzedniczki). Mamy tu do czynienia z mieszkanką strzelaniny (w 2 i 3 części dużo bardziej taktycznej) i gry RPG, w której najwspanialsze są... decyzje.

Nie będę się wdawał w szczegółowy opis fabuły, która jest świetna (choć bardzo pompatyczna). Historia kręci się oczywiście wokół tego, że znów mamy świat do uratowania, ale jest ona na tyle złożona i dobrze napisana, że zmagania Sheparda i jego drużyny śledzi się z zapartym tchem. Jednak to, co w tej grze lubię najbardziej, to konsekwencje naszych decyzji, które podejmujemy w każdej części.

Można mówić przy serii Mass Effect o ciekawym rozwoju postaci, angażującej walce, świetnej muzyce. Można dużo czasu poświęcić bohaterom czy statkowi Normandia, którym porusza się ekipa, bo to genialne elementy produkcji. Można wreszcie podkreślić, że ciekawy jest sam świat gry i koncepcja tytułowych przekaźników masy. To wszystko ważne elementy serii. Jednak najciekawsze są decyzje.

Jeśli w pierwszej części gry wyeliminujemy jakąś postać, nie spotkamy jej do końca trylogii. Jeśli się komuś narazimy, na pewno nam to zdąży wypomnieć lub... zemścić się. Każda, nawet mała decyzja ma swoje konsekwencje, a my mierzymy się z nimi przez trzy części produkcji, zastanawiając się, kogo spotkamy, kto przeżyje najbliższe zawirowania fabularne, a z kim będziemy musieli się pożegnać. To trochę taka game'ingowa Gra o Tron w kosmosie, również jeśli chodzi o skalę towarzyszących widzowi/graczowi emocji. Prym wiedzie w tym względzie zwłaszcza genialna, druga część.

W Mass Effect zagramy na komputerach, gry wyszły także na X360 i PS3. Jest to jednak zabawa dla graczy pełnoletnich.

Tomasz Bil

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama