Zamkniętych placów zabaw dla dzieci nie lubią – kojarzą im się z gettem albo z zoo. Lubią za to elbląskie parki i targowisko miejskie oraz formy przestrzenne i chcieliby, żeby ludziom chciało się chcieć. A do tego potrzebna jest przede wszystkim przyjazna przestrzeń, o czym wiedzą i o czym mówią głośno. Tym razem w portEl Caffe duet – Łukasz Kotyński i Ada Ronżewska- Kotyńska, twórcy Zielbląga, współtwórcy kreatywnego podwórka przy ul. Wapiennej i ludzie, którzy regularnie rozkładają koc w parku.
Łukasz jest tłumaczem, Ada architektem. Długo mieszkali w Poznaniu, w pewnym momencie wrócili do Elbląga. Dwa lata temu wymyślili Zielbląg, czyli „platformę spotkań i dyskusji o zieleni w mieście, o trendach w architekturze, urbanistyce, sztuce i designie, ekologicznym życiu, zdrowej kuchni i nie tylko”, z czego może skorzystać każdy elblążanin.
- Marta Wiloch: Elbląg to ładne miasto?
- Łukasz Kotyński: Nie. Był ładny i wszyscy za tym tęsknią.
- No to kiedy był ładny?
- Łukasz Kotyński: Na tych przedwojennych pocztówkach, które są czarno- białe, lekko wyretuszowane i chyba każdy elblążanin podświadomie za tym tęskni. Wprawdzie to było miasto niemieckie, ale każdy chciałby znów zobaczyć kamieniczki nad wodą, tę dawną zabudowę. Wydaje mi się, że teraz jest to typowe polskie miasto, obarczone historią, wyniszczone, takie, które przeszło przez czasy PRL-u, kiedy zgrzebnie to wszystko odbudowywano. To, co w Elblągu udało się ocalić to układ Starówki, niezależnie od tego, czy komuś ta retrowersja się podoba, czy nie. Zawsze to lepiej niż gdyby miały tam powstać bloki. Świadomie mówię, że Elbląg nie jest ładny, bo chciałbym zapoczątkować jakąś dyskusję na ten temat, ale jestem świadomy, że większość społeczeństwa może się ze mną nie zgodzić. Gdybym jednak oceniał to miasto jednoznacznie negatywnie, nie byłoby mnie tutaj. Wróciłem tu po studiach z własnej woli, poza tym staram się przenosić ciekawe rozwiązania z innych miast albo pokazywać błędy, które inne miasta popełniały, a Elbląg może ich uniknąć. Mamy podobne zdanie jak Filip Springer czy Piotr Sarzyński, którzy uważają, że to co nas otacza jest krzykliwe i kolorowe, a przez to przytłaczające. Jednocześnie wspomnieni autorzy przytaczają badania CBOS -u, które mówią, że 80 proc. ludzi jest bardzo szczęśliwa, że mieszka w pięknym miejscu. Zatem my należymy do mniejszości.
- Ada Ronżewska- Kotyńska: Hmm...mów za siebie. Ja na przykład uważam, że Elbląg ma zarówno ładne jak i okropne miejsca. Tak naprawdę to zbyt duże miasto, żeby powiedzieć, że jest jednolicie ładne. Starówka wygląda coraz lepiej, są piękne parki, fajny klimat można znaleźć w okolicach ul. Chopina czy Kopernika, gdzie budynki nie zostały jeszcze zniszczone przez termomodernizację albo brzydkie kolory elewacji. Moim zdaniem dużą wartość ma targowisko miejskie, gdzie można kupić ekologiczną żywność. To coś, o czym w większych miastach wszyscy marzą. Akurat w tym miejscu bym zainwestowała, żeby z targowiska zrobić kiermasz żywności ekologicznej - coś, co może być siłą tego miasta. Niestety są też miejsca okropne.
- Czyli które?
- Ada Ronżewska- Kotyńska: Na przykład „Świat Dziecka”.
- Łukasz Kotyński: Tak, to mój faworyt, podobnie jak kompleks budynków handlowych naprzeciwko Ogrodów.
- Ada Ronżewska- Kotyńska: Teraz tak naprawdę liczy się kierunek, jaki Elbląg obiera. Na pewno dobrze, że się zmienia. Są inicjatywy, które są optymistyczne, ale pozostaje dużo rzeczy, które nadal są niewygodne, na przykład komunikacja w mieście. O tym już wielokrotnie pisano i mówiono.
- Łukasz Kotyński: Poza tym wpada się w pułapkę takiego myślenia, że jeśli poszerzymy drogi, zwiększymy przepustowość. A tak naprawdę to ta poszerzona, tragiczna ulica 12 Lutego i droga 503 szatkują śródmieście, odcinają Starówkę i wtedy człowiek mówi, że nie ma dokąd iść, wsiada do samochodu i jedzie na zakupy do Biedronki, a potem do domu.
- Ada Ronżewska- Kotyńska: Zastanawiające jest to, że mówi się o tym wszystkim od kilku lat w całej Polsce, że takie poszerzanie to nie jest dobry kierunek, a mimo wszystko ciągle realizuje się to w taki sposób.
- Łukasz Kotyński: Trzeba mieć również świadomość, że na drogi i asfalt wydaje się niesamowite pieniądze - na budowę, utrzymanie i modernizację - a później jak budżet obywatelski przewiduje na przykład 100 tysięcy złotych na plac zabaw to dla człowieka to już jest namacalna kwota. Tymczasem 100 milionów, które idą na budowę drogi, gdzieś nam umyka. A przecież za te pieniądze moglibyśmy tak komfortowo zagospodarować przestrzeń publiczną Elbląga, że ludzie chcieliby wręcz kłaść się na ulicach, spać na ulicach, wszystko robić na ulicach zamiast siedzieć w domu (smiech). W tym momencie mamy tylko szeroki asfalt, a ludzie boją się przechodzić przez jezdnie.
- Inicjujecie wiele rzeczy w Elblągu, mających wymiar przede wszystkim społeczny. Czemu wam się chce to robić?
- Łukasz Kotyński: Robię to z miłości do tego miasta, a ta bywa trudna. To nie jest tak, że tę kochaną, drugą stronę akceptujemy w całości - czasami pewne drobne rzeczy chciałoby się poprawić.
- Ada Ronżewska- Kotyńska: Robię to również dlatego, że mam taką potrzebę, żeby miasto tak wyglądało, czyli staram się w małym stopniu dostosować je do swoich potrzeb. Gdybyśmy wciąż mieszkali w Poznaniu, prawdopodobnie nic takiego byśmy nie robili, ale chętnie byśmy z tego korzystali, bo taka oferta w dużych miastach jest. Poza tym to są inicjatywy niskobudżetowe, w większości sami wykładamy ten budżet.
- Łukasz Kotyński: Po prostu pod hasłem „ZiElbląg” skrzykujemy znajomych albo nieznajomych i coś się odbywa, czasami przyłączają się również ludzie z zewnątrz. Ale trzeba dodać, że w kilku przypadkach wsparł nas Departament Kultury, Sportu i Turystyki oraz Architektury i Urbanistyki, bo dzięki nim mogliśmy na przykład zaprosić gości spoza Elbląga na wykład, zwrócić im koszty podróży. A im się tutaj podobało.
- Naprawdę?
- Ada Ronżewska- Kotyńska: Tak, a o tym też trzeba mówić. Nasi goście widzieli w naszym mieście potencjał.
- Łukasz Kotyński: I taką przyjazną ludzką skalę, byli na Bulwarze, nad wodą, docenili formy przestrzenne, a w Elblągu to nie jest reguła. Mówili, że to miasto przyjazne na co dzień. My, jako mieszkańcy, zauważamy również jego negatywne zmiany, a przede wszystkim to, co można by było poprawić. Na przykład jest szansa, że to najbrzydsze miejsce w Polsce [naprzeciwko Ogrodów -red.] ma szansę się odmienić. Departament Architektury i Urbanistyki ma ekipę chętną do tego, żeby rozmawiać z przedsiębiorcami o kształtowaniu ich wizerunku, że nie zawsze trzeba obwieszać budynek krzykliwymi reklamami, można to inaczej zrobić.
- Wracając do was. Mam wrażenie, że wy sami się dobrze przy tym wszystkim bawicie, a idąc dalej, że kreatywne podwórko na ul. Wapiennej powstało również po to, żebyście i wy mogli się pobawić.
- Ada Ronżewska- Kotyńska: To prawda – kreatywne podwórko miało być z założenia wielopokoleniowe. Teraz mamy pomysł, żeby na przykład aktywizować Uniwersytet Trzeciego Wieku tak, żeby seniorzy dodali coś od siebie. Na podwórku są betonowe płyty, gdzie można reaktywować wszystkie zabawy chodnikowe, a kto najlepiej je pamięta? No właśnie seniorzy.
- Łukasz Kotyński: Chciałbym wspomnieć, że inicjatorką tych podwórek w ramach budżetu obywatelskiego była Karolina Śluz. My byliśmy częścią zespołu projektowego. Wracając do podwórka, na początku braliśmy pod uwagę inne lokalizacje, a teraz cieszymy się, że jest ono na Wapiennej. Wszyscy mówili „Wstawicie tam coś metalowego, to zaraz ukradną i zaniosą na złom. Wstawicie tam jakieś sprzęty, to zaraz rozwalą”. A mi się wydaje, że dzięki temu wydłużyła się ścieżka spacerowa Starego Miasta, bo ludzie mają już po co iść wokół muzeum. Dojdą do podwórka, zatrzymają się, a dorośli wchodzą na trampolinę, sprawdzają, czy można tam poskakać i idą dalej, tuż nad wodę. Zależało nam również na tym, żeby pokazać, że takie miejsce nie musi być ogrodzone, ale może być wkomponowane w miasto i nie musi być takim sterylnym pudełkiem.
- Podobają wam się te wszystkie place zabaw, które można zobaczyć na przykład koło bloków, praktycznie wszystkie w takich samych kolorach, często ogrodzone, z jednym plusem, czyli tartanową nawierzchnią, która dla dzieci jest na pewno bardzo dobra?
- Ada Ronżewska- Kotyńska: My takiej nie mogliśmy użyć - była zbyt droga, a 100 tysięcy to było zbyt mało. Marzy nam się, żeby kolejna edycja budżetu obywatelskiego pomogła dodać tam na przykład oświetlenie lub monitoring. Wracając do ogrodzonych podwórek – nam takie miejsca kojarzą się z gettem.
- Łukasz Kotyński: Albo z „zoo dla dzieci”. Gdy rodzic zostawi dziecko na takim zamkniętym placu, to ma je z głowy, ale jeżeli zobaczy, że tu jest „przygodowy” plac zabaw, to może wziąć dziecko za rękę i się z nim pobawić.
- Ada Ronżewska- Kotyńska: Założyliśmy na samym początku, że tam nie będzie płotu, bo tu też chodzi o to, żeby ludzi edukować, jak z otwartego podwórka korzystać. Chcielibyśmy nauczyć ludzi, że jeśli nie posprzątamy po swoim piesku to sami wdepniemy w to, co pozostawił, że to dobro wspólne i wszyscy muszą o nie dbać. To dłuższa droga, ale skuteczniejsza.
- W Elblągu nie brakuje miejsc, które kiedyś wydawały się ładne, a teraz z kolei wydają się kiczowate, na przykład budynki przy ul. Bałuckiego czy Związku Jaszczurczego. Co z takim fantem zrobić?
- Ada Ronżewska- Kotyńska: To prawda, że w architekturze są różne mody. Gdy powstawały budynki w latach 90. to w Polsce królował postmodernizm, a modernizm był uważany za brzydki i okropny. Teraz postmodernizm nie jest już fajny, a modernizm wraca do łask. Wydaje mi się jednak, że takie budynki trzeba odnawiać z poszanowaniem dla koncepcji architekta. Nie należy zmieniać ich na siłę, ale zachować to w czystości.
- O czym marzy Łukasz Kotyński oraz Ada Ronżewska-Kotyńska?
- Ada Ronżewska- Kotyńska: Mi się marzy zmiana w świadomości mieszkańców. Elbląg to miejsce jak miejsce - mogą być ładniejsze chodniki czy kolory na blokach, ale bardziej chodzi o to, jak ludzie z niego korzystają. Chciałabym, żeby ludziom bardziej chciało się wychodzić z domu, na przykład do parku, żeby było więcej takich usług, które „wyciągają” ludzi z domów. Żeby ten budżet, który idzie na drogi, był przeznaczany na przestrzenie publiczne, bo tak naprawdę zachowanie ludzi można projektować.
- Na przestrzenie publiczne, czyli na...?
- Ada Ronżewska- Kotyńska: No, na przykład na takim deptaku jak ul. 1 Maja mogą być ławki, coś użytkowego. Albo Plac Słowiański, gdzie tak naprawdę wjeżdżają i parkują wszyscy. Marzy mi się, żeby na tym placu działała fontanna, stały ławeczki, jakieś miejsca zacienienia.
- Łukasz Kotyński: Bardziej podobają nam się miejsca, które żyją własnym życiem, na przykład nowojorski Brooklyn. Cieszą nas rzeczy, które nie wymagają ogromnego budżetu, na przykład rozłożenie kocyka w parku. Nie chodzi o to, żeby powstało tu nagle jedno wielkie centrum handlowe, które wyssie całe życie z miasta. Ale pewne rzeczy trudno będzie przeskoczyć, bo estetyka miasta to dla wielu rzecz drugorzędna.
- Ada Ronżewska- Kotyńska: Komentarze będą takie, że ludzie nie mają pracy, więc o czym my tu...
- Łukasz Kotyński: Nie ma pracy, nie ma fabryk, nie ma pieniędzy, więc o czym my tu gadamy... Problemem jest również to, że miasto się starzeje, ubywa młodych ludzi. Chciałbym, żeby formy przestrzenne były lepiej wykorzystane. Uważam, że to super rzecz, która nie jest szanowana. Gdyby 50 lat temu w Elblągu był Facebook, to formy byłyby znane na całym świecie.
- Marta Wiloch: Elbląg to ładne miasto?
- Łukasz Kotyński: Nie. Był ładny i wszyscy za tym tęsknią.
- No to kiedy był ładny?
- Łukasz Kotyński: Na tych przedwojennych pocztówkach, które są czarno- białe, lekko wyretuszowane i chyba każdy elblążanin podświadomie za tym tęskni. Wprawdzie to było miasto niemieckie, ale każdy chciałby znów zobaczyć kamieniczki nad wodą, tę dawną zabudowę. Wydaje mi się, że teraz jest to typowe polskie miasto, obarczone historią, wyniszczone, takie, które przeszło przez czasy PRL-u, kiedy zgrzebnie to wszystko odbudowywano. To, co w Elblągu udało się ocalić to układ Starówki, niezależnie od tego, czy komuś ta retrowersja się podoba, czy nie. Zawsze to lepiej niż gdyby miały tam powstać bloki. Świadomie mówię, że Elbląg nie jest ładny, bo chciałbym zapoczątkować jakąś dyskusję na ten temat, ale jestem świadomy, że większość społeczeństwa może się ze mną nie zgodzić. Gdybym jednak oceniał to miasto jednoznacznie negatywnie, nie byłoby mnie tutaj. Wróciłem tu po studiach z własnej woli, poza tym staram się przenosić ciekawe rozwiązania z innych miast albo pokazywać błędy, które inne miasta popełniały, a Elbląg może ich uniknąć. Mamy podobne zdanie jak Filip Springer czy Piotr Sarzyński, którzy uważają, że to co nas otacza jest krzykliwe i kolorowe, a przez to przytłaczające. Jednocześnie wspomnieni autorzy przytaczają badania CBOS -u, które mówią, że 80 proc. ludzi jest bardzo szczęśliwa, że mieszka w pięknym miejscu. Zatem my należymy do mniejszości.
- Ada Ronżewska- Kotyńska: Hmm...mów za siebie. Ja na przykład uważam, że Elbląg ma zarówno ładne jak i okropne miejsca. Tak naprawdę to zbyt duże miasto, żeby powiedzieć, że jest jednolicie ładne. Starówka wygląda coraz lepiej, są piękne parki, fajny klimat można znaleźć w okolicach ul. Chopina czy Kopernika, gdzie budynki nie zostały jeszcze zniszczone przez termomodernizację albo brzydkie kolory elewacji. Moim zdaniem dużą wartość ma targowisko miejskie, gdzie można kupić ekologiczną żywność. To coś, o czym w większych miastach wszyscy marzą. Akurat w tym miejscu bym zainwestowała, żeby z targowiska zrobić kiermasz żywności ekologicznej - coś, co może być siłą tego miasta. Niestety są też miejsca okropne.
- Czyli które?
- Ada Ronżewska- Kotyńska: Na przykład „Świat Dziecka”.
- Łukasz Kotyński: Tak, to mój faworyt, podobnie jak kompleks budynków handlowych naprzeciwko Ogrodów.
- Ada Ronżewska- Kotyńska: Teraz tak naprawdę liczy się kierunek, jaki Elbląg obiera. Na pewno dobrze, że się zmienia. Są inicjatywy, które są optymistyczne, ale pozostaje dużo rzeczy, które nadal są niewygodne, na przykład komunikacja w mieście. O tym już wielokrotnie pisano i mówiono.
- Łukasz Kotyński: Poza tym wpada się w pułapkę takiego myślenia, że jeśli poszerzymy drogi, zwiększymy przepustowość. A tak naprawdę to ta poszerzona, tragiczna ulica 12 Lutego i droga 503 szatkują śródmieście, odcinają Starówkę i wtedy człowiek mówi, że nie ma dokąd iść, wsiada do samochodu i jedzie na zakupy do Biedronki, a potem do domu.
- Ada Ronżewska- Kotyńska: Zastanawiające jest to, że mówi się o tym wszystkim od kilku lat w całej Polsce, że takie poszerzanie to nie jest dobry kierunek, a mimo wszystko ciągle realizuje się to w taki sposób.
- Łukasz Kotyński: Trzeba mieć również świadomość, że na drogi i asfalt wydaje się niesamowite pieniądze - na budowę, utrzymanie i modernizację - a później jak budżet obywatelski przewiduje na przykład 100 tysięcy złotych na plac zabaw to dla człowieka to już jest namacalna kwota. Tymczasem 100 milionów, które idą na budowę drogi, gdzieś nam umyka. A przecież za te pieniądze moglibyśmy tak komfortowo zagospodarować przestrzeń publiczną Elbląga, że ludzie chcieliby wręcz kłaść się na ulicach, spać na ulicach, wszystko robić na ulicach zamiast siedzieć w domu (smiech). W tym momencie mamy tylko szeroki asfalt, a ludzie boją się przechodzić przez jezdnie.
- Inicjujecie wiele rzeczy w Elblągu, mających wymiar przede wszystkim społeczny. Czemu wam się chce to robić?
- Łukasz Kotyński: Robię to z miłości do tego miasta, a ta bywa trudna. To nie jest tak, że tę kochaną, drugą stronę akceptujemy w całości - czasami pewne drobne rzeczy chciałoby się poprawić.
- Ada Ronżewska- Kotyńska: Robię to również dlatego, że mam taką potrzebę, żeby miasto tak wyglądało, czyli staram się w małym stopniu dostosować je do swoich potrzeb. Gdybyśmy wciąż mieszkali w Poznaniu, prawdopodobnie nic takiego byśmy nie robili, ale chętnie byśmy z tego korzystali, bo taka oferta w dużych miastach jest. Poza tym to są inicjatywy niskobudżetowe, w większości sami wykładamy ten budżet.
- Łukasz Kotyński: Po prostu pod hasłem „ZiElbląg” skrzykujemy znajomych albo nieznajomych i coś się odbywa, czasami przyłączają się również ludzie z zewnątrz. Ale trzeba dodać, że w kilku przypadkach wsparł nas Departament Kultury, Sportu i Turystyki oraz Architektury i Urbanistyki, bo dzięki nim mogliśmy na przykład zaprosić gości spoza Elbląga na wykład, zwrócić im koszty podróży. A im się tutaj podobało.
- Naprawdę?
- Ada Ronżewska- Kotyńska: Tak, a o tym też trzeba mówić. Nasi goście widzieli w naszym mieście potencjał.
- Łukasz Kotyński: I taką przyjazną ludzką skalę, byli na Bulwarze, nad wodą, docenili formy przestrzenne, a w Elblągu to nie jest reguła. Mówili, że to miasto przyjazne na co dzień. My, jako mieszkańcy, zauważamy również jego negatywne zmiany, a przede wszystkim to, co można by było poprawić. Na przykład jest szansa, że to najbrzydsze miejsce w Polsce [naprzeciwko Ogrodów -red.] ma szansę się odmienić. Departament Architektury i Urbanistyki ma ekipę chętną do tego, żeby rozmawiać z przedsiębiorcami o kształtowaniu ich wizerunku, że nie zawsze trzeba obwieszać budynek krzykliwymi reklamami, można to inaczej zrobić.
- Wracając do was. Mam wrażenie, że wy sami się dobrze przy tym wszystkim bawicie, a idąc dalej, że kreatywne podwórko na ul. Wapiennej powstało również po to, żebyście i wy mogli się pobawić.
- Ada Ronżewska- Kotyńska: To prawda – kreatywne podwórko miało być z założenia wielopokoleniowe. Teraz mamy pomysł, żeby na przykład aktywizować Uniwersytet Trzeciego Wieku tak, żeby seniorzy dodali coś od siebie. Na podwórku są betonowe płyty, gdzie można reaktywować wszystkie zabawy chodnikowe, a kto najlepiej je pamięta? No właśnie seniorzy.
- Łukasz Kotyński: Chciałbym wspomnieć, że inicjatorką tych podwórek w ramach budżetu obywatelskiego była Karolina Śluz. My byliśmy częścią zespołu projektowego. Wracając do podwórka, na początku braliśmy pod uwagę inne lokalizacje, a teraz cieszymy się, że jest ono na Wapiennej. Wszyscy mówili „Wstawicie tam coś metalowego, to zaraz ukradną i zaniosą na złom. Wstawicie tam jakieś sprzęty, to zaraz rozwalą”. A mi się wydaje, że dzięki temu wydłużyła się ścieżka spacerowa Starego Miasta, bo ludzie mają już po co iść wokół muzeum. Dojdą do podwórka, zatrzymają się, a dorośli wchodzą na trampolinę, sprawdzają, czy można tam poskakać i idą dalej, tuż nad wodę. Zależało nam również na tym, żeby pokazać, że takie miejsce nie musi być ogrodzone, ale może być wkomponowane w miasto i nie musi być takim sterylnym pudełkiem.
- Podobają wam się te wszystkie place zabaw, które można zobaczyć na przykład koło bloków, praktycznie wszystkie w takich samych kolorach, często ogrodzone, z jednym plusem, czyli tartanową nawierzchnią, która dla dzieci jest na pewno bardzo dobra?
- Ada Ronżewska- Kotyńska: My takiej nie mogliśmy użyć - była zbyt droga, a 100 tysięcy to było zbyt mało. Marzy nam się, żeby kolejna edycja budżetu obywatelskiego pomogła dodać tam na przykład oświetlenie lub monitoring. Wracając do ogrodzonych podwórek – nam takie miejsca kojarzą się z gettem.
- Łukasz Kotyński: Albo z „zoo dla dzieci”. Gdy rodzic zostawi dziecko na takim zamkniętym placu, to ma je z głowy, ale jeżeli zobaczy, że tu jest „przygodowy” plac zabaw, to może wziąć dziecko za rękę i się z nim pobawić.
- Ada Ronżewska- Kotyńska: Założyliśmy na samym początku, że tam nie będzie płotu, bo tu też chodzi o to, żeby ludzi edukować, jak z otwartego podwórka korzystać. Chcielibyśmy nauczyć ludzi, że jeśli nie posprzątamy po swoim piesku to sami wdepniemy w to, co pozostawił, że to dobro wspólne i wszyscy muszą o nie dbać. To dłuższa droga, ale skuteczniejsza.
- W Elblągu nie brakuje miejsc, które kiedyś wydawały się ładne, a teraz z kolei wydają się kiczowate, na przykład budynki przy ul. Bałuckiego czy Związku Jaszczurczego. Co z takim fantem zrobić?
- Ada Ronżewska- Kotyńska: To prawda, że w architekturze są różne mody. Gdy powstawały budynki w latach 90. to w Polsce królował postmodernizm, a modernizm był uważany za brzydki i okropny. Teraz postmodernizm nie jest już fajny, a modernizm wraca do łask. Wydaje mi się jednak, że takie budynki trzeba odnawiać z poszanowaniem dla koncepcji architekta. Nie należy zmieniać ich na siłę, ale zachować to w czystości.
- O czym marzy Łukasz Kotyński oraz Ada Ronżewska-Kotyńska?
- Ada Ronżewska- Kotyńska: Mi się marzy zmiana w świadomości mieszkańców. Elbląg to miejsce jak miejsce - mogą być ładniejsze chodniki czy kolory na blokach, ale bardziej chodzi o to, jak ludzie z niego korzystają. Chciałabym, żeby ludziom bardziej chciało się wychodzić z domu, na przykład do parku, żeby było więcej takich usług, które „wyciągają” ludzi z domów. Żeby ten budżet, który idzie na drogi, był przeznaczany na przestrzenie publiczne, bo tak naprawdę zachowanie ludzi można projektować.
- Na przestrzenie publiczne, czyli na...?
- Ada Ronżewska- Kotyńska: No, na przykład na takim deptaku jak ul. 1 Maja mogą być ławki, coś użytkowego. Albo Plac Słowiański, gdzie tak naprawdę wjeżdżają i parkują wszyscy. Marzy mi się, żeby na tym placu działała fontanna, stały ławeczki, jakieś miejsca zacienienia.
- Łukasz Kotyński: Bardziej podobają nam się miejsca, które żyją własnym życiem, na przykład nowojorski Brooklyn. Cieszą nas rzeczy, które nie wymagają ogromnego budżetu, na przykład rozłożenie kocyka w parku. Nie chodzi o to, żeby powstało tu nagle jedno wielkie centrum handlowe, które wyssie całe życie z miasta. Ale pewne rzeczy trudno będzie przeskoczyć, bo estetyka miasta to dla wielu rzecz drugorzędna.
- Ada Ronżewska- Kotyńska: Komentarze będą takie, że ludzie nie mają pracy, więc o czym my tu...
- Łukasz Kotyński: Nie ma pracy, nie ma fabryk, nie ma pieniędzy, więc o czym my tu gadamy... Problemem jest również to, że miasto się starzeje, ubywa młodych ludzi. Chciałbym, żeby formy przestrzenne były lepiej wykorzystane. Uważam, że to super rzecz, która nie jest szanowana. Gdyby 50 lat temu w Elblągu był Facebook, to formy byłyby znane na całym świecie.