UWAGA!

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
  • Bo nic tak nie cieszy, jak cudze nieszczęście.
  • Myślę, że nie masz tu racji. Można sobie poczytać o cudzym nieszczęściu w postaci zawodu miłosnego, utracenia majątku czy nawet dramatu miłości i przyjaźni w czasach wojny. Ale czytanie o masakrach wojennych opisanych w tak dosadny sposób, jak np. u Remarque'a, trzeba czasem rozkładać na raty - tak jest to ciężkie. Myślę, że - oprócz powodów podanych przez p. Imiołczyka, które zresztą nie do każdej literatury się odnoszą, bo np. w "Na Zachodzie. .. nie ma żadnego wątku romansowego - czytamy o wojnie, żeby lepiej ją poznać. W szkole uczą nas raczej o jej podniosłej stronie (i tylko w kontekście Polaków na wojnie - polski naród jako "mesjasz narodów", jako ofiary, jako napadnięci itp. ) w imię hasła "Bóg, honor, ojczyzna", w szkolnej literaturze nie ma takiej masakry na froncie, jak u Remarque'a, dlatego poznajemy zupełnie inny wymiar tragedii wojennej. Myślę też, że czytając o wojnie utwierdzamy się w przekonaniu, które chyba każdy normalny człowiek czuje pod skórą - że wojna jest zawsze złem totalnym, obojętnie jakie "korzyści" by przyniosła.
Reklama