Od zostawionej wędki na pomoście, przez ostrzeganie przed nadmierną prędkością płynącej łodzi, po obserwację brzegu rzeki - cały czas są w pogotowiu, każda sytuacja wzmaga ich czujność. Mają to, czego nie ma wielu z nas - wyboraźnię i umiejętność przewidywania. Ratownicy elbląskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego przez cały sezon patrolują okolice rzeki Elblag. Zobacz zdjęcia.
- Generalnie bardzo rzadko słyszymy podziękowania tuż po akcji ratowniczej, ponieważ osoby te są zazwyczaj w dużym szoku. Podziękowania zdarzają się dopiero wtedy, kiedy ratowany ochłonie. Wtedy taka osoba potrafi podejść, powiedzieć "dziękuję". Chociaż dla nas ważne jest po prostu to, że ratujemy ludzkie życie - wyjaśnia Karol Drozdowski, ratownik elbląskiego WOPR-u z 7-letnim doświadczeniem. Dziś (6 sierpnia) przemierza rzekę Elbląg i patroluje jej okolice. - Po tej sytuacji, kiedy utonął 11-letni chłopiec niewiele się zmieniło, utrzymuje się pewna tendencja. Często widać kąpiących się przy moście kolejowym, są dzieci z rodzicami, bądź sama młodzież. Ci, którzy mają trochę rozsądku posłuchają nas i wyjdą z wody, są też tacy, którzy lubią dyskutować i pytać "dlaczego?", co jest zupełnie niepotrzebne, ponieważ w rzece nie można się kąpać.
Jednym z miejsc, ma których najczęściej można spotkać kąpiących się jest dzika plaża położona niedaleko mostu kolejowego, przy ul. Dojazdowej.
- W miejscu tym znajduje się zakręt. Po zewnętrznej stronie robi się wydma, a przy wewnętrznej jest głębia. Można wpaść, zachłysnąć się wodą, co jest bardzo niebezpieczne. Dochodzą do tego wiry wodne, które znajdują się na każdym zakręcie. Woda płynie w swoim kierunku, a prąd jest wsteczny i w momencie, kiedy wpadnie się w taki wir to może on to "ściągnąć w dół" albo "przekręcić", wtedy też łatwo o zachłyśnięcie.
Do tej pory jeszcze nikt nie utonął, ale zdarzają się różne, często niebezpieczne sytuacje.
- Kiedyś dostaliśmy taki sygnał, że dzieci kąpią się bez opieki na dzikiej plaży obok mostu kolejowego. Pojechaliśmy tam, okazało się, że dziewczynka rozcięła sobie całą stopę. Opatrzyliśmy ją i wezwaliśmy jej mamę, takich sytuacji jest więcej - dodaje ratowniczka Anna Kruszyńska, która dziś również pełni dyżur.
Taka pogoda sprzyja próbom kąpieli w rzece. Jednak w miejscu, gdzie nie ma żadnego dozoru, tj. nie jest to miejsce przeznaczone do kąpieli, jest to bardzo niebezpieczne. Z jednej strony mamy szok termiczny - mocno rozgrzane ciało styka się z wodą, czego konsekwencją jest skurcz serca, dodatkowo taka osoba nie może oddychać i zaczyna się topić. Ponadto istotne jest to, że temperatura wody nie na każdej głębokości jest taka sama.
- Woda przy powierzchni może być ciepła, a głębiej jest zimna, wtedy łatwiej o szok termiczny - wyjaśnia Karol Drozdowski.
Dodatkowym czynnikiem jest alkohol, który nie tylko osłabia organizm, opóźnia reakcje, ale i sprawia, że traci się szybko siły.
Zdarzają się również sytuacje, że ktoś zostawi na brzegu wędkę, zazwyczaj na pomoście. Dla ratowników jest to sygnał, że być może z taką osobą coś się stało, każdą taką sytuację sprawdzają. Obserwują również kajakarzy, zwłaszcza tych najmłodszych po to, aby w razie czego służyć pomocą.
Patrolują rzekę od mostu kolejowego aż do mostu przy trasie Unii Europejskiej, jednakże w szczególnych przypadkach mogą wypływać dalej. Swój dyżur pełnią we wtorki, piątki, soboty i niedziele, współpracują również z policją. Pełni go 25 ratowników ze specjalnymi uprawnieniami (bowiem tylko tacy mogą patrolować rzekę), ogółem w elbląskim WOPR jest 206 ratowników.
Jak wyjaśnia Bożena Ruszkowska, dyrektor elbląskiego WOPR-u, minimalne koszty, które pozwalałaby zapewnić bezpieczeństwo każdego dnia, przez cały sezon, to ok. 35 tys. zł. Elbląski WOPR ma 18 tys. zł, pieniądze te pozyskiwane z są Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, Urzędu Wojewódzkiego, Urzędu Marszałkowskiego, swoją "cegiełkę" co roku dorzuca również Urząd Miejski.