Kilka dni temu mieszkaniec elbląskiego Domu dla Bezdomnych, przedstawiający się jako Tadeusz, wysłał do redakcji lokalnych mediów dramatyczny list, w którym informował o nieprawidłowościach zaobserwowanych w placówce. Pracownicy Domu dla Bezdomnych są oburzeni tymi insynuacjami.
Tym bardziej więc pracownicy Domu dla Bezdomnych, którym kieruje siostra Teresa Karolina Toporowska, są wstrząśnięci opublikowaniem przez jedno z lokalnych mediów listu pana Tadeusza. Nikt się do nich nie zwrócił z pytaniem o wyjaśnienie sytuacji, więc w artykule, który oni nazywają „paszkwilem”, zabrakło wypowiedzi drugiej strony. Z tego powodu dziś (16 grudnia) zwołali konferencję prasową.
– My tu jesteśmy jak rodzina i dlatego każdy z nas tak bardzo to przeżywa – mówi kucharka, która od 20 lat gotuje dla bezdomnych. – Tadeusz mieszkał tu przez sześć lat. Teraz mu rozum szwankuje, ale był dobrym, spokojnym człowiekiem. Dla siostry, którą my tu nazywamy mamą, wszyscy są wyróżnieni. Tak też było z Tadeuszem. Gdy przestają pić, pokazują swoje talenty. [wskazywany przez pana Tadeusza Kazimierz jest na przykład zdolnym budowlańcem – wyremontował łazienki, pokoje i piętra w domu im. Brata Alberta – red.]
– Część osób, które tu trafiają, chcą się zmienić, przestać pić i z nimi pracujemy – mówi Jerzy Tatarowicz z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, który również pracuje w Domu dla Bezdomnych. – Zgodnie z logiką ich postępy są nagradzane np. zamieszkaniem w pokoju o wyższym standardzie. (fot. niżej)
– Tadeusz pomagał mi w ramach wolontariatu na oddziale – mówi Artur Dąbrowski, wychowawca. – Chętnie opowiadał o swoich dzieciach, chwalił się nimi i był z nich bardzo dumny. Tutaj sprzątał, zajmował się chorymi – dodaje wychowawca. – Ja przynosiłem mu książki, a on stał na straży porządku, gdy kończyłem pracę. Nasza współpraca układała się bez zastrzeżeń. Jak się okazało, do czasu…
– To nie jest zły człowiek, ale coś mu do głowy uderzyło – twierdzą jego współlokatorzy z pokoju. – Zaczął pić i dziwnie się zachowywać. Po powrocie od lekarza pokazał nam leki psychotropowe, które mu zapisano, i powiedział, że sam je będzie sobie dzielił. Żadnych tabletek jednak nie brał…
Relacja siostry Teresy Karoliny Toporowskiej jest bardzo dramatyczna.
– Od kilku tygodni zaczęło się coś dziwnego dziać z Tadeuszem – mówi. – Rozpalił ognisko w pokoju, był nadpobudliwy, zaczął pić. Pijany przyjeżdżał do domu taksówkami – wszystkie pieniądze na nie wydawał. Też go przyjmowaliśmy. Dawaliśmy kolejne szanse. W końcu poprosiliśmy o konsultację psychiatryczną – kontynuuje zakonnica. – Termin wizyty był odległy, więc postarałam się o jego przyspieszenie ze względu na co raz bardziej niepokojące zachowanie Tadeusza. Lekarz przepisał mu leki, ale on nie chciał ich brać. Baliśmy się o innych mieszkańców więc Tadeusz musiał opuścić dom.
Pan Tadeusz nie dał za wygraną i rozpoczął korespondencję mailową z lokalnymi mediami, wysyłał też zawiadomienia m.in. do Urzędu Miejskiego.
„Najważniejszy jest pan Kazimierz G.– napisał także do nas – któremu wolno wszystko. Mieszka na oddziale zamkniętym, gdzie wstęp mają tylko siostry, nawet opiekunowie nie mogą tam wchodzić. Ma pojedynczy pokój z pełnym wyposażeniem, TV i radio. Śniadania i obiady nie je, jak wszyscy mieszkańcy na stołówce, a za klauzurą sióstr.”
– Doceniani są wszyscy mieszkańcy, którzy chcą coś zrobić z własnym życiem – wyjaśnia siostra Teresa. – Kazimierz wyremontował nam łazienki – prezydent miasta dał 50 tys. zł na wyposażenie, ale reszta to robocizna Kazimierza. Remontował też pokoje i korytarze. Dostał pokój na piętrze, ale i inni też otrzymali propozycję przeniesienia – nie chcieli. Nie jadał ostatnio w stołówce, bo był tam niszczony – nie wszyscy lubią, gdy innym udaje się coś osiągnąć, wyjść z nałogu, pracować. O jego obecności w miejscu wydzielonym dla sióstr nie ma mowy.
Jak przyznają pracownicy Domu dla Bezdomnych, zdarzają się skargi mężczyzn tu przebywających na personel czy warunki. – Chodzą czasem i skarżą po urzędach i instytucjach – przyznaje siostra Teresa Karolina Toporowska.
– Skargi bywały różne, na przykład pan miał 2 promile alkoholu i nie został wpuszczony na teren placówki – dodaje Jerzy Tatarowicz. – Czegoś takiego jednak jeszcze nie było. Znałem Tadeusza od pięciu lat i nigdy nie powiedziałbym o nim niczego złego. Jednak od czterech tygodni sytuacja diametralnie uległa zmianie – kontynuuje pracownik MOPS-u. – Dodzwoniłem się do jego syna i już wiedziałem, że to nawrót choroby psychicznej. Nawrót w strasznym wydaniu. Przed laty rodzina musiała przed nim uciekać, zniszczył własne mieszkanie – nawet tynki. Później przez lata był spokój, jak był u nas, nie zauważyliśmy niczego niepokojącego. Jednak choroba dała znać o sobie, a w połączeniu z alkoholem stała się mieszanką wybuchową. Doszło do tego, że pan Tadeusz twierdził, że jest podsłuchiwany, obserwowany przez kamery. Ja byłem przekonany, że ktoś nam tego człowieka zamienił.
Nie wiadomo, gdzie przebywa pan Tadeusz. Po opuszczeniu Domu dla Bezdomnych zapowiedział, że jedzie w swoje rodzinne strony…