UWAGA!

Nie zastanawiamy się, dlaczego nas to spotkało…

 Elbląg, Dziś maluchy grały dla Ani Konefał...
Dziś maluchy grały dla Ani Konefał... (fot. Michał Skroboszewski)

Dziś (4 lutego) w hali MOS przy ulicy Kościuszki liczyła się dobra zabawa, gra fair play a przede wszystkim pomoc chorej Ani Konefał, która dzielnie walczy z rakiem. Na boisku specjalnie dla niej zagrali najmłodsi piłkarze z Elbląga i okolic. I tym razem nieważny był wynik, a aukcja charytatywna oraz zbiórka pieniędzy na dalszą walkę z chorobą mamy jednego z chłopców Akademii Piłkarskiej Piekarczyk.

Na boisku dzielny bój stoczyły drużyny Akademii Piekarczyk, Olimpii Elbląg, Concordii Elbląg i Polonii Pasłęk. Nie liczyła się jednak wygrana ani wynik, tylko cel samego spotkania.
       W rodzinie Ani Konefał, mamy jednego z piłkarzy Akademii Piłkarskiej Piekarczyk, toczy się o wiele poważniejsza walka. Ania wiele już przeszła, już raz pokonała chorobę. Gdy ta niedawno ze zdwojoną siłą powróciła, nie poddała się. Nadziei i motywacji dodają jej przede wszystkim dzieci i mąż Rafał, a także wszyscy wokół. O tym, jak silne okazało się wsparcie otoczenia, Konefałowie przekonali się zakładając bloga. Okazał się on nie tylko świetną terapią lecz także źródłem cennych informacji.
        - Dwa lata temu, gdy usłyszeliśmy po raz pierwszy diagnozę, postanowiliśmy poradzić sobie samodzielnie, licząc tylko na pomoc najbliższych, rodziny i przyjaciół. Udało się. Ania wyzdrowiała – mówi Rafał Konefał, mąż Ani. - Natomiast po tym kolejnym ciosie doszliśmy wspólnie z Anią do wniosku, że założymy bloga, który pomoże nam na dotarcie do szerszego grona osób, na szukanie rozwiązań związanych z leczeniem i na pozyskanie środków na to leczenie. Blog okazał się też formą autoterapii, bo gdy otrzymujemy odpowiedzi od ludzi, a są to głównie słowa pełne otuchy, nie mamy czasu na to, by się martwić. Cały czas jesteśmy dobrej myśli, uśmiechamy się. Ten blog to też takie ujście dla złych emocji, które czasami się pojawiają. Czasami pod koniec dnia siły opadają, ale wracają znów po przeczytaniu kolejnych komentarzy czy informacji na blogu – dodaje Rafał.
       A ludzie wspierają, kibicują i podziwiają, podbudowują a także udzielają wielu cennych rad.
       – Są to informacje na temat innych konwencjonalnych metod leczenia. Gro osób informuje nas o tzw. metodach niekonwencjonalnych, bo słyszeli, że ktoś był bardzo chory, a gdy sięgnął po tę metodę, mimo że nie jest jeszcze powszechnie stosowana czy zaakceptowana przez lekarzy, wyzdrowiał – mówi Rafał. - My część tych metod znaliśmy, zapoznajemy się z nimi głębiej i ciągle zastanawiamy się, jak je połączyć z leczeniem standardowym. A jest tego naprawdę dużo i wybór jest bardzo trudny. Ania jest obecnie po bardzo obciążającej organizm radioterapii mózgowia, bardzo wiele przeszła. Nie wykluczamy, że sięgniemy też po metody niekonwencjonalne w leczeniu Ani, jeśli uda się je pogodzić z leczeniem standardowym.
       A jak tę życiową rewolucję znosi bohaterka dzisiejszego dnia?
       – Ania nie dopuszcza myśli, że nie wyzdrowieje – mówi Rafał. - Stoimy na stanowisku wiary, wiary i jeszcze raz wiary, że będzie dobrze. Oczywiście są chwile gorsze, gdy przychodzi wieczór, jesteśmy sami już we dwójkę, dzień się kończy, potrafimy się wtedy chwileczkę pomartwić, ale dajemy sobie na to tylko chwilę, bo jest robota do zrobienia.
       Ania po dwutygodniowej radioterapii wróciła do domu, a nawet znalazła siły, by pojawić się na dzisiejszej licytacji. W najbliższym czasie przejdzie eksperymentalne leczenie w gdańskiej klinice. Bardzo chciałaby wrócić do Gimnazjum nr 10 przy Wyżynnej, gdzie uczy języka polskiego. Tęsknią za nią uczniowie, tęsknią współpracownicy, jednak na powrót Ani przyjdzie im jeszcze trochę poczekać.
       – Uczniowie ją pokochali a ona pokochała tę szkołę – zdradza Rafał. - Jak tylko pozwoli jej na to samopoczucie, na pewno wróci do swojej szkoły. Ania dostała masę listów i własnoręcznie robionych kartek od swoich uczniów, czuje się więc potrzeba i to jest dla niej dodatkowa motywacja do walki. To daje jej dodatkowego kopniaka.

  Elbląg, ...A starsi licytowali
...A starsi licytowali (fot. Michał Skroboszewski

A jak w tej trudnej sytuacji odnajdują się dzieci i czy rodzicom starcza sił, by oprócz trudów dnia codziennego toczyć walkę z tak poważnym przeciwnikiem jakim jest choroba?
       - Ignaś absolutnie nic nie odczuwa, bo jest za mały, a Wiktorek wie, że mamusia zachorowała i znowu jest przed nami wyzwanie – mówi Rafał Konefał. - Trochę był zaskoczony, że dużo osób o tym wie, ale wytłumaczyliśmy mu, że my w tej chwili takiego wsparcia potrzebujemy. A fakt, że wiele osób się tym interesuje, oznacza jedno, że mamy bardzo wielu przyjaciół, że wokół nas, w Elblągu i nie tylko, jest bardzo dużo osób, które chcą nam pomóc. Każdy nasz dzień jest bardzo aktywny. Gdy kładę się późnym wieczorem spać, zastanawiam się, czy kolejny dzień będzie spokojniejszy. Jest dużo zajęć, nie jest łatwo, ale sam cel wyleczenia Ani daje mi takiego kopniaka, że nie ma czasu na marudzenie, na jakąś refleksję, zastanawianie się, czemu nas to spotkało. Absolutnie nie ma takiego czegoś. Nie ma sensu rozgryzania tego, bo to nic dobrego raczej nie przyniesie.
      
       Jeżeli chcecie wesprzeć Anię w jej walce z rakiem, prosimy o dokonywanie wpłat na imienne subkonto podopiecznego fundacji RaknRoll o nr: 06 1140 2017 0000 4002 1307 9732, z dopiskiem „dla Ani Sz-K”
       Można również wesprzeć Anię przekazując swój 1% – KRS 0000 33 88 03, cel szczegółowy „dla Ani Sz-K”. Za każdy odruch dobrego serca rodzina bardzo dziękuje.
       Z rodziną Konefałów można się także kontaktować przez Facebooka pod hasłem Mimo Wszystko.

dk

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
Reklama