Kulminacyjnym momentem Szlachetnej Paczki, która ma być szansą na trwałe wyjście z trudnej sytuacji, jest finał. W tym roku odbywa się on 9 i 10 grudnia. Elbląscy wolontariusze uwijają się niczym elfy św. Mikołaja, bo to właśnie oni są łącznikami pomiędzy darczyńcami a potrzebującymi rodzinami. W tym roku baza Szlachetnej Paczki w Elblągu mieści się w Elbląskim Parku Technologicznym. Zobacz zdjęcia.
Mateusz do Szlachetnej Paczki dołączył sześć lat temu.
- Początki były dla mnie trudne, bo chciałem od razu chodzić do rodzin, a jeszcze nie byłem pełnoletni. Miałem jednak bardzo fajną wolontariuszkę, która dała mi się wykazać i jedynie nadzorowała moje działania – opowiadał. - Finał jest bardzo intensywny, od piątku byłem w domu przez 10 minut, spałem trzy godziny. Ale jak już się zbliża wrzesień, to wiem, że trzeba się zapisać jako wolontariusz lub lider Szlachetnej Paczki, inaczej by czegoś mi brakowało. To świetny projekt, szczególnie widać to później, kiedy można zobaczyć, jak rodzina cieszy się z paczek.
Ideą Szlachetnej Paczki jest to, że ona być impulsem do zmiany. Wolontariusze obserwują więc, jak ich podopieczni radzą sobie później.
- Jesteśmy zobowiązani do tego, żeby odwiedzić rodzinę przynajmniej dwa razy, ale założyliśmy sobie, że będziemy robić to częściej. Także mamy z nimi kontakt, wiele osób mówiło, że poprawiło swoją sytuację, że jest lepiej – opowiadał Mateusz Kołodziejski.
Jedną z 34 wolontariuszy Szlachetnej Paczki w Elblągu jest Lidia Wiśniewska, która pomaganiem zajmuje się od 20 lat.
- Działam cały czas w Caritasie, znam więc to wszystko i z przyjemnością zapisałam się do Szlachetnej Paczki – wyjaśniała wolontariuszka, która mimo różnicy wieku bez problemu dogaduje się z Mateuszem. - To mój wnusio – żartowała Lidia.
Podoba jej się to, że wszyscy mówią sobie po imieniu i że panuje rodzinna atmosfera.
- Lubię przebywać z młodymi ludźmi – mówiła. - Zaczęłam pomagać od razu jak tylko znalazłam się na emeryturze, bo czegoś mi brakowało. Odnalazłam się w tym.