Kilka lat temu zachęcano nas do korzystania z foliowych toreb. Od niedawna zaczęto społeczeństwo oduczać tego nawyku. Absurd?
W XXI wieku Polacy masowo zaczęli robić zakupy w hipermarketach. Nowość ta szybko zjednała sobie wielu sympatyków, do dziś popularność wielkich sklepów nie maleje.
Torebki foliowe wprowadzono do obiegu już pod koniec lat siedemdziesiątych, ale popularność w naszym kraju zdobyły dopiero wraz z pojawieniem się supermarketów. Dlatego też pierwszą rzeczą którą kojarzę z robieniem zakupów, jest znana wszystkim reklamówka. Dzięki niej nasze buszowanie po centrach handlowych jest łatwiejsze i przyjemniejsze.
Kilka lat temu twierdzono, że to tani i dobry sposób na przenoszenie zakupionych produktów. Czy aby na pewno? Pamiętam, że na filmach zagranicznych często widziałem lepsze rozwiązanie zastępujące foliówki - wiklinowe kosze albo brązowe torby papierowe. Nie mam na myśli tylko państw zachodnich. Będąc na Litwie, już w roku 2003 korzystałem z takich właśnie brązowych toreb.
Od ponad roku politycy, ekolodzy i media apelują o niezanieczyszczanie środowiska. Ta zmiana zdania jest dla mnie dziwna. Najpierw nauczono nas, aby używać tych „wspaniałych wynalazków”, a potem (kiedy już się tego nauczyliśmy) wszyscy zniechęcają nas do korzystania z nich. Po ponad sześciu latach nagle okazuje się, że produkcja jednej siatki zajmuje jedną sekundę; używamy jej tylko kilka minut, a jej rozkład trwa od stu do czterystu lat! Czy wcześniej nie zdawano sobie sprawy ze strat, które poniesie przyszłe pokolenie? Dlaczego przed promowaniem reklamówek nie można było nas uświadomić, że nasze wygodnictwo będzie szkodliwe.
Na pewno warto popierać akcje promujące używanie toreb ekologicznych, czyli wykonanych z papieru lub biodegradowalnych, wielokrotnego użytku. Magazyn klientów „Twoja Gzella” podaje, że „tylko jednego dnia Polacy zużywają osiemnaście milionów reklamówek”. Jeśli my sami zdecydujemy się na zmianę tego nawyku (co nie jest łatwe i szybkie!) to istnieje szansa, że w znacznym stopniu ocalimy środowisko!
Foliowe wyroby znajdziemy, niestety, nie tylko w sklepach. Nawet w naszym domu znalazły one swoje zastosowanie. Dawniej kanapki do szkoły owijane były w biały papier śniadaniowy. Teraz nie mamy czasu na zabawy z dokładnym zawijaniem drugiego śniadania. Bierzemy małe, przezroczyste torebki, bo przecież tańsze i szybciej się pakuje! Jak myślicie, czy za kilka lat „zieloni” dopną swego i powrócą stare, dobre, polskie (!) sposoby? Oby tak!
Patrząc na swoją kuchnię, widzę, że ilość reklamówek naprawdę się zmniejszyła. Obecnie mam ich znacznie mniej niż rok temu, a do kolekcji dołączyły aż cztery sztuki toreb ekologicznych. Dobrze, że działania „anty-siatkowe” odnoszą sukcesy, jednakże dziwne jest to, że w ogóle muszą one być przeprowadzane.
Torebki foliowe wprowadzono do obiegu już pod koniec lat siedemdziesiątych, ale popularność w naszym kraju zdobyły dopiero wraz z pojawieniem się supermarketów. Dlatego też pierwszą rzeczą którą kojarzę z robieniem zakupów, jest znana wszystkim reklamówka. Dzięki niej nasze buszowanie po centrach handlowych jest łatwiejsze i przyjemniejsze.
Kilka lat temu twierdzono, że to tani i dobry sposób na przenoszenie zakupionych produktów. Czy aby na pewno? Pamiętam, że na filmach zagranicznych często widziałem lepsze rozwiązanie zastępujące foliówki - wiklinowe kosze albo brązowe torby papierowe. Nie mam na myśli tylko państw zachodnich. Będąc na Litwie, już w roku 2003 korzystałem z takich właśnie brązowych toreb.
Od ponad roku politycy, ekolodzy i media apelują o niezanieczyszczanie środowiska. Ta zmiana zdania jest dla mnie dziwna. Najpierw nauczono nas, aby używać tych „wspaniałych wynalazków”, a potem (kiedy już się tego nauczyliśmy) wszyscy zniechęcają nas do korzystania z nich. Po ponad sześciu latach nagle okazuje się, że produkcja jednej siatki zajmuje jedną sekundę; używamy jej tylko kilka minut, a jej rozkład trwa od stu do czterystu lat! Czy wcześniej nie zdawano sobie sprawy ze strat, które poniesie przyszłe pokolenie? Dlaczego przed promowaniem reklamówek nie można było nas uświadomić, że nasze wygodnictwo będzie szkodliwe.
Na pewno warto popierać akcje promujące używanie toreb ekologicznych, czyli wykonanych z papieru lub biodegradowalnych, wielokrotnego użytku. Magazyn klientów „Twoja Gzella” podaje, że „tylko jednego dnia Polacy zużywają osiemnaście milionów reklamówek”. Jeśli my sami zdecydujemy się na zmianę tego nawyku (co nie jest łatwe i szybkie!) to istnieje szansa, że w znacznym stopniu ocalimy środowisko!
Foliowe wyroby znajdziemy, niestety, nie tylko w sklepach. Nawet w naszym domu znalazły one swoje zastosowanie. Dawniej kanapki do szkoły owijane były w biały papier śniadaniowy. Teraz nie mamy czasu na zabawy z dokładnym zawijaniem drugiego śniadania. Bierzemy małe, przezroczyste torebki, bo przecież tańsze i szybciej się pakuje! Jak myślicie, czy za kilka lat „zieloni” dopną swego i powrócą stare, dobre, polskie (!) sposoby? Oby tak!
Patrząc na swoją kuchnię, widzę, że ilość reklamówek naprawdę się zmniejszyła. Obecnie mam ich znacznie mniej niż rok temu, a do kolekcji dołączyły aż cztery sztuki toreb ekologicznych. Dobrze, że działania „anty-siatkowe” odnoszą sukcesy, jednakże dziwne jest to, że w ogóle muszą one być przeprowadzane.