
Są małe, bezbronne, niewinne i często płaczą, łaknąc matczynej bliskości i troski. Są zależne od innych, narażone z wszech stron na niebezpieczeństwo, nie lubią zmian i bywają absorbujące. Właśnie takie są dzieci. Tak samo rozkoszne i kochane, jak przed wiekami. Wczoraj (16 czerwca) w Muzeum Archeologiczno-Historycznym prof. dr hab. Dorota Żołądź-Strzelczyk opowiadała o tym, jak w czasach staropolskich wyglądała opieka nad dziećmi w początkach ich życia, jak dzieci były kąpane, karmione i jak uczyły się chodzić.
W dawnych czasach dzieci rodziło się zatem dużo. Na jedną rodzinę przypadało średnio czworo dzieci, jednak niewiele z nich – zaledwie 35 procent – dożywało dorosłości.
W czasach staropolskich można wyróżnić dwa niebezpieczne momenty w życiu każdego małego dziecka. Pierwszym z nich były narodziny. Kobiety czekały na nie ze strachem, ponieważ wiele porodów kończyło się tragicznie. Poród odbywał się w warunkach domowych, a odbierały go tzw. baby. Były nimi przeważnie niewyedukowane kobiety z sąsiedztwa, które podczas odbierania porodu nie przestrzegały podstawowych zasad higieny. Wynikiem tego poród miał nierzadko tragiczny finał.
W wieku trzech, czterech lat dzieci wychodziły spod opieki matki, której uwaga poświęcona była już wtedy młodszemu rodzeństwu. Był to drugi, niebezpieczny okres w życiu dziecka. Bez dostatecznej opieki rodziców takie puszczane często samopas dzieci ulegały tragicznym wypadkom.
Dużą wagę po narodzinach dziecka przykładano do kąpieli. Kąpiel miała znaczenie magiczne: – Do kąpieli dolewano lub dosypywano różnych składników, np. ziół. Wierzono, że służy to zdrowiu dziecka i dodaje mu sił. Dodawano też wina lub liści leszczyny, dzięki temu dzieci miały być mocne i miały się szybko nauczyć się chodzić – mówiła prof. Dorota Żołądź-Strzelczyk.
Po kąpieli dzieci krępowane były w tzw. powijaki. Zawinięte były tak mocno, że widać im było tylko twarz, a że czynność ta była bardzo pracochłonna, bardzo rzadko je z nich odwijano. Starsze dzieci niezależnie od płci nosiły sukienki.
Osobą odpowiedzialną za karmienie dziecka była matka, nie tak, jak na zachodzie Europy, gdzie dziećmi opiekowała się głównie mamka. Również w Polsce zwyczaj karmienia przez mamki był powszechny, jednak wykorzystywano ich pomoc jedynie wtedy, gdy matka z różnych względów karmić nie mogła. – Wierzono za Mikołajem Rejem, że dziecko wraz z mlekiem „wypija” cechy charakteru, dlatego, gdy matka karmiła dziecko, to dziecko „wypijało” te odpowiednie cechy – tak to wyjaśnia prof. Żołądź-Strzelczyk.
Dzieci uczyły się chodzić w chodzikach, które swoim wyglądem niewiele odbiegały od tych dzisiejszych. Do strojów dziecka przymocowywano szelki, za pomocą których również uczyły się pierwszych kroków, a żeby uchronić je od niebezpieczeństw, na głowy zakładano im specjalne, ochraniające czapki.

Znanym zjawiskiem w czasach staropolskich było cesarskie cięcie, jego historia sięga aż do czasów starożytnych (przez cesarskie cięcie miał przyjść na świat sam Cezar i stąd wzięła się nazwa tego zabiegu). W czasach nowożytnych cesarskiego cięcia dokonywano bez znieczulenia. Często dokonywano go pośmiertnie, gdy kobieta już nie żyła, aby ratować dziecko. – Pierwsze udane cesarskie cięcie wykonał w Niemczech rzeźnik na swojej żonie – opowiadała prof. Żołądź-Strzelczyk.
Wykład prof. Żołądź-Strzelczyk uświadomił nam, jak trudnym okresem w życiu człowieka był okres niemowlęctwa i dzieciństwa. Wszystko w wyniku braku wiedzy i niskiej świadomości na temat podstawowych zasad higieny i opieki nad małym dzieckiem. Jest to smutna prawda, która nie może obyć się bez refleksji nad tym, jak bardzo bezbronne i zależne od nas są nasze dzieci i jak ważnym elementem naszego życia powinno być dla nas ich dobro.