Ubiegły rok dla Barbary Kosiackiej zaczął się tragicznie. Guz piersi okazał się złośliwym nowotworem i to takim, który ma najgorsze rokowania. Przeszła 16 cykli chemioterapii, operację i radioterapię. Pokonała chorobę, ale jej życie nadal jest dalekie od ideału. By pozbyć się bólu, jaki towarzyszy jej na co dzień, potrzebuje kosztownej rehabilitacji.
Ten, kto miał okazję poznać Barbarę Kosiacką, wie, że to osoba zawsze uśmiechnięta, pogodna, życzliwa, pomocna i pełna życia. To mama trójki wspaniałych dzieci oraz lubiana przez swoich wychowanków nauczycielka języka niemieckiego i angielskiego.
Niestety, ostatni rok był dla elblążanki wyjątkowo trudny, choć i wcześniejsze lata, kiedy walczyła z chorobą nowotworową córki, też nie należały do łatwych.
Na początku był szok
W styczniu ubiegłego roku Basia dowiedziała się, że ma raka. Przez wiele dni bezskutecznie próbowała otrząsnąć się z doznanego szoku i żyła w świadomości, że zostało jej niewiele czasu. - Na początku bardzo sobie nie radziłam – zwierza się Barbara Kosiacka. - Drażniły mnie ciągle pytania ludzi albo stwierdzenia typu: „dasz sobie radę, masz dla kogo żyć”. To mnie totalnie dobijało. W pewnym momencie coś we mnie pękło, wtedy napisałam długi post na facebooku na temat tego, jak się czuję. To trochę pomogło.
Basia przeszła 16 cykli chemioterapii, operację i radioterapię, co pozwoliło pozbyć się wszystkich komórek rakowych. Ma z czego się cieszyć, ale zwyczajnie nie potrafi. Powód? Skutki leczenia pozostawiły po sobie ogromny ból, który nieustannie towarzyszy elblążance.
Ból nie do wytrzymania
Basię „dopadł” nowotwór, który ma najgorsze rokowania (nowotwór trójujemny, 90 proc. złośliwości). Co oznacza duże ryzyko nawrotów. Jednak nie to w tej chwili jest dla niej największym problemem.
- Podczas leczenia wyłapałam, niestety, wszystkie możliwe skutki uboczne. Towarzyszą mi bóle, wymioty – opowiada Basia Kosiacka. - Mam tzw. zespół Cushinga, który objawia się puchnięciem, bólami kręgosłupa, zanikami mięśni w nogach, w związku z czym mam problemy z chodzeniem. Leczenie zakończyło się trzy miesiące temu, a ja nie mogę dojść do siebie. Mam takie bóle, że nie śpię po nocach, gorączkuję, boli mnie prawa ręka, puchnie mi prawa łopatka, boli mnie każdy dotyk – dodaje. - Po usunięciu części piersi i węzłów chłonnych spod pachy zrobiły się zrosty. Nie mogę nawet pójść na spacer, ponieważ ostatni spacer skończył się omdleniem i obcy ludzie podnosili mnie z ziemi. Nie mogę się schylać, bo mam od razu zawroty głowy. Największym koszmarem był dla mnie moment, gdy nie mogłam się samodzielnie wykąpać bez używania krzesła, nie byłam w stanie sama zrobić sobie kanapki czy wstać z łóżka. Zawodzi mnie też pamięć. Mam takie momenty, że wiem, co chcę powiedzieć, a nie mogę znaleźć w głowie słowa – wylicza jednym tchem Basia Kosiacka.
Rehabilitacja słono kosztuje
Aby Basia znów mogła cieszyć się życiem, potrzebuje kosztownej rehabilitacji. Jednak na taką zwyczajnie jej nie stać. By zniwelować ból, konieczne są masaże, ćwiczenia z ciężarkami, bicze wodne oraz krioterapia. Koszt jednego dnia takiej terapii to ok. 88 zł. Elblążanka musi być rehabilitowana pięć razy w tygodniu, co najmniej przez pół roku.
- Rehabilitację powinnam zacząć już dwa miesiące temu, zaraz po zakończeniu leczenia, ale nie zaczęłam, bo mnie zwyczajnie na to nie stać – mówi. - Pokończyły mi się wszystkie umowy w szkołach, w których pracowałam, do 1 kwietnia jestem na zasiłku rehabilitacyjnym. Gdy zapytałam lekarza o skierowanie na taką rehabilitację, powiedziano mi, że mi się nie należy. Całe życie ciężko pracowałam, mój mąż też, mamy trójkę dzieci i jakoś sobie do tej pory radziliśmy, ale zwyczajnie nie stać mnie na takie leczenie. To smutne. Poza tym co miesiąc zostawiam w aptece 400 zł na same leki przeciwbólowe. Niby wszystko powinno być na najlepszej drodze, ale nagle dowiadujesz się, że na to, by dojść do siebie, potrzebujesz prawie sto zł dziennie. Czuję się, jakbym stała nad przepaścią i nie wiedziała, co dalej.
Basi można pomóc wpłacając pieniądze na jej rehabilitację
Niestety, ostatni rok był dla elblążanki wyjątkowo trudny, choć i wcześniejsze lata, kiedy walczyła z chorobą nowotworową córki, też nie należały do łatwych.
Na początku był szok
W styczniu ubiegłego roku Basia dowiedziała się, że ma raka. Przez wiele dni bezskutecznie próbowała otrząsnąć się z doznanego szoku i żyła w świadomości, że zostało jej niewiele czasu. - Na początku bardzo sobie nie radziłam – zwierza się Barbara Kosiacka. - Drażniły mnie ciągle pytania ludzi albo stwierdzenia typu: „dasz sobie radę, masz dla kogo żyć”. To mnie totalnie dobijało. W pewnym momencie coś we mnie pękło, wtedy napisałam długi post na facebooku na temat tego, jak się czuję. To trochę pomogło.
Basia przeszła 16 cykli chemioterapii, operację i radioterapię, co pozwoliło pozbyć się wszystkich komórek rakowych. Ma z czego się cieszyć, ale zwyczajnie nie potrafi. Powód? Skutki leczenia pozostawiły po sobie ogromny ból, który nieustannie towarzyszy elblążance.
Ból nie do wytrzymania
Basię „dopadł” nowotwór, który ma najgorsze rokowania (nowotwór trójujemny, 90 proc. złośliwości). Co oznacza duże ryzyko nawrotów. Jednak nie to w tej chwili jest dla niej największym problemem.
- Podczas leczenia wyłapałam, niestety, wszystkie możliwe skutki uboczne. Towarzyszą mi bóle, wymioty – opowiada Basia Kosiacka. - Mam tzw. zespół Cushinga, który objawia się puchnięciem, bólami kręgosłupa, zanikami mięśni w nogach, w związku z czym mam problemy z chodzeniem. Leczenie zakończyło się trzy miesiące temu, a ja nie mogę dojść do siebie. Mam takie bóle, że nie śpię po nocach, gorączkuję, boli mnie prawa ręka, puchnie mi prawa łopatka, boli mnie każdy dotyk – dodaje. - Po usunięciu części piersi i węzłów chłonnych spod pachy zrobiły się zrosty. Nie mogę nawet pójść na spacer, ponieważ ostatni spacer skończył się omdleniem i obcy ludzie podnosili mnie z ziemi. Nie mogę się schylać, bo mam od razu zawroty głowy. Największym koszmarem był dla mnie moment, gdy nie mogłam się samodzielnie wykąpać bez używania krzesła, nie byłam w stanie sama zrobić sobie kanapki czy wstać z łóżka. Zawodzi mnie też pamięć. Mam takie momenty, że wiem, co chcę powiedzieć, a nie mogę znaleźć w głowie słowa – wylicza jednym tchem Basia Kosiacka.
Rehabilitacja słono kosztuje
Aby Basia znów mogła cieszyć się życiem, potrzebuje kosztownej rehabilitacji. Jednak na taką zwyczajnie jej nie stać. By zniwelować ból, konieczne są masaże, ćwiczenia z ciężarkami, bicze wodne oraz krioterapia. Koszt jednego dnia takiej terapii to ok. 88 zł. Elblążanka musi być rehabilitowana pięć razy w tygodniu, co najmniej przez pół roku.
- Rehabilitację powinnam zacząć już dwa miesiące temu, zaraz po zakończeniu leczenia, ale nie zaczęłam, bo mnie zwyczajnie na to nie stać – mówi. - Pokończyły mi się wszystkie umowy w szkołach, w których pracowałam, do 1 kwietnia jestem na zasiłku rehabilitacyjnym. Gdy zapytałam lekarza o skierowanie na taką rehabilitację, powiedziano mi, że mi się nie należy. Całe życie ciężko pracowałam, mój mąż też, mamy trójkę dzieci i jakoś sobie do tej pory radziliśmy, ale zwyczajnie nie stać mnie na takie leczenie. To smutne. Poza tym co miesiąc zostawiam w aptece 400 zł na same leki przeciwbólowe. Niby wszystko powinno być na najlepszej drodze, ale nagle dowiadujesz się, że na to, by dojść do siebie, potrzebujesz prawie sto zł dziennie. Czuję się, jakbym stała nad przepaścią i nie wiedziała, co dalej.
Basi można pomóc wpłacając pieniądze na jej rehabilitację
dk