- Z okresu gry w Truso wyniosłem przyjaźnie na całe lata. Do dziś z chłopakami utrzymujemy kontakt, jesteśmy przyjaciółmi - mówi Maciej Borsukowicz, jeden z wychowanków MKS Truso Elbląg, który wziął udział w czwartkowym (14 kwietnia) meczu "Gramy dla Ukrainy". Podczas przedmeczowej rozgrzewki wspominaliśmy z wychowankami elbląskiego klubu czasy gry w Truso.
W czwartek (14 kwietnia) w hali Zespołu Szkół i Placówek Sportowych (dawny MOS) odbył się charytatywny mecz piłki ręcznej "Gramy dla Ukrainy". Na parkiecie spotkali się wychowankowie elbląskiego Międzyszkolnego Klubu Sportowego Truso z roczników z lat 70. z tymi z następnej dekady. O samym meczu pisaliśmy tutaj. Po zaciętej walce wygrali „młodsi” 29:22. Na rozgrzewce zapytaliśmy uczestników meczu, jak to się stało, że trafili do szczypiorniaka.
- W Szkole Podstawowej nr 9 trafiłem pod skrzydła Zygmunta Narbuntowicza. W podstawówce mieliśmy 10 godzin wychowania fizycznego w tygodniu w klasie sportowej. Potem przeszedłem do grupy w MKS Truso Elbląg, było nas trzydziestu paru. Na turniejach wystawialiśmy dwie drużyny: Truso I i II. Część z nas awansowała potem do drużyny seniorów – opowiada Piotr Sadowski.
- W Szkole Podstawowej nr 9 zapisałem się do klasy sportowej, której wychowawcą był Zygmunt Narbuntowicz. I tak to się zaczęło i trwało ładnych kilka lat – dodaje Łukasz Smolak.
„Dziewiątka” na Zawadzie była wylęgarnią talentów, ale to nie znaczy, że tylko stamtąd można było trafić do piłki ręcznej.
– Chodziłem do Szkoły Podstawowej nr 2. W trzeciej klasie zorganizowano testy do klasy sportowej o profilu piłka ręczna. Ze wszystkich klas trzecich wybrano około 30 osób, które od klasy czwartej uczęszczały do klasy sportowej – wspomina Dariusz Mostowski.
- To były takie czasy, że niemal każdy, kto w Elblągu był sprawny, trenował piłkę ręczną. Chodziłem do Szkoły Podstawowej nr 15. Któregoś razu do szkoły przyszedł trener Marian Siewruk, który wybrał grupę, m.in. mnie i razem z uczniami Szkoły Podstawowej nr 2 stworzyliśmy zespół – dodaje Krzysztof Wedeł. - Nie wiadomo, czy gdyby nie trener Marian Siewruk, nie zostałbym piłkarzem nożnym, bo piłkę nożną uwielbiam. Kiedy dowiedziałem się, że pierwszy kwadrans treningu piłki ręcznej, to jest gra w nogę, to już nie miałem wątpliwości.
Go Truso
Potem było żmudne życie młodego sportowca: czyli jak połączyć wyniki sportowe z wynikami w nauce. Młodzi sportowcy grali w ligach, turniejach. Dziś pozostały wspomnienia:
- Medal zdobyty na Spartakiadzie Szkolnych Związków Sportowych. Mieliśmy wtedy szansę na złoto, po porażce w ostatnim meczu spadliśmy na trzecie miejsce. To była ogromna radość. Udział w mistrzostwach Polski, spartakiadach, gdzie chociaż medalu nie zdobyliśmy, to zawsze byliśmy w czołówce - wspomina Krzysztof Wedeł.
- Mnóstwo ich jest. Mecz, który mi utkwił w pamięci? Na turnieju w Szczecinie, kiedy doznałem kontuzji. To była jedna, jedyna kontuzja, jaką odniosłem podczas gry w piłkę ręczną – mówi Rafał Korożan
- Pamiętam taki turniej eliminacji do mistrzostw Polski w ósmej klasie szkoły podstawowej. Mieliśmy takiego kolegę, który był ciężko chory: trzy miesiące leżał w szpitalu. Chcieliśmy ten turniej wygrać dla niego. Nie udało się, wszystkie trzy mecze przegraliśmy. A dlaczego? Kilka dni wcześniej pojechaliśmy na pożegnalny obóz klasowy. I tam trzy dni były hulanki i swawole, a potem to się odbiło na parkiecie – wspomina Dariusz Mostowski.
Warto też zauważyć, że gra w Truso dla niektórych piłkarzy była przygotowaniem do gry w seniorskich drużynach piłki ręcznej w Elblągu. - Do seniorów „zwerbował” mnie Zenon Korzeniowski. W Techransie-Daradzie awansowaliśmy do Superligi z trenerem Ludwikiem Fonferkiem. Nikt na nas wtedy nie liczył. To był pierwszy awans elbląskiej drużyny na najwyższy szczebel rozgrywek w męskiej piłce ręcznej. Dwa lata graliśmy na najwyższym poziomie. Potem spadliśmy i wróciliśmy po latach jako Meble Wójcik. Ja już związałem się na stałe z elbląską piłką ręczną. Dziś jestem kierownikiem drużyny KPR Elbląg – mówi Piotr Sadowski.
Czwartkowy mecz był dla wychowanków Truso swoistym powrotem do domu. To w tej hali trenowali, grali, cieszyli się z sukcesów i płakali po porażkach. - Wracam z sentymentem. Latami brakowało mi tego, żeby spotkać się i pograć z ziomalami z drużyny – mówi Rafał Korożan.
- Wracam do tej hali po 15 latach. Moc wspomnień się z nią wiąże. Mecze, zawsze grane na pełnym zaangażowaniu... – dodaje Łukasz Smolak.
- Z okresu gry w Truso wyniosłem przyjaźnie na całe lata. Do dziś z chłopakami utrzymujemy kontakt, jesteśmy przyjaciółmi. To był najlepszy czas – mówi Maciej Borsukowicz.
Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl była patronem medialnym meczu "Gramy dla Ukrainy"