
Komunikacja miejska po strajku w Tramwajach Elbląskich wróciła na właściwe tory, ale pozostaje pytanie, ile cała sytuacja kosztowała miasto. Sprawdziliśmy to u źródła – czyli w Zarządzie Komunikacji Miejskiej.
Strajk w Tramwajach Elbląskich trwał od 17 lutego do 2 marca. W wyniku zawartego porozumienia między zarządem spółki a komitetem strajkowym wynagrodzenia osób, których pensja zasadnicza wynosiła mniej niż 3250 złotych brutto wzrośnie w sumie o 300 złotych brutto, pozostałych o 150 złotych brutto (w dwóch turach od 1 stycznia i 1 lipca). Do dzisiaj ani władze spółki, ani związkowcy nie podali tych kwot do wiadomości publicznej. Będą one wypłacane ze środków spółki.
Według naszych szacunków wywalczone przez strajkujących podwyżki oznaczają zwiększenie puli na wynagrodzenia w spółce o co najmniej 35 tys. złotych brutto miesięcznie, w skali roku o około 400 tys. zł.
Na czas strajku Zarząd Komunikacji Miejskiej zorganizował zastępczą komunikację autobusową, którą zapewnił elbląski PKS. Kosztowała w sumie 270 tysięcy złotych.
- Jednak należy tu wziąć pod uwagę także utracone, na skutek zaistniałej sytuacji, wpływy ze sprzedaży biletów. Według szacunków ZKM straty te sięgają ok. 170-200 tysięcy złotych. Straty są trudne do oszacowania m.in. dlatego, że część pasażerów postanowiła zmienić swoje dotychczasowe połączenia na połączenia zapewniane przez autobusową komunikację zastępczą, która była bezpłatna – informuje w odpowiedzi na nasze pytania Michał Górecki z Zarządu Komunikacji Miejskiej w Elblągu.
Tramwaje Elbląskie za czas postoju tramwaju nie otrzymały od ZKM zapłaty za niezrealizowane usługi. To w sumie 628 tys. złotych za okres od 17 lutego do 2 marca. Na dodatek tramwajowa spółka będzie musiała pokryć 15 procent kosztów poniesionych przez ZKM na autobusową komunikację zastępczą, a więc ok. 40 tys. złotych. A wynika to z umowy TE z ZKM, która obowiązuje od 1 stycznia 2020 roku.
Dodajmy, że za czas strajku protestujący pracownicy Tramwajów Elbląskich, a było ich około 60, nie otrzymają wynagrodzenia.