
Oj działo się, działo - jak mówi Jurek Owsiak. Jeśli ktoś jeszcze uważa, że muzeum to senne i spokojne miejsce, to musi zweryfikować ten pogląd. Przynajmniej, jeśli idzie o Muzeum Archeologiczno-Historyczne w Elblągu.
Wczoraj nasi muzealnicy pierwszy raz zagrali w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Finansowy efekt jest wymierny, do kasy WOŚP trafiło 950 złotych i 3 euro. Efekt towarzyski też niezły - sztab w muzeum odwiedziło ponad 200 elblążan.
Gości witali i przyjmowali wolontariusze z Mieszczańskiej Najemnej Chorągwi Miasta Elbląga oraz DrużynyWikingów Nidhogg z Braniewa. Każdy mógł napić się cudownej mikstury z kociołka czarownic. Co tam było? Lipa, zioła i miód. - To działa na wszystko - zdrowie, urodę i na miłość też - zapewniała urocza mieszczka, mieszająca napój w kociołku nad ogniskiem. Kto się napił, ten ma to wszystko zapewnione!
Sporo zabawy było przy inscenizacji napadu na chatę. Okazało się, że elbląskie mieszczki przy drobnej pomocy bez problemu pokonały rycerzy-łupieżców. Nic dziwnego, skoro dowodziła nimi rudowłosa i temperamenta Ania Barańska( prywatnie - pracownica muzeum).
Był pokaz walki rycerzy w zbrojach, był turniej łuczniczy, każdy mógł wybić swoją monetę, przymierzyć średnowieczny strój i podejrzeć średniowieczne tancerki. No i zwiedzić muzeum!
Na gości czekał wielkoorkiestrowy sklepik, w który nie wydawano reszty, i magiczna skrzynia z darami - to do licytacji. W sklepiku m.in. prawdziwe i ostatnie filcowe kapcie muzealne, praca muzealnika Jerzego Domino, lampka oliwna zrobiona przez uczestnika muzealnych lekcji, dary kolekcjonerów i pracowników muzem. Obejrzenie wystaw i wikińskiej chaty nie było obowiązkowe, ale oczywiście wszyscy i z tej okazji skorzystali.
Gości witali i przyjmowali wolontariusze z Mieszczańskiej Najemnej Chorągwi Miasta Elbląga oraz DrużynyWikingów Nidhogg z Braniewa. Każdy mógł napić się cudownej mikstury z kociołka czarownic. Co tam było? Lipa, zioła i miód. - To działa na wszystko - zdrowie, urodę i na miłość też - zapewniała urocza mieszczka, mieszająca napój w kociołku nad ogniskiem. Kto się napił, ten ma to wszystko zapewnione!
Sporo zabawy było przy inscenizacji napadu na chatę. Okazało się, że elbląskie mieszczki przy drobnej pomocy bez problemu pokonały rycerzy-łupieżców. Nic dziwnego, skoro dowodziła nimi rudowłosa i temperamenta Ania Barańska( prywatnie - pracownica muzeum).
Był pokaz walki rycerzy w zbrojach, był turniej łuczniczy, każdy mógł wybić swoją monetę, przymierzyć średnowieczny strój i podejrzeć średniowieczne tancerki. No i zwiedzić muzeum!
Na gości czekał wielkoorkiestrowy sklepik, w który nie wydawano reszty, i magiczna skrzynia z darami - to do licytacji. W sklepiku m.in. prawdziwe i ostatnie filcowe kapcie muzealne, praca muzealnika Jerzego Domino, lampka oliwna zrobiona przez uczestnika muzealnych lekcji, dary kolekcjonerów i pracowników muzem. Obejrzenie wystaw i wikińskiej chaty nie było obowiązkowe, ale oczywiście wszyscy i z tej okazji skorzystali.
Mira Stankiewicz - Telewizja Elbląska