Wyrok wydany na Najsztuba jest pokłosiem obecnych reform sądownictwa. Poprzednio, aby dostać nominację na sędziego trzeba było wygrać konkurs na to stanowisko tzn. wykazać się wiedzą i doświadczeniem. Teraz wystarczą znajomości. Poprzednio zdarzało się, że "przepychano"kandydata, na zasadzie, że w małym sądzie sobie poradzi. A dzisiaj? Dzisiaj jedną z kluczowych reform dotyczących być, albo nie być, sędziego autoryzuje trzech młodzieńców bez doświadczenia w sądownictwie. Kto za nich pisze projekty ustaw? Przecież nie nawet min. sprawiedliwości, który choć zdał egzamin sędziowski i prokuratorski, to nie ma praktycznego dorobku na tych stanowiskach. Dlatego coraz częściej będą zapadać niesprawiedliwe wyroki. Czy możliwe jest, aby sędzia wydał sprawiedliwy wyrok, jeśli sam został powołany niesprawiedliwie na to stanowisko?