Chodzą do lasu, bo lubią i potrzebują kontaktu z naturą. Nie polują w nim, nie łowią ryb, nie zostawiają śmieci, po prostu w nim są. Jedną z osób uprawiających bushcraft jest Michał, który od lat, regularnie, zapuszcza się w lasy wokół Elbląga. - To odpoczynek, wyciszenie, oddychanie świeżym powietrzem, po prostu. Nie trzeba nigdzie gonić, można cieszyć się spokojem i chwilą – mówi i opowiada, na czym właściwie polega ta aktywność terenowa. Co ciekawe, od listopada można ją uprawiać na wyznaczonych przez Lasy Państwowe obszarach.
Chodzi o kontakt z naturą
- W uprawianiu surwiwalu chodzi o to, aby nauczyć się technik przetrwania. Wykorzystuje się materiały, które znajduje się po drodze, bardzo często są to śmieci. Na przykład z worków na śmieci można zrobić bardzo dobre schronienie, a w znalezionej puszce ugotować wodę. Natomiast bushcraft jest bardziej ukierunkowany na naturę, na obcowanie z nią, przebywanie w niej – opowiada Michał, który regularnie uprawia ten ostatni w lasach wokół Elbląga.
Pojęcie to obszernie tłumaczy Konrad Busza na stronie poznańskiego stowarzyszenia Woda Góry Las: "Bushcraft zakłada, że nie tyle mamy przetrwać, co żyć w lesie. Uczy nas jak zdobywać jedzenie, jak budować schronienie na miesiące czy nawet lata. Jednocześnie zakłada, że wykorzystujemy pewien szpej w tym celu. Jest to wyposażenie zarówno ze stajni survivalowego sprzętu, jak noże, krzesiwa itd., czy też ekwipunku outdoorowego, jak namioty, hamaki oraz inne wyposażenie typowe dla turysty, wyposażenie bardziej traperskie, jak toporki, piły, siekiery, tarpy, a czasem nawet broń (w przypadku wypraw bushcraftowych w lasy borealne)" – tłumaczy Konrad Busza. - "Jest jeszcze jedna różnica, w survivalu mamy przetrwać – liczy się tylko to, brak zasad – liczy się cel. A w bushcraftcie bardzo ważny jest kontakt z naturą i jej ochrona. No i co ważne, survival to element bushcraftu. Można bawić się w survival bez bushcraftu, ale gdy zajmiemy się tym krzaczastym rzemiosłem, musimy również posiadać wiedzę z zakresu sztuki przetrwania".
Michałowi w bushcrafcie (nie ma jeszcze oficjalnego, polskiego zamiennika tego słowa, nasz rozmówca proponuje "łazęgostwo") podoba się wiele rzeczy. Na przykład to, że można samemu zdobyć jedzenie, wziąć je prosto z natury. I nie chodzi tylko o jagody czy maliny.
- Młode paprotki, które wiosną jeszcze nie są rozwinięte, można podsmażyć czy ugotować, podobno smakują jak szpinak. Jeszcze ich nie próbowałem, ale chciałbym – opowiada. - W bushcrafcie potrzebna jest spora wiedza na temat ziół oraz innych roślin, żeby wiedzieć, którą można zjeść, ugotować, zaparzyć.
Co zabiera ze sobą do lasu?
- Siekierkę, tarpa, czyli plandekę, z której można zrobić schronienie, sznurek, coś ciepłego do ubrania, śpiwór albo hamak, garnuszek, żeby ugotować wodę. Biorę również telefon, z naładowaną baterią. Gdyby coś się stało, to jest zabezpieczenie – wylicza Michał i dodaje, że czasami chodzi sam, a czasami z innymi bushcrafterami. - Idziemy do lasu, chodzimy po nim, później szukamy miejsca na obóz, żeby przenocować. Następnego dnia wszystko zwijamy, nie zostawiamy nic po sobie. Taka jest też idea bushcraftu, że gdy wchodzisz do lasu, a później wychodzisz, to nie ma po Tobie żadnego śladu – opowiada.
Nigdy nie zabijają zwierząt, nie polują, nie łowią ryb, jedzenie zabierają ze sobą z domu.
- Oczywiście wiemy, że rozpalanie ogniska w lesie nie jest legalne, można to robić tylko w wyznaczonych miejscach – wyjaśnia nasz rozmówca. - Trzeba jednak zaznaczyć, że my wiemy, co robimy. Zawsze pilnujemy ogniska, rozpalamy je w bezpiecznym miejscu, zawsze blisko mamy źródło wody, żeby można je było dobrze wygasić. Zależy nam na lesie, nie mamy zamiaru wyrządzać w nim szkód, bo my go kochamy i chcemy tam wracać.
Wbrew pozorom na takie wyprawy najlepsza jest jesień, zima i wiosna.
- To idealne pory roku. Latem chodzę do lasu niechętnie. Wtedy jest za gorąco, a przecież trzeba nosić ze sobą plecak, wziąć więcej wody. Dochodzi do tego ryzyko pożaru, jeśli gdzieś w lesie obowiązuje alert, to nie rozpala się w nim ogniska – opowiada Michał.
Jak mówi na szczęście nigdy nie spotkało go nic niebezpiecznego, nie zranił się ani nie miał żadnej kontuzji.
- Ludzi zazwyczaj się nie spotyka, czasami grzybiarzy, ale bardzo rzadko. Zwierzęta od nas uciekają. A jeśli już zdarzy się, że podejdą, na przykład dziki, to wystarczy pokrzyczeć i uciekną. Z kolei wiewiórek nie da się tak łatwo wystraszyć, są bardzo głośne – mówi Michał. - Można poobserwować naturę, zobaczyć sowy, jelenie, raz widziałem łosia.
Co dają mu takie wyprawy?
- To odpoczynek, wyciszenie, oddychanie świeżym powietrzem, po prostu – mówi. - Nie trzeba nigdzie gonić, można cieszyć się spokojem i chwilą.
Coś się zmienia
Pilotażowy program, zakładający udostępnienie lasów na potrzeby uprawiania bushcraftu i surwiwalu, rozpoczął się 21 listopada.
"Lasy Państwowe wyznaczyły specjalne obszary leśne na terenie całego kraju o łącznej powierzchni 65 tysięcy hektarów, gdzie miłośnicy bushcraftu i surwiwalu będą mogli uprawiać swoje hobby. Lasy objęte pilotażowym programem wchodzą w skład leśnych kompleksów promocyjnych, które służyć mają m.in. testowaniu innowacyjnych, eksperymentalnych rozwiązań w zakresie gospodarki leśnej. Program trwał będzie przez jeden rok, czyli do 23 listopada 2020 r. Na terenie Nadleśnictwa Elbląg, takie obszary wyznaczono na obszarze Leśnictwa Dąbrowa oraz Jantar. Zasięg terenów udostępnionych do pilotażu można znaleźć w załącznikach mapowych oraz na mapach Banku Danych o Lasach (mapa zagospodarowania turystycznego) . Zasady korzystania z obszarów pilotażowych zawarte są w Regulaminie korzystania z obszarów pilotażowych. Należy jednakże pamiętać, że są to lasy, na których prowadzona jest gospodarka leśna oraz łowiecka" – informuje Nadleśnictwo Elbląg na swojej stronie (tam też dostępny jest regulamin oraz mapy leśnictw).
- To bardzo dobry pomysł, rozwinąłbym go o możliwość rozpalania ogniska w dowolnym miejscu, a nie tylko wyznaczonym. Można by było zrobić szkolenie, spotkanie dla chętnych, żeby leśnicy wiedzieli, że jesteśmy osobami odpowiedzialnymi i nic głupiego nie zrobimy – komentuje Michał. - Bardzo fajnie, że zmienia się coś w tym kierunku, bo jest sporo osób, które lubią bushcraft, chodzą do lasu i będą chodzić, ryzykując nawet i mandat.
Jak dodaje Jan Piotrowski leśnicy muszą działać w ramach przepisów, zawsze stawiali jednak przede wszystkim na edukowanie, pouczenia. Mandat to raczej była (i jest) ostateczność.
- Mamy nadzieję że dzięki obszarom pilotażowym po roku ich funkcjonowania dowiemy się więcej o tym specyficznym sposobie spędzania czasu w lesie. Lasy w zarządzie Lasów Państwowych z założenie są ogólnodostępne - oczywiście w pewnych ramach i zgodnie z ustawą - w związku z czym nam - leśnikom - zależy na tym, aby podążać za zmieniającą się rzeczywistością, także w kwestiach związanych z turystyką czy wypoczynkiem ludzi w lesie. Obszary pilotażowe mają pokazać nam, ile osób i w jaki sposób korzystają z lasu do uprawiania bushcraftu. Na terenie nadleśnictwa Elbląg znajdują się dwa obszary pilotażowe. Jeden w leśnictwie Jantar, a drugi w leśnictwie Dąbrowa. Specjalnie wytyczyliśmy dwa takie obszary, żeby dać możliwość korzystania z różnych obszarów, o różnej specyfice oraz po to, abyśmy także tu, lokalnie, mieli pewne porównanie pomiędzy mocno zróżnicowanymi terenami – wyjaśnia Jan Piotrowski.